sobota, 28 września 2013

Drrr-007

Mężczyźni byli gotowi do akcji. Teraz omawiali ostatnie detale dotyczące ich planu. Musieli wszystko dopracować, gdyż nie było tam miejsca nawet na najdrobniejsze pomyłki.
-Dlatego wy zaatakujecie z punktu A, wtedy my przejmiemy grupę w punkcie C i dzięki temu zyskamy paczkę...-Tłumaczył ciemnowłosy.
-Izaya, gnoju zamknij się! Nie potrzebny nam twój głupi plan, tracimy tylko czas.-Zdenerwował się blondyn. Nie lubił działać z godnie z nakazanym wzorem. Zawsze, gdy sytuacja wymykała się z pod kontroli musieli zmieniać plan działania. Dlatego wolał iść na żywioł.
-Z całym szacunkiem Shizuś, ale nie będziemy się na nich rzucać bez tego oto planu. Nie jesteśmy neandertalczykami by się okładać maczugami...upsss patrzac na ciebie i twój niski iloraz inteligenci to jednak zaczynam powątpiewać w moją tezę.-Odparł brunet wyginając usta w wrednym uśmieszku. Nie chciał się kłócić przed operacją, ale denerwowanie Hejwajimy było jego ulubioną zabawą. Po prostu nie mógł sobie odmówić tej przyjemności.
-Izzayaa!-Krzyknął blondyn po czym zamachnął się i uderzył swojego kompana w głowę pistoletem, który przez cały ten czas spoczywał w jego dłoni.
Brzdęk!
Rozległ się dźwięk tłuczącego się szkła, a następnie rozbrzmiał melodyjny śmiech jednego ze szpiegów.
-Hahaha nie potrafisz mnie trafić z takiej małej odległości? Hahaha! Shizuś rozbawiłeś mnie.-Śmiał się czerwonooki wycierając wierzchem dłoni łzy śmiechu.
-Shinra, wszystko w porządku ?- Spytał złotooki swojego towarzysza, który trzymał się za obitą łepetynę.
-Moje okulary się potłukły, ale i tak dobrze, że nie rozwaliłeś mi głowy.-Westchnął rozmasowując obolałe miejsce. Po chwili uklęknął przy szczątkach swoich szkiełek i pogrążył się w żałobie.-Jak ja teraz będę działał, przecież nic bez moich okularów nie widzę! AAAA Izaya jak mogłeś?
-Wiń Shizusia nie mnie.-Odparł brunet.
-Izaya znowu zaczynasz ?
-Zamknijcie się! Mamy misję.-Powiedział mężczyzna, który dotychczas stał z tyłu i nie mieszał się w bójkę. Jednak czas ich gonił dlatego musiał zainterweniować.-Shinra uspokój się. Przecież i tak miałeś założyć soczewki więc zrób to i nie marudź.
-Ech masz rację, Kadota.-Mruknął brunet po czym wyjął z kieszeni małe pudełeczko, w którym znajdowały się szkła kontaktowe. Włożył je do oczu, pomrugał chwilę, a kiedy uznał, że wszystko w porządku dodał.- No to ruszajmy! 
-Jak ja nienawidzę przemocy-Westchnął Shizuo, który załadowywał swoją broń.
-Właśnie zauważyłem...-Mruknął Kishitani i ostatni raz spojrzał na, leżące na ziemi. kawałki rozbitego szkła.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny króciótki oneshot. Mogę powiedzieć iż jest to tak jakby zwiastun mojego przyszłego opowiadania. Jednak jeszcze minie sporo czasu nim napiszę pierwszy rozdział.
Skąd taki pomysł?
Proszę o to link. Zainspirowała mnie ta piosenka i ten fanart.
Ps:. Czy to z tyłu to pianino?
http://www.youtube.com/watch?v=l9LCd9fvJMI

środa, 18 września 2013

Shizaya - Dzień z życia Namie

"Pii piip pii pip!" -Rozległ się dźwięk alarmu, który zbudził brązowowłosą ze snu. Kobieta niechętnie wstała i ruszyła do kuchni po kubek gorącej kawy. W między czasie wzięła do ręki ramkę ze zdjęciem, na którym znajdował się jej brat. Westchnęła i pogrążyła się w marzeniach. Niestety nie miała czasu, dlatego odłożyła przedmiot na półkę i rozpoczęła przygotowania do pracy. Po paru minutach była gotowa do wyjścia.

Przechodziła ulicami miasta i obserwowała otaczające ją krajobrazy. W pewnym zaułku zauważyła paru mężczyzn z pałkami, którzy przygotowywali się do walki. Niedaleko nich stał pewien czarnoskóry mężczyzna, który z uśmiechem promował restaurację z rosyjskim sushi. Krzyczał znane wszystkim maksymy i rozdawał ulotki. Jedna z nich trafiła do trzyosobowej grupki nastolatków. Namie znała ich prawdziwą tożsamość. Wiedziała, że ta nieśmiała dziewczyna w okularach trzyma pod swoim mundurkiem słynną Saikę. Rozpoznała również blondyna, który jest szefem pewnego gangu, a także ciemnowłosego chłopca będącego stworzycielem Dollarsów. Nagle dostrzegła grupę przyjaciół Kadoty. Jak zwykle Erica i Walker mieli ze sobą stertę mang i innego badziewia, długowłosy chłopak siedział w swoim ukochanym vanie, a Dotachin ze zrezygnowaniem kręcił głową.
"Wrum Wrum!"-Rozległ się warkot silnika, który brzmiał jak rżenie konia.
Na ulicę wjechał czarny motor, za którym wszyscy się oglądali i szeptali "To miejska legenda, bezgłowy jeździec" Pojazd tak szybko jak się pojawił tak też znikł.
Naglę uwagę brązowowłosej przykuł pewien uczeń liceum. Szedł szybkim tempem nie zwracając uwagi na przechodniów. To był jej brat, w którym była zakochana. Już chciała go zawołać jednak poddała się widząc pewną dziewczynę z dużą blizną w okół jej szyi.
Namie spojrzała na zegarek i zaczęła iść szybciej w obawie, że spóźni się do pracy. W międzyczasie spotkała słynnego aktora, który był bratem "potwora Ikebukuro", dwie dziewczynki będące siostrami jej pracodawcy oraz mężczyznę w masce przeciw gazowej.
W końcu dotarła do apartamentu Izayi. Bezwachania otworzyła drzwi i weszła do środka. Jak zwykle powitała ją cisza oraz zimna aura panująca w mieszkaniu. Jednak kobieta się nie przejęła i od razu podeszła do biurka, na której leżała "lista rzeczy do zrobienia". Namie otworzyła szafkę, by znaleźć pewne dokumenty. Jednak natrafiła tylko na odciętą głowę w przezroczystym pojemniku. Następna szuflada była pełna noży i innych ostrych narzędzi w kolejnej znalazła fiolki z trucizną.
Westchnęła ze zdenerwowania i poszła po swojego pracodawcę, gdyż nie mogła znaleźć potrzebnych jej przedmiotów.
Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazał się obraz przedstawiający dwóch facetów tulących się do siebie.
To był jej szef- Orihara Izaya, oraz jego wróg numer jeden - Shizuo Hejwajima. Oboje nie zauważyli kobiety i dalej pogrążali się w swoim pożądaniu.
-Rezygnuję!- Kobieta powiedziała swym wiecznie znudzonym głosem, a potem trzasnęła drzwiami i wyszła z mieszkania. To było dla niej za dużo. Mogła pracować koło odciętej głowy, która należała do mistycznej postaci, w której zakochany był lekarz podziemi. Mogła pracować u największego świra tej planety. Mogła wytrzymać z myślą, że darzy swego brata bardzo głębokim uczuciem, a on i tak woli martwy łeb. Nie zraził jej fakt iż za sprawą nożownika stoi drobna nastolatka. Nie obawiała się "postrachu Ikebukuro". Potrafiła zignorować Simona i nie przystać na jego propozycje odnośnie zjedzenia sushi, ale TO to już za wiele. Dwóch facetów, dwóch wrogów. Czy ona może mieć chociaż jeden dzień spokoju?

-Izaya...straciłeś swoją sekretarkę.-Mruknął blondyn do swojego kochanka.
-Ech może to i dobrze...denerwowała mnie, a tak to przynajmniej nikt nam już nie przerwie-Powiedział i przyssał się do ust złotookiego.

-----------------------------------------------------------------------------------
Jak widać bardzo króciutkie, ale jak mówiłam nie mam czasu. Dlatego bardzo przepraszam!
Dziękuję za odpowiedzi pod ostatnim postem.

sobota, 14 września 2013

Informacja!

Bardzo przepraszam, że ostatnio nic się nie pojawiło, ale nie mam czasu. Mam za dużo spraw na głowie, jednak mam nadzieję, że niedługo wszystko się ułoży. Na razie nie chcę zawieszać bloga, dlatego mam małe pytanko.
Czy pisać raz na jakiś czas takie krótkie oneshoty. (Bardzo bardzo krótkie. Niektóre mogą mieć 1000 słów, a inne 100)  Pojawiałyby się 1-2 razy na tydzień plus raz na dłuższy okres czasu jeden dłuższy oneshot lub rozdział do opowiadania.
Czy pisać tylko te dłuższe?

I jeszcze jedna rzecz. A mianowicie co z opowiadaniami ze scenami +18? Spróbować i coś napisać? I jak daleko mogę się posunąć?

niedziela, 1 września 2013

Ereri cz I

 Wreszcie udało mi się to napisać. Uff!
Przepraszam, że tak długo, ale dopiero wczoraj wróciłam.
Ech zawsze tak jest....W roku szkolnym nie ma czasu bo szkoła, a w wakacje i ferie wyjeżdża się gdzieś.
No nic mam nadziję, że się spodoba.

Ps. Uwaga piszę by nie było problemów.
To jest Ereri-Seme!Eren x Uke!Rivaille!
Tak tylko przypominam.
-----------------------------------------------------------------------------
Grupa żołnierzy zmierzała w stronę cywilizacji uwięzionej za murami. Na twarzach widać było wymalowane zmęczenie, ale również szczęście. Mieli powód do radości, w końcu wracali z ciężkiej misji, żywi. Nie ponieśli klęski, kolejny raz wygrali z tytanami. Udało im się przetrwać oraz zdobyć cenne informacje dotyczące olbrzymów.
Eren jechał w ciszy i podziwiał widoki. Na początku przyglądał się ogromnej, zielonej łące, następnie przeniósł swój wzrok na zarysy gór znajdujących się w oddali. Nagle spojrzał przed siebie, zobaczył tak dobrze znany mu mur, dlatego szybko skierował głowę w bok, gdzie ujrzał małą rzeczkę. Jednak nie ona była obiektem jego zainteresowania. Wzrok chłopca utkwił w niskiej postaci siedzącej na czarnym wierzchowcu. Uważnie przyjrzał się drobnej posturze swojego kapitana. Zauważył jak jego biodra delikatnie unosiły się i opadały na siodło zgodnie z tempem chodu konia. Brązowowłosy, widząc ten ruch, poczuł delikatny ucisk w podbrzuszu, dlatego szybko przeniósł swój wzrok na twarz kaprala. Jednak ta zmiana mu nie pomogła.
"Trudno"-Pomyślał chłopak-"Muszę jeszcze trochę wytrzymać, potem się zajmę tym problemem."
Westchnął na myśl o zabawie ze swoją ręką. Tak bardzo chciał, by na miejscu jego kończyny znalazł się Rivaille...
Eren już dawno pogodził się z faktem iż ciemnowłosy go pociąga. Zaakceptował to uczucie i krył je głęboko w swoim wnętrzu, tak by nikt inny się o tym nie dowiedział. Jednak z każdym dniem stawało się to trudniejsze.
Chłopak ponownie zapatrzył się w żołnierzu, ponownie podziwiał każdy cal jego ciała. Kompletnie zapomniał o otaczającym go świecie.
Nagle usłyszał czyiś głos, który szybko przywrócił go do rzeczywistości.
-Ej! Słyszałeś?!
-Przepraszam! Nie usłyszałem możesz powtórzyć, sir?-Spytał przestraszony chłopak. Zastanawiał się o co chodzi. Rivaille zazwyczaj nie jest rozmowny, lecz jak już się odezwie...Powiedzmy szczerze jest to zwiastun kłopotów.
-Patrz przed siebie, a nie na mnie! Wiesz jakie to denerwujące uczucie, gdy ktoś się tak na ciebie gapi?
-Tt-tak, sir!-Krzyknął, odwrócił wzrok od ciemnowłosego, lecz nie na długo. Ponownie przekręcił głowę, lecz tym razem jego oczy skrzyżowały się z szarymi tęczówkami, które przypominały burzowe  niebo. Brązowowłosy uciekł wzrokiem i już do końca podróży nie patrzył w bok, a dokładnie starał się nie patrzeć, gdyż jego spojrzenie samo wyszukiwało niskiego osobnika.
W końcu żołnierze dotarli do swojego celu. Wszyscy zsiedli z koni i zabrali swoje rzecz. Niektórzy poszli coś zjeść, inni postanowili iść do pokoju i się zdrzemnąć, kilka osób poszło zdać raport, a reszta załatwić swoje osobiste sprawy. Innymi słowy każdy ruszył w tylko sobie znaną stronę.
Zielonooki był w grupie osób, która pragnęła znaleźć się w swoim pokoju i odpocząć. Jednak on nie miał zamiaru spać. Chłopak chciał się pozbyć swojego dokuczliwego problemu. Postanowił szybko odejść zanim ktoś go zatrzyma, niestety nie zdążył. Poczuł ból w ramieniu i nim się obejrzał został obezwładniony przez swojego kapitana.
-No dobrze, to teraz wyjaśnimy sobie parę rzeczy...-Mruknął ciemnowłosy.-Powiedz, Eren... Cóż takiego interesującego zauważyłeś podczas podróży, hę?
-Ccc-o ja?-Zająkał się. Nie wiedział czego może się spodziewać po tym chłopaku. Jednak postanowił powiedzieć prawdę, a dokładniej tak zwaną "pół-prawdę"-Ehmm pierwszy raz byłem za murami i no cóż...wszystko było interesujące. Pierwszy raz poczułem się tak wolny, mimo że jest to terytorium tytanów.
-Ah rozumiem... w takim razie, czemu wgapiałeś się we mnie?-Zapytał, a nastolatek przeklął w myślach. Był pewny, że Rivaille nie zwrócił na to uwagi. Oczywiście pominąwszy ten jeden raz kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, po tym jak kapral go upomniał. Brązowowłosy już przeczuwał, że czekają go kłopoty.
- Może miałem coś na twarzy, może ubrudziłem się krwią....no co? Odpowiadaj jak się do ciebie mówi, gówniarzu.-Podniósł głos i mocniej ścisną ramię Erena, aż ten wygiął twarz z bólu.
-Nie wiem! Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie bo sam nie znam odpowiedzi! Moje gałki oczne ruszały się za mnie!-Krzyknął, a jego policzki pokryły się różową barwą.
"Idioto i co się rumienisz jak głupi, przecież nie wyznałeś mu miłości....jeszcze"-Nastolatek nakrzyczał na siebie w myślach. Nie może się za każdym razem tak ponosić. Jeśli podda się swoim hormonom to kiepsko skończy. Już widział ciemny scenariusz, w którym próbuje zaciągnąć kaprala do łóżka. Zapewne skończyłby poćwiartowany na części. Doskonale wiedział, jakie niebezpieczeństwo na niego czyha ze strony Rivaille'a. Teraz tylko się modlił, by nie zrobić niczego głupiego w jego obecności.
- Jak to same?-Spytał nie wiedząc o co chłopakowi chodzi.
"Teraz mam szanse! Mam nadzieje, że mnie za to nie zabije..."-Brązowowłosy pomyślał z przerażeniem, ale w końcu odważył się, by wykonać ruch. Wyrwał nadgarstki z uścisku i szybko objął mniejsze ciało. Przyłożył swoje usta do odpowiedników czarnowłosego, po czym prędko się odsunął. To była szybka akcja, a sam pocałunek- o ile można to tak nazwać- był jak muśnięcie motyla. Teraz czekał na karę, lecz ona nie nastała.
Spojrzał na swojego kapitana, który stał w miejscu z lekkim rumieńcem na policzkach. Eren zastanawiał się czy może obmyśla już jakieś tortury, albo gorzej! Może uznał, iż ten gest był na tyle nie higieniczny i lepiej będzie jak stanie w miejscu, by bród nie rozniósł się po jego ciele? Jednak prawda była nieco inna. Oczywiście, czarnowłosy czuł duży dyskomfort spowodowany atakiem na jego czystą przestrzeń osobistą, jednak nie to go dręczyło w tym momencie. Kapral pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Nie wiedział jak się zachować. Nigdy wcześniej nie zdobył podobnego doświadczenia, ba! Nawet jego rodzina nie okazywała mu podobnych gestów. Mimo że było to niehigieniczne, chłopak przyznał po cichu, że bardzo przyjemne. Ten ułamek sekundy zdołał tyle zmienić....
Nagle jego myśli przerwał cichy głos.
-Ehm Kapralu Rivaille....-Powiedział nieśmiało nastolatek chcą przywrócić swojego kapitana z powrotem do świata żywych. Nie mógł znieść tej ciszy, chciał wiedzieć co szarooki ma do powiedzenia na temat tego wybryku. Nawet jeśli to miała być długa i bolesna reprymenda.
-Chcesz powiedzieć, że nie masz kontroli nad ciałem?
-Co? Nie! Nie o to mi...-Nie dokończył, gdyż poczuł mocne kopnięcie w brzuch. Brązowowłosy odpadł na kolana i zaczął kaszleć.
-Następnym razem, gdy stracisz kontrolę nie będę taki miły.-Mruknął i odszedł od chłopaka.
Eren jeszcze chwilę klęczał, aż w końcu zdecydował się wstać. Udało mu się, lecz nie mógł złapać idealnej równowagi, dlatego postanowił się podeprzeć ściany. Jednak zanim dotknął zimnego kamienia poczuł jak ktoś go łapie pod ramie. Przestraszony podskoczył, gdyż myślał, że nikogo w ookół niego nie było. Był pewien, że wszyscy żołnierze rozeszli się w swoją stroną.
-Spokojnie, pomogę ci-Powiedziała dziewczyna w okularach i uśmiechnęła się szeroko.- Myślę, że czasem za ostro cię traktuje.
-Eh?-Chłopak na początku nie rozumiał o co dziewczynie chodzi. Dopiero potem zrozumiał.
"Czyżby Hanji widziała całe to zajście? Nie oby nie...."
-Heh Rivaille naprawdę przesadził, będziesz miał guza....-Westchnęła i dalej kontynuowała- Jednak szczerze mówiąc to spodziewałam się, że zrobi ci większą krzywdę za ten pocałunek...Myślałam iż będę musiała interweniować, a tu proszę! Myliłam się! Ale to dobrze, przynajmniej nie będziesz chodził poobijany.
"Cholera! Widziała, wszystko widziała! Teraz nie da mi spokoju, oby nie powiedziała tego Mikasie...Waaah dopiero wtedy zaczną się kłopoty!"-Eren rozpaczał nad swoim losem.
-Spokojnie nikomu o niczym nie powiem!-Dziewczyna w kucyku szybko powiedziała, jakby potrafiła czytać w myślach nastolatka.
Eren słysząc słowa okularnicy tylko westchnął z ulgą.
-Dobra! To chodźmy coś zjeść!-Krzyknęła i pociągnęła chłopaka w kierunku jadalni.

---------------

Nastolatek skończył swój posiłek i właśnie chciał wstać od stołu, gdy został zatrzymany.
-Ej Eren poczekaj!-Krzyknęła dziewczyna i złapała chłopaka za rękę.
-Coś się stało?-Spytał się. Nie wiedział co też brązowooka może od niego chcieć. Nagle do jego głowy wpadła jedna myśl. Czyżby nie zachowała jego tajemnicy i powiedziała komuś o tym pocałunku?
- Mam do ciebie pewną prośbę...-Powiedziała, po czym spojrzała w oczy chłopaka czekając na jego reakcję.
-Jaką?- Zadał pytanie. Wiedział, że powinien odwrócić się na pięcie i jak najszybciej się oddalić, jednak był ciekaw tego co też Hanji może od niego chcieć.
-Idź i zanieś te papiery kapralowi.-Powiedziała z poważną miną i podała mu plik kartek.
-Ehh?!- Wydyszał niezrozumiałe słowo, po czym spojrzał z przerażeniem na "czterooką".
"Wiedziałem...wiedziałem, że to pytanie mnie zgubi! Jakbym od razu odszedł to nie miałbym takiego problemu! Tym razem na pewno będę martwy"
-Oj eren... Nie masz się co obawiać. Nie zrobi ci krzywdy tylko dlatego, że przyniosłeś mu parę ważnych dokumentów...tak przynajmniej myślę...
-Dzięki, naprawdę mnie pocieszyłaś.- Mruknął zdenerwowany, zastanawiał się dlaczego to ON musi zanieść te kartki. Przecież są jeszcze inni żołnierze. Po co Hanji prosi go o taką głupią przysługę, sama może to zrobić.
-Heh nie ma za co! To co zaniesiesz te kartki? Ja nie mam teraz czasu, a one do jutra muszą być podpisane, sprawdzone i zatwierdzone.-Powiedziała z uśmiechem na ustach.
-Taa jasne...-Mruknął i skierował się do wyjścia, jednak ponownie został zatrzymany. Spojrzał na dziewczynę nie rozumiejąc o co chodzi.
-Eren, może tego nie zauważyłeś, ale dałam ci szansę na "bezpieczne" spotkanie sam na sam z Rivaillem, wykorzystaj ten czas jak najlepiej. Jak to spieprzysz to drugiej szansy nie dostaniesz.- Wyszeptała z poważną miną po czym dodała-Mam nadzieję, że sobie wszystko wyjaśnicie. Powodzenia!-Poklepała zdezorientowanego chłopaka po plecach i odeszła w swoją stronę.
Brązowowłosy jeszcze chwilę stał w miejscu, aż w końcu zdecydował, że wypełni to zadanie. Sprawdził czy zabrał wszystkie dokumenty i ruszył na misję.
Przeszedł przez niezliczoną ilość korytarzy i schodów, ale w końcu dotarł pod drzwi pokoju, w którym rezydował młodszy kapral.
Ostatni raz przejrzał kartki, po czym spojrzał na drzwi.
"Raz kozie śmierć..."
Przełknął ślinę i w końcu zapukał. Rozważał propozycję ucieczki, ale było już za późno. Usłyszał skrzypnięcie zawiasów, a potem zauważył Kaprala ze szczotką w ręku i chustką na głowie.
-Co chcesz, Jeager?-Spytał niski chłopak spoglądając na brązowowłosego.
-Ehmm....-Zaciął się. Kompletnie zapomniał po co tu przyszedł. Chwilę stał wpatrując się w swojego kapitana. Jednak szybko się ocknął i kontynuował-Ach tak! Hanji poprosiła mnie o przekazanie tych dokumentów tobie.
-Dobrze, pokaż mi je...-Mruknął, odłożył szczotkę i ściągnął chustkę z twarzy, po czym odebrał od chłopaka papiery. Podszedł do swojego biurka i położył na nim plik kartek.
W tym samym czasie Eren wszedł nieproszony do pokoju.
-Coś jeszcze?- Zapytał czarnowłosy nie odrywając wzroku od kartek.
-Nie...-Mruknął i z powrotem wycofał się do drzwi, jednak nie wyszedł, a jedynie zamknął je na kluczyk.-A właściwie to tak...jest jeszcze jedna sprawa.
-No to mów szybko, gdyż mam sporo pracy.
Brązowowłosy zastanawiał się czy powiedzieć prawdę. Nagle przypomniała mu się rozmowa z dziewczyną w okularach.
"Eren, może tego nie zauważyłeś, ale dałam ci szansę na "bezpieczne" spotkanie sam na sam z Rivaillem, wykorzystaj ten czas jak najlepiej. Jak to spieprzysz to drugiej szansy nie dostaniesz. Powodzenia!"-Słowa brązowowłosej odbijały mu się w myślach.
"...spotkanie z Rivaillem"
"wykorzystaj ten czas jak najlepiej"
" Jak to spieprzysz to drugiej szansy nie dostaniesz."
"drugiej szansy nie dostaniesz" "drugiej szansy nie dostaniesz" "drugiej szansy nie dostaniesz"
Ostatni raz przemyślał swoją decyzję i zadecydował. Tak! Zrobi to, gdyż drugiej szansy nie dostanie. Wyzna swą miłość Rivaillowi!
-Eren! Mów w końcu o co chodzi.-Szarooki krzyknął, jednak nadal nie dostał odpowiedzi.
"Wyznam mu miłość....tylko w jaki sposób? Powiedzieć mu miłosny wiersz ? Nie, to odpada....nie znam żadnego...., a może tylko go pocałować....nie to też nie wypali...nie będzie wiedział o co mi chodzi i jeszcze mnie pobije. Ale skoro jestem żołnierzem, tak jak on, to lepiej będzie jak użyję ostrych słów na przykład: Kocham cię, a teraz chodźmy się pieprzyć! Nie definitywnie to odpada. Uzna mnie za jakiegoś napalonego zboczeńca. Zresztą nie zależy mi na seksie. Pragnę by on czuł do mnie to samo co ja do niego...Cholera! Brzmię jak idiota."-Nagle jego myśli przerwał ból, który poczuł w okolicach brzucha. Brązowowłosy opadł na kolana i lekko zakaszlał.
-Eren moja cierpliwość się kończy! Masz kilka sekund.-Powiedział i powrócił wzrokiem do dokumentów leżących na stole. Kątem oka zauważył jak nastolatek trzęsie się z nerwów. Czarnowłosy zastanawiał się dlaczego chłopak jest taki zdenerwowany, czyżby potraktował go za ostro?
-Młodszy Kapralu Rivaille...-Mówił, a jego głos drżał.-Ja wiem, że to głupie i w ogóle, ale ja...jja-Zaczął się jąkać. Nie mógł wyduścić z siebie kolejnego słowa, słowa, które tak pięknie brzmi.
-Eren pośpiesz się.-Mruknął. Nie chciał naciskać na chłopaka widząc jak mu cieżko jest się wysłowić. Jednak chciał już mieć to za sobą.
-Jj-ja ja JA kocham cię!-Krzyknął i po chwili przyłożył ręce do ust. Czy on naprawdę to zrobił? Chyba tak, wyznał swą miłość.-Tak, ja kocham cię, sir. Powiedziałem co leżało mi na sercu. Teraz możesz zrobić co chcesz. Możesz mnie skopać, zwyzywać od debili i gówniarzy, a nawet zabić, ale ja nie cofnę swoich słów!-Zamknął oczy i czekał na swój wyrok.
-Acha... rozumiem.-Mruknął do siebie po czym dodał do chłopaka klęczącego na ziemi.- Ej, Eren! Otwórz oczy i spójrz na mnie.-Brązowowłosy niechętnie wykonał polecenie.-Masz rację słów nie cofniesz, ale to nie powód by uciekać teraz od rzeczywistości. Musisz mieć siłę i powiedzieć mi to wprost, a nie zamykać oczy i czekać na przebieg wydarzeń. W ten sposób chowasz się, okazujesz swoją słabość, tchórzysz. Jeśli chcesz coś zdobyć musisz tego chcieć i oto walczyć. Zrozumiałeś?
-Tttak.-Odpowiedział.
-A teraz...czego ode mnie oczekujesz?-Spytał i podszedł do chłopaka, po czym uklęknął i spojrzał mu głęboko w oczy.
-Jja? Nie wiem. Nie rozumiem, znaczy się...- Nastolatek plątał się w swoich słowach.
-Czy oczekujesz się, że rzucę ci się w ramiona?
-No nie...
-To dobrze, bo tego nie zrobię. Czy spodziewasz się tego, że pobiję cię i wyśmieję.-Spojrzał na Erena, który nieznacznie kiwnął głową.-To źle. Skoro się tego spodziewasz to po co wyznałeś mi miłość? To inne pytanie...Jak chciałbyś bym zareagował?
-Ja? Ja....-Brązowowłosy spojrzał w dół, lecz po chwili przypomniał sobie słowa kaprala, dlatego przeniósł swój wzrok na jego twarz.-Ja chciałbym byś przytulił mnie, pocałował i powiedział, że czujesz to samo. Jednak wiem, że ty się tak nie zachowujesz. Dlatego mam nadzieję i pragnę, że mimo wszytko zaakceptujesz moje uczucia i nie zmienisz swojego zachowania w stosunku do mnie.
-No nieźle...heh.
-Coś się stało?-Spytał zdezorientowany.
-Nie, nic nic.-Mruknął i się uśmiechnął. Eren tylko rozszerzył oczy na ten gest. Nigdy nie widział by jego kapitan się uśmiechał. Żałował, gdyż miał piękny uśmiech-Wiesz co? Od dawna widziałem, że dażysz mnie głębszym uczuciem od innych, ale nie sądziłem, że nadejdzie ten dzień i odważysz się by mi to wyznać. No to niech będzie, tak jak chcesz. Zaakceptuję twoje uczucie, ale to nie znaczy, że ja cię lubię. Po prostu zaakceptuję to i nie zmienię zachowania w stosunku do ciebie.
-Eh?- Brązowowłosy się zdziwił.
"Nie o to mi chodziło...."
-Coś ci się nie podoba? Sam chciałeś tego.-Westchnął-Gdybyś zażyczył sobie czegoś innego może inaczej bym postąpił.- Wyszeptał, po czym wstał z zamiarem odejścia, lecz został zatrzymany. Nastolatek wyciągnął rękę i złapał nadgarstek ciemnowłosego.
-Co masz na myśli?-Spytał patrząc na Rivaille'a
-To co powiedziałem, chyba wyraziłem się jasno...-Przerwał mu głos Erena.
-Czyli gdybym poprosił cię o to byś został moim chłopakiem to...-Zaciął się. Jego pewność siebie wyparowała.
-Nie wiem.-Odpowiedział, po czym spojrzał z degustowaniem na rekę nastolatka zaciśniętą w okół jego nadgarstka-Puść mnie, dłonie ci się pocą.
-Dobrze, tylko mam jeszcze ostanią sprawę do ciebie, sir. Czy zostaniesz moim chłopakiem?-Zapytał i mocniej zacisnął swoją dłoń.
-Nie sądziłem, że starczy ci odwagi, by o to zapytać. Eh widzę, że tym razem nie uciekłeś od sytuacji, nie zamknąłeś oczu, patrzysz się na mnie jakbyś chciał mnie nakłonić do pozytywnej odpowiedzi. Nie skuliłeś się, nie trzęsiesz się, a nawet mocniej złapałeś moją dłoń....
-Tak! I mam nadzieję....nie może inaczej...-Krzyknął i wstał przyciągając do siebie mniejszego chłopaka- Ja po prostu WIEM, że się zgodzisz.- Dokończył i szczelniej objął chłopaka, wciąż patrzył mu się w oczy.
 -...

-------------------------------------------------------------------
"Auuu moje ciało... to było bardziej męczące niż walka z tytanami"- Pomyślał Rivaille, który dopiero obudził się ze snu. Chłopak leżał  na łóżku przykryty miękką i ciepłą kołdrą, wspominał miniony dzień.
"Pora wstawać....eh tak mi się nie chce."-West świat".chnął, rozciągnął się na łóżku po czym wtulił twarz w nagie ciało swojego ukochanego, który smacznie spał. Było mu tak przyjemnie, jednak kolejny dzień leniuchowania może wzbudzić niepokój, zdenerwowanie, a także pewne podejrzenia w członkach jego drużyny. Dlatego wstał i udał się pod prysznic.
W tym czasie Eren przekręcił się na drugi bok i obślinił poduszkę, którą mocno przytulał. (Ta poduszka zastępowała Rivaille'a)
Ciemnowłosy skończył się myć, ubrał się i poszedł obudzić brozowowłosego. Nie było to łatwe zadanie, ale w końcu się udało.
-Eren, masz 10 minut, nie spóźnij się.-Mruknął i wyszedł z pokoju. Szybko pokonał wysokie schody oraz niekończące się korytarze.Po chwili  znalazł się w miejsu spotkań, gdzie cała drużyna na niego czekała.
-Dobrze widzę, że wszyscy są.
-Tak jest! A właśnie! Kapralu, czemu cię wczoraj nie było?-Spytał jeden z żołnierzy.
-Miałem pewne sprawy do załatwienia, spokojnie was to niedotyczy.-Odpowiedział i spojrzał na zegarek. Zastanawiał się, czy Eren zdąży na czas. Zostało jeszcze kilka minut.
-Widzisz! Mówiłem ci, że kapralowi nic się nie stało.-Mówił blond włosy mężczyzna do swojej towarzyszki.
-Niby masz rację...jednak przyjrzyj się. Wygląda na bladego i przy każdym kroku krzywi się. Chyba go coś boli...
-Wymyślasz, zawsze ma taki wyraz twarzy. Poprostu "boli go cały świat"-Odpowiedział niezrażony. Jednak w myślach zgodził się z Petrą. Sam doskonale widział jak chłopak zaciska zęby za każdym razem, gdy siada lub wykonuje gwałtowniejszy ruch.
Nagle do sali wpadł zielonooki chłopak, z przerażeniem spojrzał na zegarek, lecz po chwili otarł pot z czoła i westchnął.
-Uff nie spóźniłem się.
-No dobrze skoro wszyscy są to możemy zacząć. Najpierw umyjemy korytarz w lewym skrzydle potem, wytrzemy kurz....

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Parę godzin później zamek lśnił. Każdy kąt był wyczyszczony, kafelki wypolerowane, okna umyte.
-Nieźle...-Pochwalił Rivaille. Ściągnął chustkę z twarzy i jeszcze raz spojrzał na czyste pomieszczenie.-Dobra robota możecie iść na obiad.
-A ty Kapralu nie idziesz?-Spytał Eren.
-Nie, mam jeszcze małe zebranie. Po za tym muszę przejrzeć te dokumenty.-Westchnął i ruszył w stronę swojego pokoju. Zielonooki chwilę stał i zastanawiał się co zrobić, lecz w koncu zdecydował się, że pójdzie coś zjeść. Wiedział, że Rivaille ma parę spraw do załatwienia i nie chciał mu przeszkadzać. Po za tym chciał spotkać się ze swoimi przyjaciółmi. Udał się do jadalni, wziął posiłek i dosiadł się do stolika, przy którym siedzieli Armin i Mikasa. Oczywiście, na "dzień dobry" został zasypany pytaniami odnośnie jego wczorajszej nieobecności. Dlatego szybko wymyślił jakąś wymówkę. Armin uwierzył w jego usprawidliwienie, jednak dziewczyna czuła, że kłamie.
-Słyszałeś? Dzisiaj będziemy mieć nocną wartę przy murze.-Powiedział blondyn.
-Co?! Jak to? Czemu ja nic o tym nie wiem?- Pytał brązowooki.
-Wczoraj nas o tym poinformowali, ale ciebie nie było więc nic o tym nie wiesz.-Odparła dziewczyna oskarżającym głosem. Była bardzo zdenerwowana na swojego przyrodniego brata. Ona ZAWSZE musiała przy nim czuwać! Czy on nie widzi niebezpieczeństwa, przecież w każdej chwili może mu się coś stać. Tylko Mikasa może mu zapewnić bezpieczeństwo i miłość, nikt inny! Takie i podobne myśli plątały się po głowie Ackerman.
Blond włosy chłopak spojrzał na zegarek, po czym wstał.
-Eren, Mikasa, chodźcie musimy iść do kapitana. Muszą nas przydzielić do grupy i odpowiedniej sekcji na murze.-Powiedział spoglądając na swoich przyjaciół.

-------------------------------------------------------------------------------------------

Dobrze więc...to jest mur-Powiedział ciemnowłosy chłopak jednocześnie rysując duże koło na tablicy- Niestety ze względu na stratę ludności po ostaniej walce nie dzielimy was w grupy. Tak dobrze słyszycie, każdy stacjonuje sam. Będziecie oddaleni od siebie o 750m dlatego zostaniecie wyposażyni w pistolety na gaz. Macie je wystrzelić w niebezpiecznych sytuacjach. Czyli, gdy zobaczycie gigantycznego lub małpiego tytana od razu strzelajcie. Jeśli zobaczycie nietypowe zachowanie wśród innych tytanów to też strzelajcie, rozumiecie? Każdy ma tylko jeden wystrzał, dlatego nie bawcie się tym. Jeśli już zdecydujecie się wystrzelić to wyślemy specjalne grupy. Hm to chyba tyle...-Skończył i zastanowił się czyc czegoś nie pominął.-Aha jeszcze jedno, nie odchodzie ze swoich stanowisk i nie działajcie na własną rękę.-Mówiąc to spojrzał na zielonookiego chłopaka.-Wyjdziecie o dwudziestej drugiej, idziecie razem i wracacie razem. Jakieś pytania?
-Czy zostaniemy wyposarzeni w jedzenie?-Spytała brązowowłosa dziewczyna z kawałkiem chelaba w ręku.
-Nie. Wytrzymacie przez te kilka godzin.
-Co jeśli ktoś będzie chciał iść do toalety.
-Wytrzymasz, a jak nie to trudno. Tylko przypominam sam po sobie sprzątasz. To teraz Kapitan Hanji rozda wam broń.-Mruknął i odszedł.
-No więc tak najpierw wyjaśnię wam jak się tym posługiwać. Tutaj macie cylinder, który zawiera gaz i....-Zaczęła tłumaczyć budowę i działanie mechanizmu.-...I tak to działa. Zrozumieliście, jakieś pytania? Nie? Świetnie! Przypominam, by przed wystrzałem zatkać uszy bo będzie dość głośno.-Skończyła z uśmiechem i rozdała żołnierzom pistolety.
Eren uważnie przyjrzał się obiektowi, po czym schował go.
-Eren trzymaj mój. Będziesz mieć dwa strzały.-Powiedziała ciemnooka dziewczyna.
-Mikasa czy ty naprawdę uważasz, że jest mi to potrzebne? Pilnuj lepiej swojego nosa, ciągle myślisz o mnie i zapominasz, że nie jestem dzieckiem.
-Nie chcę by ci się coś stało, muszę cię chronić.
-Nie będziesz w stanie mnie chonić, jeśli to ty zginiesz. Po za tym nigdy bym sobie tego nie wybaczył.-Powiedział po czym rozejrzał się i uznał, że wszyscy są gotowi. Postanowił, że pożegna się z Rivaillem, lecz nim zdołał podejść do swojego chłopaka został mocno pociągnięty.
-Auu! Mikasa co ty wyprawiasz?
-Idziemy w tamtą stronę. Zapomniałeś, że mamy dziś nocną wartę?-Warknęła zdenerwowana i dalej ciągnęła chłopaka w stronę wyjścia. W końcu go puściła. Eren stracił z oczu kaprala, dlatego nie mógł się z nim pożegnać. Jednak nie rozpaczał z tego powodu, w końcu to tylko kilka godzin!
Wszyscy dotarli na mur i ustawili się na swoich pozycjach. Teraz pozostało czekać, obserwować oraz walczyć ze zmęczeniem. 
Zielonooki usiadł wygodnie i czekał. Patrzył przed siebie, lecz nic nie mógł dostrzec, było za ciemno.
"Waaa, gdyby Rivaille tu był...."-Rozmyślał o swoim chłopaku. Nagle jego policzki przybrały czerwoną barwę na samą myśl o tym co mógłby teraz robić z czarnowłosym. Szybko wstał o potrząsnął głową. Musiał się skupić, nie mógł pozwolić by te zboczone myśli zajęły jego umysł. Nagle zauważył, że ktoś się zbliża. Było za wcześnie by opuścić swoje stanowiska, zostało jeszcze 30 minut do końca warty.
-Eren?-Spytała pewna osoba, po czym podeszła do chłopaka.
-Mikasa? Co ty tu robisz? Mieliśmy stać na swoich stanowiskach i ich nie opuszczać!-Krzyknął zdenerwowany.
-Chciałam sprawdzić, czy wszystko w porządku...
-Tak jak widzisz żyję, teraz możesz iść.-Mruknął nie patrząc na swoją siostrę. Miał nadzieję, że dziewczyna odpuści i odejdzie. Jednak mylił się.
-Ale co jeśli coś ci się stanie? Przecież przed nami rozpościera się terytorium tytanów, co jeśli taki ci skoczy i...
-Nie wymyślaj bzdur.
-To są fakty. Poza tym jesteś sam i bezsilny. Ja będę w stanie ciebie obronić, nie co ten karzeł. Może i jest siłą ludzkości, lecz czy widzisz go tu? Pewnie siedzi i sprząta swój pokój.-Mówiła coraz bardziej zdenerwowana.
-Mikasa-Chłopak ostrzegł ją lekko, miał nadziję, że choć trochę się uspokoi.
-Nie wiem czemu go tak adorujesz, przecież on nie ma serca, do tego traktuje cię jak psa, a nawet gorzej!
-Zamknij się wreszcie! Nie wiesz jaki on jest! Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
-Nie wiesz co mówisz, już zapomniałeś jak cie pobił w sądzie? Zresztą ciągle to robi. Ja...ja nie mogę na to patrzeć! Przysięgam, że pożałuje, pewnego dnia zatłuczę go na śmierć!
-Zamknij się w końcu! Mam cię dość!-Chłopak krzyknął, nie mógł pozwolić by jego siostra mówiła takie rzeczy. Nagle zauważył pewną blond-włosą osobę. Tylko tego brakowało...

------------------------------------------------------------------------------------------
To by było na tyle.
Teraz dodam bo może być to niejasne.
Jest wycięta jedna scena (Hah oczywiście scena z wiadomą czynnością) Jak nadal będą jakieś problemy to napisze czemu tak zrobiłam.
Jutro do szkoły, ja tak bardzo nie chcę tam wracać!!!

wtorek, 6 sierpnia 2013

Shizaya-Zmienność V

-Idiota...-Mruknął pod nosem i oddalił się od drzwi w akompaniamencie krzyków i wrzasków dochodzących z jego mieszkania. Shizuo od razu skierował się w stronę umówionego miejsca, w którym miał się spotkać z bezgłowym jeźdźcem. Miał pewną misję do wypełnienia. Jednak nie wiedział czemu zdecydował się na taki heroiczny czyn. Tym bardziej zastanawiał się dlaczego robi to dla takiej mendy jaką jest Izaya Orihara.
Skręcił w uliczkę i już z oddali zauważył ten tak dobrze znany żółty kask.
-Cześć Celty.-Przywitał się z dziewczyną, która wyciągnęła swój telefon i szybko mu odpowiedziała.
[Witaj Shizuo. Jesteś pewien? Może damy sobie spokój, wiesz Izaya jest wredny i w sumie to dobrze, że ktoś go porządnie zlał.]
-Masz rację. Izaya to największa menda świata. Jednak gwałt to dość surowa kara nawet jak dla niego.-Powiedział i wziął od dullahana kask, zrobiony z cienia.-Dobra to wiesz gdzie jechać.


Tym czasem pewien czarnowłosy chłopak szedł ulicami Ikebukuro. Był wyraźnie pochłonięty swoimi myślami.
"Głupi Shizuś, jak on tak mógł? Jakim prawem ten idiota mnie zamknął?! Pieprzony neandertalczyk!"-Nagle wpadł na kogoś. Spojrzał w górę i ujrzał znajomą twarz.-Cześć Simon, czego chcesz?
-Izaya! Byłeś zamyślony! Pewnie myślałeś o jedzeniu, dlatego zjedz sushi. Sushi dobre!
-Spadaj nie mam nastroju!-Mruknął i spróbował ominąć Rosjanina, lecz ten go szybko zatrzymał.
-Jedzenie poprawi ci nastrój! Chodź zjedz trochę!-Mężczyzna dalej zachęcał informatora. Jednak po chwili zaprzestał i zapytał w swoim rodowitym języku.- Dobra mów co się stało.
-Nic...-Murknął i ruszył dalej.

[Shizuo to oni!]-Bezgłowa kobieta wskazała na grupę mężczyzn w charakterystycznych czerwonych bandankach.
-Jesteś pewna?
[Tak, Izaya nie jest jedynym informatorem w tym mieście. Ja też potrafię zebrać parę informacji.]
-Dobra to zaczynamy, idziesz ze mną?-Powiedział i zacisnął dłonie w pięści.
[Nie lubię Izayi, ale pomogę ci. Masz trzymaj rękawiczki]-Dziewczyna podała blondynowi rękawiczki uszyte z cienia.

Oboje raczyli w stronę zbiorowiska.
-Ej ktoś tu idzie!-Odezwał się jeden z gangsterów. Wskazując na wejście, w którym stał potwór Ikebukuro i legendarny bezgłowy jeździec
-Ttt-tto ccchyba Shiz-zzuo....-Mężczyzna z czerwoną bandanką na szyi zająkał się i skulił w kącie.
-Ten Shizuo?-Spytał jego kolega, czując zimny dreszcz przechodzący po ciele.
-Tak, straszny jest, uciekajmy!- Gangster wstał z zamiarem ucieczki, lecz został powstrzymany przez rękę swojego szefa, która spoczęła na jego ramieniu.
-Spokojnie pewnie chce nam podziękować za pobicie tego dupka, hahaha. Mam rację Shizuo-san?-Powiedział szef
-Jesteście gangiem czerwonych bandanek?-Zapytał blondyn, nie reagując na pytanie.
-Ma się rozumieć!
-Pobiliście tego gnoja Izayę?
-Oczywiście, zresztą nie tylko to...-Zapewniał szef z uśmiechem na twarzy
-Więc odpowiadacie też za gwałt.
-Ależ natural-Nie zdążył dokończyć, poczuł nagły ból w okolicach klatki piersiowej.
-Szefie!-Krzyknęli mężczyźni i równocześnie rzucili się na Shizuo. Zostali powstrzymani przez kobietę w kasku. Po chwili nieprzytomni padli na ziemię.
[To co? Chcesz ich teraz zabić? Wiesz, że jeśli to zrobisz to będziesz miał problemy i...]- Celty nie dokończyła zdania bo Shizuo przerwał jej w połowie.
-Wiem, wiem... Z początku chciałem to zrobić, lecz nie będę się zniżał do tego poziomu. Po prostu zadzwonię na policję, a oni się wszystkim zajmą.-Powiedział. Dziewczyna wzdrygnęła się na dźwięk słowa "policja", dlatego szybko dodał.-Nie martw się odejdziemy zanim tu przyjadą.
Blondyn jak powiedział, tak zrobił. Zadzwonił i podał dane.
Bezgłowa kobieta się z nim pożegnała i odjechała w swoją stronę. Chciała zawieść mężczyznę do domu, lecz złotooki uznał, że przyda mu się spacer. Podziękował za pomoc, po czym z papierosem w ustach odszedł.
Nagle wpadł na kogoś. Spojrzał w dół, by przeprosić poszkodowanego przechodnia, lecz natychmiast się powstrzymał widząc, że tą "biedną osobą" jest Izaya Orihara. Od razu złapał chłopaka za bluzkę i uniósł do góry.
-Co ty tu robisz?!
-O witaj! Nie zauważyłem cię, zresztą to ja powinienem cię o to zapytać. Doskonale wiesz, że jest to ulica, na której panują gangsterzy. Z tego co wiem to nigdy nie chciałeś się mieszać w mafijne porachunki, nieprawda shizu-chan?-Zapytał z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
-Miałem pewną sprawę do załatwienia, ale co ważniejsze...Skąd ty się tu u licha wziąłeś?! Przecież zamknąłem drzwi.-Krzyknął zdenerwowany i potrząsnął informatorem.
-Shizuś puść mnie bo mi zniszczysz koszulkę.-Mruknął, udając, że nie usłyszał pytania.
-Jeśli mi nie odpowiesz, to ta twoja koszulka będzie ostatnią rzeczą o jaką będziesz się martwił.-Powiedział groźnie, lecz zgodnie z prośbą czerwonookiego.
-Ech, tobie trzeba wszystko tłumaczyć.-Westchnął cierpiętnico, lecz po chwili przemówił- Zapomniałeś o moich umiejętnościach, to źle lekceważyć swojego...wroga.
-Nadal nie powiedziałeś jak wyszedłeś, tracę po woli cierpliwość...-Warknął i zacisnął pięści.
-Gdybyś ją w ogóle posiadał. Ty i cierpliwość, dobre sobie hahaha!-Zaśmial się, a blondyn zacisnął zęby- No dobrze, powiem ci. Otworzyłem okno i wyszedłem. Wielka filozofia, prawda?-Ponownie wybuchnął śmiechem.
-Mogłem się spodziewać, taki szczur jak ty prześlizgnie się przez wszystko.
-Myślałem, że masz o mnie lepsze zdanie. Teraz wybacz, ale muszę iść załatwić stare porachunki.-Powiedział i skierował się w swoją stronę.
-Jeśli chodzi o czerwone bandanki, to policja ich zgarnęła.-Mruknął i wypuścił dym z ust po czym zostawił oniemiałego Izayę z tyłu. Niestety nie na długo, chłopak naskoczył na niego z pytaniami.
-Co jak to? Co miałeś na myśli? Czemu mi to mówisz?
-Tak jakoś, widziałem jak ich zgarniają. Tyle.-Odpowiedział spokojnie i odszedł równie spokojnym krokiem. Czarnowłosy także oddalił się z miejsca spotkania.

"Trochę tu samotnie..."-Rozmyślał blondyn siedząc na kanapie w swoim salonie i oglądając wiadomości w telewizji. Nagle zaśmiał się.
"To zabawne jak szybko można się przywiązać do drugiego człowieka. Izaya jest moim wrogiem, ale prawdę mówiąc brakuje mi go trochę. Heh, dlatego niech lepiej się przygotuje. Jutro z pewnością go zabiję."
Ponownie parsknął śmiechem.
-Pogorszyło ci się, shizuś?-Zapytał chłopak, który spokojnie siedział na parapecie przy otwartym oknie.
-Izaya jak ty tu...
-Heh niczego się nie nauczyłeś.-Zaśmiał się i zeskoczył z parapetu.
-Przysięgam, że zabarykaduję te okna!-Krzyknął zdenerwowany, patrząc jak ciemnowłosy porusza się po JEGO mieszkaniu.
-Znajdzie się inny sposób, ale na razie są ważniejsze rzeczy do zrobienia...na przykład to...-Mruknął i w ciągu sekundy znalazł się za złotookim. Shizuo nie zauważył jak ostrze błysnęło w świetle i znalazło się przy jego szyi.-A teraz odpowiadaj.
-Testujesz moją cierpliwość?-Zaśmiał się blondyn nie widząc zagrożenia ze strony bruneta.
-Omówiliśmy już kwestię twojej cierpliwości, a raczej jej braku...Więc teraz jeśli pozwolisz to wyjaśnij mi jedną malutką rzecz. Dlaczego pobiłeś tamtych gangsterów?
-Czemu uważasz, że to ja zrobiłem.
-Zdobyłem pewne informacje...-Mruknął i odsunął nóż od gardła swojego wroga, po czym usiadł koło niego na kanapie.-Pytanie tylko dlaczego to zrobiłeś, hę?
-Czy ja ci się muszę tłumaczyć?-Spytał, lecz Orihara tylko wymownie na niego spojrzał. To oznaczało, że musi mu wszystko opowiedzieć.-Ech zdenerwowali mnie. To wszystko.-Szybko odpowiedział. Jednak ta odpowiedź nie zachwyciła informatora takiego jak słynny Izaya z Sinjuku. Ciemno włosy przez chwilę trawił wypowiedź mężczyzny, aż w końcu ustalił pewną rzecz. Postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
-Aaa już rozumiem... więc bałeś się, że zrobią coś twojej dziewczynie, hę? A może próbowali ją poderwać...
-Izya, powiedz mi szczerze. Co ty odpierdalasz?
-Jestem informatorem to moja praca.-Wzruszył ramionami i dalej kontynuował.- Czyżbyś chciał zapewnić swojej ukochanej bezpieczeństwo....
-Powtórzę...Co ty u licha odpierdalasz?! Czemu próbujesz mi wcisnąć, że mam dziewczynę. Nie rozumiem, skąd posiadasz takie informacje? Chciałbym mieć kogoś, ale jestem pieprzonym potworem i wszyscy się mnie boją.
-Faktycznie...jesteś potworem. Nie wiem co ta dziewczyna w tobie widzi.-Powiedział spokojnie i dalej drążył temat, na co Shizuo westchnął z rozdrażnieniem.- A może jesteś dla niej miły...kupujesz jej kwiaty, zapraszasz na randki, chronisz przed niebezpieczeństwem...
-Izaya uspokój się...
-Obejmujesz, uspokajasz w trudnych chwilach, jesteście małżeństwem...
-Izaya!
-Co? A właśnie planujecie dzieci? A może już je macie. Są podobne do ciebie czy ...do niej?-Dalej zadawał pytania w ogóle nie reagując na blondyna, który z każdym pytaniem coraz bardziej się denerwował. Nagle przestał przesłuchiwać swojego wroga, gdy ten wybuchnął śmiechem.-Ej co jest takiego śmiesznego?
-Izaya... czy ty jesteś zazdrosny?-Spytał trzymając się za brzuch, próbując uspokoić swój oddech. Jednak widząc niezdarne tłumaczenia czerwonookiego ponownie dostał ataku śmiechy, czyli tak zwanej głupawki.
-Nie jestem, jak mogłeś tak pomyśleć! Przestań się śmiać! Ja tu tylko pracuję!-Krzyczał cały zaczerwieniony ze wstydu i złości.-Shizuo!-Blondyn słysząc swoje imię uspokoił się i spojrzał w oczy informatora, który za wszelką cenę starał się ukryć swój rumieniec.
-Ech, a mówisz, że to ja jestem taki głupi.-Westchnął i przyciągnął do siebie chłopaka, po czym delikatnie go objął.-Idiota...
-Shizu nie lekceważ swojego wroga, w każdej chwili mogę wyciągnąć nóż i cię zadźgać.
-Miałeś ku temu nie jedną okazję, a jednak tego nie uczyniłeś.-Mruknął i mocniej przycisnął ciało informatora.
-Przestań, twoja ukochana będzie zła jak się dowie, że przytulasz kogoś za plecami.-Powiedział, jednak mimo to owinął ręce wokół szyi blondyna.
-Znowu zaczynasz. Może w końcu raczysz mi wyjaśnić skąd ci do głowy przyszła taka myśl iż posiadam dziewczynę?
-No tamta rozmowa przez telefon...wyraźnie słyszałem, że powiedziałeś kochanie....-Wspomniał tamtą smutną dla niego chwilę.
-Ach tamto...to była moja kuzynka. Ma 10 lat, często sobie żartuję i mówię do niej takimi zdrobnieniami. Zawsze się wtedy denerwuje.
-A to zdjęcie z tą dziewczyną...
-To moja była dziewczyna.-Mruknął, lecz czując jak brunet spiął się w jego ramionach dodał.-Zerwałem z nią dawno temu, często mnie zdradzała, zresztą nie tylko mnie.
-Dziwne nic o tym nie wiedziałem. Więc czemu trzymasz to zdjęcie skoro jej nie kochasz?-Spytał starając się wyciągnąć jakieś informacje z złotookiego.
-Bo nie mam żadnego inne zdjęcia, które mógłbym tam postawić.-Odpowiedział zgodnie z prawdą.
-A to...
-Izaya nikogo bliskiego nie mam, nie musisz być już zazdrosny-Przerwał chłopakowi i go zapewnił.
-Nie byłem zazdrosny, po prostu muszę znać podstawowe informacje dotyczące moich wrogów. To teraz poweidz czemu załatwiłeś tak tem gamg?
-Nie wiem! Po prostu uznałem, że nie mogę tego tak zostawić po tym co ci zrobili.Skrzywdzili cię i z jakiegoś powodu to wywołało u mnie furię. Zresztą trudno mi to wytłumaczyć, nie pytaj będzie łatwiej.-Powiedział i zakłopotany schował głowę w zagłębieniu szyi chłopaka.
-Więc zrobiłeś to dla mnie? Jaki miło! Ale zauważ nie potrzebuję pomocy! Szczególnie od swojego wroga!
-Jesteś pewny tego, że jesteśmy wrogami?-Spytał nagle brat słynnego aktora i spojrzał w szkarłatne tęczówki.
-Nie, już nie...-Mruknął i przytknął swoje wargi do ust Shizuo.
Wreszcie koniec. Oryginalny pomysł uległ zmianie i wyszło jak wyszło. Trudno nie chce mi się z tym już bawić. Nie mam humoru, czasu i weny ani doświadczenia i zdolności. Miejmy nadzieję, że następnym razem będzie lepiej.

 Bonus

Wycięta scena:

-Nie, już nie...-Mruknął i przytknął swoje wargi do ust Shizuo. -A więc żądam byś wyrzucił to zdjęcie i wstawił inne!
-Jakie?
-Takie jakie zrobimy!-Krzyknął uradowany i ponownie przyciągnął złotookiego do swoich ust. Oboje opadli na kanapie. Temperatura i pożądanie z każdą sekundą rosły.
Nagle drzwi z hukiem się otworzyły, a przez nie wpadł lekarz.
-Wybacz dzwoniłem i dzwoniłem, ale nikt nie otwierał więc uznałem co mi szkodzi i pozwoliłem sobie nacisnąć klamkę i o! Drzwi się otworzy dlatego szybko wszedłem.-Doktor mówił otrzepując się z niewidzialnego kurzu i poprawiając okulary.-Pomyślałem, że może już się pobiliście i ...-W tym momencie spojrzał na dwójkę swoich odwiecznych wrogów pogrążonych w namiętnym pocałunku.-Wiedziałem!-Krzyknął i przykuł tym uwagę kochanków.- Ja to od zawsze wiedziełem! Shizuo ciebie nie można zostawić na moment samego. Od razu próbujesz zabić biednego Izayę. Widzę, że tym razem próbujesz go udusić, a Celty mówiła, że zaprzestałeś walki!
-Shinra, ja ci dobrze radzę spierdalaj...-Wydyszał brunet, a w jego dłoni pojawił się nóż sprężynowy.
Chłopak w okularach poczuł jak po jego plecach przepływa zimny pot.
-Ehmm to ja zostawiam leki na stole. Rozumiem, że już w pełni wyzdrowiałeś.-Szybko odpowiedział i wycofał się z mieszkania.
-Nareszcie.-Mruknął Shizuo i powrócił do poprzedniego zajęcia.
Nagle drzwi się po cichu otworzyły, a z nich wychyliła się głowa Kishitasniego.
-To widzę, że już nie jesteście wrogami. Mogę przekazać to radosną nowinę Celty?-Spytał z nadzieją w głosie.
-Shinra!-Oboje Shizuo i Izaya krzyknęli w tym samym czasie.
-Już idę, już już. nie będę wam przeszkadzał...papapa!-Krzyknął i zniknął za rogiem.
-To, już możemy kontynuować?-Zapytał zniecierpliwiony i spragniony dotyku Izaya.
-Nie poczekaj jeszcze chwilę, ja już go troszkę znam.-Mruknął i podniósł do ręki poduszkę.
Nagle drzwi po raz trzeci się uchyliły, a zza framugi wyjrzał lekarz.
-To może spotkamy się na podwójnej randce...-Zapytał, lecz nie skończył myśli bo w tym moncie został uderzony poduszką w twarz-Auu! A to za co!
-Shinra idź już sobie!-Krzyknął zdenerwowany "Postrach Ikebukuro".
-Ale ja tylko chciałem...-Nagle tuż koło jego twarzy przeleciał scyzoryk i wbił się w drewniane drzwi.
-Nic nie chciałeś.-Powiedział i dodał.-Następny rzut będzie celniejszy.
-Ah tak tak! No to do....zobaczenia. Właśnie to się zdwonimy odnośnie tej randki, a i nie zapominaj o lekach!-Krzykną i zamknął drzwi.
-Ech wreszcie sami...-Westchnął z ulgą.
-No Shizuś...to na czym skończyliśmy...





piątek, 26 lipca 2013

shizaya IIII

-Izaya nie rób scen. No wyłaź!-Krzyknął zdenerwowany
-Dasz mi się w końcu umyć czy nie?-Warknął i otworzył drzwi.
-Przestań udawać, to nie twój interes!
-...em..o co ci chodzi?
-Dobrze wiesz-Mężczyzna przestał krzyczeć.
-Nie bardzo...a już rozumiem! Tak, wybacz mi. Przyznaję się, użyłem wczoraj trochę twojego mydła. Jak chcesz to ci odkupie. Ale wiesz, że tu mieszkam, muszę mieć jakiś żel pod prysznic. W ogóle nie rozumiem czemu się tak denerwujesz. Trzeba było powiedzieć czy coś, a nie....-Burczał pod nosem.
-Emm wybacz...coś sobie ubzdurałem i ten... no nieważne.-Rzekł blondyn i podrapał się po karku w geście zakłopotania.
-Widzisz nawet umyć się człowiekowi nie dasz. Potem się dziwisz, że w nocy ci nie daję spać. Dlatego jeśli pozwolisz udam się z powrotem do łazienki.
-Taaa idź już.
-Smutno ci? Czyżbyś chciał się ze mną umyć? Heh jak zwykle masz brudne myśli.
-Zamknij się!
-Ja? Przecież to ty mi kazałeś wyjść z łazienki. Pewnie miałeś nadzieję, że zobaczysz mnie nago, co? Albo to mydło tak cię martwi.
-Spadaj zanim stracę cierpliwość.-Mruknął zdenerwowany i poszedł do salonu, gdzie zapalił papierosa.
Czarnowłosy zamknął drzwi i uśmiechnął się  pod nosem.
"Wreszcie odszedł.... Tak idź do swojej ukochanej, za którą tak tęsknisz. Idź i wyżal się, rozpal swe serce, i spal me nadzieje..."


Blondyn siedział na kanapie i oglądał komedię w telewizji. Jednak w cale nie było mu do śmiechu. Był zdenerwowany, a zarazem rozczarowany. Tylko czym? Powinien się cieszyć, że ta menda dała mu spokój. Nie rozumiał swojego zachowania.
"Jak mogłem myśleć, że on się tak zachowa...przecież mogłem się spodziewać tego. Sam przyznał, nie obchodzi go moje życie, ale czy to prawda? Czy to były moje nadzieje, marzenia i chore fantazje?  Jak to możliwe, czy ja naprawdę chciałem, by on siedział i podsłuchiwał rozmowę. Czy pragnąłem, by poczuł smutek i zamknął się w łazience. Co bym zrobił gdyby to było prawdą? Czy chcę, by on coś do mnie czuł?"- Rozmyślał o niedawnej "sprzeczce", lecz z każdą sekundą jego umysł błądził, a on sam nie umiał znaleźć odpowiedzi. Nagle szum wody, który dochodził z łazienki, ustał. Izaya skończył się myć. Serce Shizuo zabiło mocniej.
"Co teraz?"
Informator ponownie ubrał się w granatowy szlafrok i wyszedł z toalety. Spojrzał w stronę salonu i ujrzał twarz swojego wroga. Skierował się do tego pokoju i usiadł na kanapie obok złotookiego. Atmosfera była ciężka, napięcie rosło.
-Co oglądasz?
-Jakąś komedię.
-Aha... Jak chcesz się umyć to łazienka jest wolna.-Mruknął i skierował swój wzrok w stronę telewizora.
Shizuo bez słowa poszedł i wziął szybki prysznic. Po chwili wrócił do salonu.
-Ej Izaya nie wiem jak ty, ale ja idę już spać.-Powiedział i przeniósł pościel na podłogę.
-Co ty robisz?!
-Chcę posłać łóżko...znaczy się podłogę. No wiesz tak jak dziś w nocy spaliśmy...
-Wiesz, myślę, że twoja sypialnia się przewietrzyła. Chyba tam będę spał. No chyba, że ty wolisz.
-Yhmmm-Blondyn na chwilę zaniemówił, lecz zaraz odpowiedział-Dobrze jak chcesz to idź, ja śpię na kanapie.
Brunet nic nie odpowiedział tylko zabrał swoją poduszkę i pomaszerował do pokoju. Od razu wskoczył na dwuosobowe łóżko i zakopał się pod ciepłą kołdrą.
"W gruncie rzeczy oboje możemy tu spać. To łóżko dla dwóch osób, ale....Nie! Nie będę spał z Shizusiem w końcu ma ukochaną. Nie chce robić sobie złudnych nadziei, ale i tak za późno..."-Jeszcze długo bił się z myślami, aż w końcu zasnął.
Rano powoli i niechętnie wstał, po czym udał się do salonu.
-Cześć...-Mruknął blondyn, który jadł kanapki i popijał je szklanką mleka.
-Witam, witam.-Odpowiedział cicho, tym samym martwiąc złotookiego.
-Coś się stało? Zawsze się wydzierasz, a teraz jakiś przymulony jesteś.
-Co miało się stać? Z tego co wiem wolisz ciszę i spokój, dlatego nie będę jak to ująłeś "wydzierał się".
-Jak sobie chcesz...Ej masz coś na szyi.
-Ja mam coś na szyi? Ciekawe co to i skąd się wzięło? Jak myślisz co to jest...
-Nie wiem...ugryzienie komara?
-Kurwa malinka, jełopie! Jedynym komarem to jesteś tu ty! Jak śmiałeś zniszczyć me piękne ciało.
-To nie ja! Kiedy miałbym to zrobić, co? Pamięta się takie rzeczy, szczególnie jeśli chodzi o ciebie.
-Masz bardzo twardy sen więc nie dziw się, że nie pamiętasz. Tak, dokładnie, zrobiłeś mi to podczas snu, wczoraj jak spaliśmy razem. Dlatego dzisiaj poszedłem do twojej sypialni. Zapewne twoja dziewczyna nie ma nic przeciwko takim czułością, ale trzeba czasem powstrzymać swe żądze. Co by było, gdyby nagle zachciało ci się kogoś przelecieć, hę?-Mówił zdenerwowany, lecz po chwili zmienił ton głosu.-Ale spokojnie...już wyzdrowiałem, dlatego dziś jak stąd wyjdę możesz zaprosić tą swoją ukochaną i wtedy będziecie mogli się zabawić! Heh wreszcie się mnie pozbędziesz, a jutro od nowa możemy rozpocząć naszą zabawę w kotka i myszkę!-Zaśmiał się, a następnie poszedł do łazienki i z hukiem zamknął drzwi.
Shizuo zaniemówił, lecz po chwili pobiegł za chłopakiem i spróbował otworzyć drzwi z marnym skutkiem.
-Izaya! O co ci chodzi wytłumacz mi! Skąd masz takie pomysły?! Podsłuchiwałeś?!
-Nie podsłuchiwałem, po prostu przez przypadek usłyszałem kawałek waszej rozmowy. Przygotuj mi jakieś ubrania, a ja w tym czasie się umyję i spadam do siebie.
Słychać było tylko szum wody.

Blondyn zastanawiał się czy Izaya mówił prawdę. Czy on rzeczywiście chce już wrócić do domu? Teoretycznie to jest bardziej niż wskazane. Przecież jeszcze niedawno byli wrogami. Jednak dobrze powiedziane "byli". Kim teraz są dla siebie? Tego jeszcze sami nie wiedzą.
Nagle drzwi od łazienki się otworzyły, z pomieszczenia wymaszerował pewien jegomość w granatowym szlafroku.
-Ej Shizuś prosiłem cię o coś!-Mruknął nie zadowolony, lecz nie uzyskał żadnej odpowiedzi.-Jak sobie chcesz, sam wezmę jakieś ubrania. A właśnie, zabieram ten szlafrok ze sobą! Bardzo mi się spodobał.
Brunet ubrał jakieś ciuchy, które były trochę na niego za duże, lecz nie miał wielkiego wyboru. Szafa blondyna, była zapełniona strojami od jego brata - Kasuki.
"Można by pożyczyć takie wdzianko....Zawsze się przyda do zbierania informacji i szantażowania Shizusia..."-Pomyślał, lecz ostatecznie porzucił tą ideę. Chłopak szybko się spakował. Praktycznie nie miał wielu rzeczy do zabrania. Jedynie telefon, leki od Shinry i szlafrok, z którym nie mógł się rozstać.
-Dobra to ja już się zbieram, jeszcze się napiję wody, ok?-Spytał nie oczekując odpowiedzi od blondyna, który od dłuższej chwili siedział cicho.

Izaya napił się i wrócił do salonu, gdzie zastał "bestię Ikebukuro" ubraną i gotową do wyjścia.
-To cześć! Idę do pracy!-Mruknął Heijwajima, po czym skierował się w stronę wyjścia.
Informator zamarł i chwile trawił słowa blondyna. Zdziwił się, ale po chwili ponownie ruszył do swojego celu - drzwi. Już chciał wyjść, lecz te zamkneły się tuż przed czubkiem jego nosa.
-Ej uważaj! Mogłeś mi złamać nos!-Krzyknął zbulwersowany, lecz nagle jego uwagę przykuł pewien dźwięk. A dokładnie dźwięk przekręcanego kluczyka.-Cc-co ty wyprawiasz?-Spytał i natychmiast nacisnął klamkę, lecz nie drzwi się nie otworzyły.-Ty mnie zamknąłeś? Aż tak mnie nienawidzisz, by zamknąć w swoim mieszkaniu, a może wręcz odwrotnie...dobra to już nie jest zabawne. Otwórz te drzwi...Otwieraj!-Shizuo mu nie odpowiedział, czyżby już poszedł do pracy?- Jeśli tego nie zrobisz zadzwonię na policję...Kasuka będzie zawiedziony słysząc o tym jak jego braciszek się stacza!
-Jak zadzwonisz to sam wpadniesz, doskonale znasz swoje położenie i wiesz, że ciebie też zamkną.-Mruknął blondyn.
"A jednak, jest tam. Pewnie mnie zaraz wypuści."-Pomyślał brunet i dalej próbował przekonać exbarmana, by go wypuścił z tego pomieszczenia.
-Mam świetne znajomości, nie ma mowy by mnie zapuszkowali!
-Mam siłę, nie ma mowy bym poszedł do pierdla.-Odpowiedział, zapalił papierosa i odszedł.
Izaya usłyszał oddalające się dźwięki kroków.
-Shizuś! Puść mnie! Mam klaustrofobie. Co pomyślą o tobie sąsiedzi. Tak nie można!-Chłopak jeszcze chwilę krzyczał i uderzał w drzwi. W końcu się poddał wiedząc, że nic mu to nie da.


---------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za przerwę i za tak krótki rozdział. Ogólnie tu powinien nastąpić tak zwany "The End", ale byłam zbyt leniwa.
Następny rozdział będzie już, na pewno (?) zakończeniem.
To tyle. Krótki wpis i krótka notka ode mnie ^^


wtorek, 16 lipca 2013

Eren x Rivaille cz.II

Tak to jest cz II.
Nie szukać cz. I bo jej jeszcze nie ma. Dlaczego zaczynam od środka? Dobre pytanie, chciałam to wyjaśnić w pierwszej części, lecz uznałam, że teraz będzie odpowiedni moment.
Po prostu postanowiłam się pobawić w słynnego Adama Mickiewicza.Oczywiście moje prace na pewno nie będą tak dobre jak jego, w końcu jest on jednym z polskich noblistów. Jedyna rzecz, która nas połączy to to iż nie będę dodawała części po kolei. Czyli tak jak on to zrobił w "Dziadach".
Mam nadzieję, że nie pomieszałam niczego. W razie problemów pytać.
Tak więc zapraszam na część drugą...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rivaille w końcu odnalazł trochę wolnego czasu, teraz siedział w pokoju swojego chłopaka i wypatrywał jego przyjścia. Wiedział, że Eren ma nocną wartę przy murze, dlatego uzbroił się w cierpliwość. Zegarek wskazywał 5:12.
"Jeszcze pół godziny..."-Pomyślał i zamknął oczy, by odciągnąć swój wzrok od "wszechobecnego bałaganu", goszczącego w owym pomieszczeniu.
Pokój Erena w żadnym wypadku nie był zagracony i brudny. Chłopak dbał o porządek tym bardziej, że jego ukochany był maniakiem czystości. Nie chciał, by Rivaille czuł się zgorszony, dlatego wszystko dokładnie wycierał, zamiatał i układał zanim czarnowłosy wstąpił do jego azylu. Jednak czasami kapral nie zawiadamiał o swoim przybyciu, tak jak teraz. Tym razem Rivaille był obrzydzony faktem, który dopiero zauważył. Mianowicie, na stole leżała zużyta chusteczka. Całkowicie psuła wygląd tego pokoju. Czarnowłosy mógł sprzątnąć ten śmieć, lecz nie miał zamiaru tego dotykać. Przecież Eren mógł wysmarkać się w tą chusteczkę, wytrzeć nią biurko lub użyć do innych- imntywnych celów.
Dlatego zamknął oczy i pogrążył się w swoich myślach. Niestety zmęczenie dało się we znaki więc po chwili usnął. Ciągłe walki z tytanami, treningi i misje pochłonęły jego całą energię.

"Uff na dziś koniec, jestem taki zmęczony...Nie! Muszę przestać o tym myśleć, nie chcę robić za zbędny bagaż. Muszę być silny, by wspierać bliskich mi ludzi."-Chłopak natychmiast zyskał nową siłę. Podbiegł do swoich przyjaciół.
-Mikasa, Eren! Wszystko w porządku? Nie wystrzeliliście pocisków więc raczej nie spotkaliście żadnych problemów, ale i tak postanowiłem się upewnić czy wszystko....gra.-Blondyn zaciął się widząc jak dwie postacie się kłócą.
-Mam cię dość!-Brązowowłosy krzyknął, po czym zauważył swojego przyjaciela- ... Oh Armin...hehehe...
-Dziękuję ci Arminie, że się martwiłeś, ale jak widzisz nic nam nie jest. A u ciebie wszystko ok?-Powiedziała Mikasa zupełnie zapominając o "małej" sprzeczce.
-Hm...tak. Dzięki.-Odpowiedział i dodał.-No to wracajmy... mamy kilka godzin, by się przespać.
-Racja, chodźmy
Trójka nastolatków zaczekała chwilę na resztę kompanów i wszyscy razem wrócili. Każdy był na swój sposób zmęczony, lecz mimo tego żołnierze nie tracili dobrego humoru, rozmawiali, śmiali się i żartowali. Mieli chwilę na odpoczynek. Jedynie wśród pewnej grupki panowała cisza i ciężka atmosfera. Eren wyraźnie był zdenerwowany na swoją przyrodnią siostrę. Szedł od niej jak najdalej. Armin nie wiedział co robić. W końcu pierwszy raz widział, by ta dwójka aż tak się kłóciła. Na początku próbował rozpocząć rozmowę i ich rozchmurzyć, lecz poddał się widząc, że nie przynosi to oczekiwanych rezultatów. Mikasa szła z twarzą wypraną z emocji. Po jakimś czasie podeszła do brązowowłosego, lecz nic nie mówiła. Chłopak natychmiast odsunął się. Dziewczyna z powrotem przysunęła się do niego. Eren ponowił próbę ucieczki,
 niestety na marne, czarnowłosa zaraz stąpała koło niego.
-Zostaw mnie!
-O co ci chodzi?
-Przestań za mną łazić!
-Muszę być przy tobie, by nic ci się nie stało.-Odpowiedziała ze spokojem
-Skąd ci takie bzdury przyszły do głowy?! Mam swój rozum i sam umiem o siebie zadbać, zresztą już ci to mówiłem.
-Nie zachowuj się jak dzieciak.
-Ja? Ja się tak zachowuję? To ty bez przerwy za mną łazisz!
-Zamknijcie się w końcu!!!-Krzyknął blondyn, nie miał zamiaru wysłuchiwać kłótni.-Jesteście najlepszymi przyjaciółmi. Eren zrozum, Mikasa chce tylko twego dobra. Nie odtrącaj jej. A ty Mikasa, zobacz...Eren nie jest taki mały i bezbronny. Racja jesteś silniejsza, ale on jest dorosły i sam za siebie odpowiada. Zauważcie to i przestańcie się kłócić! Kłótnia w niczym nie pomoże...
-Armin...-Oboje powiedzieli w tym samym czasie.
-Masz rację, wybacz. Dziękuję, że nadal się mną opiekujesz, ale Armin ma rację. Proszę spasuj trochę i przestań mnie kontrolować.
-Wybacz. Nie chciałam być twoim prześladowcą.
-W tym świecie jest wystarczająco dużo przemocy. Dlatego zbierajcie energię i walczcie z tytanami, a nie ze sobą.
-No w końcu dobrze gadasz. Muszę ich zniszczyć, chcę zabić je wszystkie. Te podłe kreatury już nigdy nie zabiorą mi bliskich!
-Wszyscy ich zniszczymy. Tytani zginą!-Nagle do rozmowy dołączyli się inni żołnierze.
-Razem ich zabijemy, macie rację!
-Teraz nastała nowa era, koniec życia w strachu!
-Już nie mogę się do czekać, by urwać takiemu chu*owi głowę!
-Ludzkość przetrwa!
I tak cała drużyna wróciła z nocnej warty całkowicie orzeźwiona, z nowymi siłami do walki.
-Dobra to widzimy się na śniadaniu, nie?
-Tak, dobranoc!
-Chyba dobry dzień.-Zauważył blondyn
-Heh no tak. No to dzień dobry! Idę spać...-Powiedział i skierował się do pokoju.
"Mam dwie godziny...opłaca się w ogóle iść spać?...-Chłopak otworzył powoli drzwi, skierował się w stronę łóżka-może odwiedzę Rivaille'a...,ale najpierw powinien się um..."-Nie dokończył myśli, gdyż zauważył pewną czarną czuprynę.
"Heh o wilku mowa...No to chyba się jednak zdrzemnę i odwiedzę Rivaille'a"
Eren po cichu  wszedł do łóżka.
"Czyżby czekał na mnie? Biedny zasnął ze zmęczenia..."
Delikatnie przytulił mniejszego chłopaka do siebie. Wziął głęboki wdech rozkoszując się zapachem swojego ukochanego.
-hmm Eren?-Zapytał zaspany kapral.
-Tak, wszystko w porządku, mamy jeszcze trochę czasu śpij.-Mruknął i odszedł w ramiona morfeusza.

Ciemnowłosy obudził się. Niechętnie wyszedł z objęcia swojego chłopaka i udał się po ciepłą kawę.Wrócił po chwili z dwoma kubkami pełnymi parującego napoju. Postawił je na etażerce, stojącej koło łóżka i zaczął budzić brązowowłosego.
-Eren...wstawaj.-Powiedział cicho do ucha swojego partnera
Zero reakcji.
-Już świt.-Tym razem głośniej rzekł.
Ponownie...zero reakcji.
-Wstawaj leniu śmierdzący!-Krzyknął
W dalszym ciągu zero reakcji...., a nie pomyłka Eren się przekręcił na drugi bok.
Rivaille zdenerwował się, dlatego przystąpił do ostatecznego ataku.Wszedł na łóżko i skopał nastolatka krzycząc:
-Pobudka!
-Auuu! Czemuż ty musisz być taki ostry?-Zapytał, lecz czując zapach świeżej kawy od razu wstał i ponownie zadał pytanie-To dla mnie?
-Dwóch przecież nie wypiję, aż tyle energii to mi nie potrzeba...
-Dziękuję! Kocham cię, kocham!-Krzyknął i przytulił chłopaka
-Pij bo wystygnie... -Mruknął, po czym sam sięgnął po swój kubek. Oboje wypili w ciszy, lecz nie była ona niezręczna. Mogli w spokoju cieszyć się swoją bliskością, nie potrzebowali słów.
-Eren, idź się umyć. Spotkamy się na dole.-Kapral rzekł. Wstał i chciał odejść, lecz ktoś go zatrzymał.-Puść mnie.
-Nie idź! Chodź ze mną pod prysznic.-Poprosił, jednak nie dostał odpowiedzi. Dlatego wstał i szczelniej objął swojego chłopaka.- Rivaille, proszę.
-Nie.
-Czemu?!
-Dobrze wiesz, że na samym prysznicu się nie skończy.-Mruknął i skierował wzrok w stronę łózka, znajdującego się za plecami Erena.
-Ale minęły aż dwa dni!-Krzyknął nastolatek, a Rivaille poczuł jak jego policzki czerwienieją. Na samą myśl o  minionych wydarzeniach robiło mu się gorąco.
-Czyli mam rozumieć, że dwa dni to tak długo?!
-Jak na libido nastolatka to tak...
-Ach dobrze, jesteśmy ze sobą aż dwa dni, to taki szmat czasu! Zerwijmy ze sobą! Przecież się zamęczysz tak długim związkiem! Albo mam lepszy pomysł. Odetnę ci głowę, by skrócić twe męki. Czeka cię jeszcze tyle dni. Chyba, że padniesz ofiarą jakiegoś żądnego krwi tytana...
-C-cco? Nie, nie o to mi chodziło! Ja chciałem tylko-Nie dokończył zdania bo czarnowłosy mu przerwał.
-Wiem co chciałeś, ale mi się "tego" nie chce robić. Wystarczająco mnie wymęczyłeś ostatnim razem. Dobra teraz idź mamy mało czasu.
-Dobrze wybacz mi.-Powiedział i zetknął usta z odpowiednikami swojego chłopaka. Jednak nie widząc sprzeciwu pogłębił pocałunek i teraz badał jego ciepłe podniebienie. Po chwili odłączyli się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Eren korzystając z okazji zjechał ustami na białą szyję Rivaille'a, obsypał ją pocałunkami. Czarnowłosy jedynie westchnął na tą pieszczotę. Nagle przez jego głowę przebiegła pewna myśl. Natychmiast chciał się oderwać od nastolatka, lecz ten jedynie przycisnął go mocniej do siebie, przyssał się do jego skóry, a następnie zacisnął na niej zęby.
"Cholera! Pieprzony dzieciak"
Eren poluźnił uścisk i czekał na atak. Jak się spodziewał, został ukarany. Kapral kopnął go, a następnie usiadł na jego biodrach.
-Co ty wyprawiasz?!
-Tylko cię pocałowałem...-Spróbował się wymigać. Jednak napotkawszy zimny wzrok swojego partnera dodał.-I zrobiłem jedną mała taką tyci tyci malinkę...
-No właśnie! Jesteś głupi!-Krzyknął, wstał z chłopaka i szybkim krokiem ruszył do łazienki.
"Nosz ja go zamorduję!"
Po chwili do pomieszczenia wszedł sprawca zbrodni. Ponownie objął czarnowłosego i spojrzał w odbicie lustrzane.
-Przecież nic nie widać...-Odezwał się i jak na zawołanie został ponownie uderzony, tym razem w policzek.
-Nic nie widać? Przyjrzyj się!
-Kurde po tym twoim uderzeniu będę mieć ślad...-Mruknął, po czym zaśmiał się na porównanie jakie dokonał w myślach.
-I z czego się cieszysz?
-Ja cię oznaczyłem, a ty mnie i jesteśmy kwita.
-Ehh idę się umyć, ty zrób to samo.
-Dobrze już idę.-Rzekł i poszedł do swojego pokoju.

-Gdzie młodszy Kapral Rivaille?-Spytała zmartwiona Petra
-Nie wiem, może coś mu się stało? Zawsze był punktualny.-Odpowiedział Auruo
-To przez Erena! To jego wina!
-Haha spokojnie! Pewnie coś sprząta. Znacie go.-Zaśmiała się dziewczyna w okularach, a widząc jak zespół westchnął dodała-Albo leży teraz pod Erenem i...
-Hanji! Przestań wymyślać nie stworzone historie!-Krzyknął czarnowłosy, który wszedł dopiero do pomieszczenia i już chciał ukarać dziewczynę, lecz się powstrzymał.-Co się tak gapicie?-Spytał widząc jak każdy wlepia w niego swoje oczy.
-Ekhm...Kapralu po co ci ...ten szalik? Jest ciepło.-Jako pierwsza odezwała się Petra.
-Ale mi jest zimno...
-Jesteś pewien? Kłamiesz, zaraz się przegrzejesz i nam zemdlejesz tu.-Powiedział Erd
-No faktycznie troszkę ciepło mi.-Mruknął, czując kroplę potu zbierającą się na jego czole, szybko ją otarł.
-To zdejmij go po co aż tak się nim opatuliłeś, co?
-Hmmm...to taka moda.-Odpowiedział, na co reszta załogi spojrzała na niego ze zdziwieniem.-No nawet Mikasa nosi szalik.
-Kapralu proszę nie pierniczyć i zdjąć ten szalik!-Odezwała się Hanji-Dobrze wiemy, że to kłamstwo, a więc...-Skróciła zdanie i złapała za zwisający koniec szalika. Tym sposobem pozbawiła czarnowłosego okrycia szyi.-No no, ładny znaczek tu mamy-Zagwizdała.-To też taka moda? Mikasa zdejmuj swój szalik i pokaż nam swój tatuaż!
-Co to ?
-...Tytan mnie ugryzł-Rivaille podał najgłupszą wymówkę jaką wymyślił.
-No coś mały ten tytan...Wiesz co, jestem przekonana, że to Eren jest tym owym tytanem i to on podarował ci taki ładny prezent. Hahaha-Brązowowłosa roześmiała się, a reszta załogi widząc wzrok kaprala, odsuneła się na bezpieczną odległość.
Rivaille zabrał dziewczynie okulary, a następnie kopnął ją.
-No cóż, potrzebowałaś małej lekcji dyscypliny. Dobrze to zacznijmy od...-Nie dokończył, bo przerwał mu czyiś głos.
-Ehmm kapralu wybacz mi za spóźnienie.-Powiedział chłopak.
-Eren co ty do cholery masz na głowie!-Krzyknęła Mikasa
-Ach to...to jest worek na ziemniaki. Wiesz słyszałem, że jest to ostatnio bardzo modne. Patrz ma nawet otwór na oczy!-Zaśmiał się i nerwowo podrapał po głowie skrytej pod "czapką".
"Idiota"-Pomyślał Rivaille i westchnął.

____________________________________________________________________________
Jak zwykle, na koniec notka ode mnie. Już w czerwcu wyjechałam na wakacje i doipiero teraz wróciłam. Tak więc nie miałam czasu na napisanie czegoś. Ogólnie zaczęłam Shizayę oraz Narusasu i miałam to wstawić podczas mojej nieobecności. Jednak nie zdołałam zrealizować tych planów. Przepraszam za zwłokę.
A jeszcze jedno, nie jestem na bieżąco z anime dlatego bohaterzy mają "troszkę" zmieniony charakter.(Mówiąc troszkę miałam na myśli bardzo) No, ale może to ooc przypadnie wam do gustu.

środa, 12 czerwca 2013

Yogi x Gareki cz.2

Nagle ich oczom ukazała się fontanna ze skandalicznie żółtą żabą.
-Dobrze już jesteśmy.-Oznajmił blondyn- O nie to znowu ona...-Dodał patrząc prosto w oczy płaza.
-O co ci znowu cho...-Nie dokończył, gdyż jego towarzysz przerwał mu w połowie słowa.
-A może ktoś ją pomalował tak dla żartu, albo to nowy gatunek lub twórcza wizja autora czy coś. A ty co o tym myślisz, Gareki?- Spytał się i skierował wzrok w stronę nastolatka, który usiadł na brzegu fontanny.
-Muszę odpowiadać?
-Auć! Jak zwykle taki zgryźliwy, ale wciąż uroczy!- Krzyknął i zajął miejsce obok czarnowłosego, który zignorował jego słowa, gdyż obmyślał nowy plan ucieczki.-Nawet nie myśl, by mi uciec!
-Skąd możesz wiedzieć o czym myślałem!?-Zbulwersował się.
-Proszę obiecaj mi, że już nie uciekniesz.-Zignorował pytanie.-Bardzo się martwiłem. Z resztą nie tylko ja, ale wszyscy. I Nai i Tsukumo...
-O czym ty...
-Bałem się, że coś ci się stanie. Szczególnie kiedy ten mężczyzna potraktował cię paralizatorem. Myślałem, że już nie wstaniesz. Co by było gdybyś umarł!? To było straszne, naprawdę się bałem o ciebie. Na szczęście się obudziłeś i jesteś tu ze mną!-Krzyknął i owinął swoje ramiona w tali nastolatka po czym zaczął go ściskać. Tym razem Gareki go nie odepchnął, a nawet odwzajemnił uścisk. Nagle poczuł jak jego ciało lekko się przechyla. Natychmiast odskoczył od blondyna, który z wielkim pluskiem wpadł do wody.
-Chciałeś mnie tu wrzucić!
-Tt-to nie tak!-Krzyknął przemoczony Yogi.
-Kłamiesz! Wtedy też kłamałeś, to był twój podstępny plan!
-To nie prawda! Wszystko co mówiłem było szczere, tak samo jak ten uścisk, dopiero potem wpadłem na pomysł by cię tu wrzucić.-Powiedział zgodnie z prawdą.
 -To był zamach na mnie!-Ponownie oskarżył swojego towarzysza, lecz uspokoił się troszkę słysząc, że wcześniejsze słowa były prawdziwe i nie należały do części tego spontanicznego planu.
-Był, ale nieudany. To co, Gareki? Może mnie przytulisz.-Powiedział z uśmiechem i wyciągną ręce w stronę chłopaka.
-Nawet się do mnie nie zbliżaj!
-Ależ Gareki! Nie chcesz się do mnie przytulić? Boisz się odrobiny wody?
-Najpierw się wysusz.-Odpowiedział i odskoczył od fontanny, by nie stać się ofiarą tego szaleńca.
-Czyli jak będę suchy to mogę cię przytulać do woli?-Spytał z przebiegłym uśmiechem.
-Nie łap mnie za słówka, dobrze wiesz co miałem na myśli.-Mruknął rumieniąc się lekko.
-Haha, czyli to znaczy, że mogę!-Krzyknął uradowany po tym jak zinterpretował słowa swojego podopiecznego. Blondyn chciał wyjść ze zbiornika, lecz poślizgnął się na mokrych kafelkach i z powrotem wpadł do wody. Gdy się wynurzył ujrzał małego zwierzaczka.-Nai?- Futrzak "zamienił się" w chłopca.
-Yogi nic ci nie jest?-Spytał zmartwiony chłopiec.
-Nie wszystko w porząd...-Ktoś mu  przerwał w połowie zdania.
-Yogi co ty wyprawiasz!?- Krzyknęła blond-włosa dziewczyna tym samym zadziwiając innych, gdyż nigdy wcześniej nie podnosiła głosu. Ogólnie rzadko kiedy się odzywa.-Jak ty chcesz wrócić na statek, jesteś cały przemoczony!?
-Spokojnie, zaraz się wysuszę.-Odparł przestraszony. Jego koleżanka czasami jest naprawdę przerażająca.
-Idziemy już, czy nadal będziecie odstawiać cyrk?-Spytał znudzony nastolatek. Już chciał odejść od fontanny, od której dzielił go niecały metr, lecz nagle się o coś potknął.
-Co do..-Nie zdążył powiedzieć- wpadł do zbiornika wielkim pluskiem, przy okazji ochlapując wszystkich swoich przyjaciół. Chłopak wynurzył się i usłyszał pewien charakterystyczny dźwięk.
~Beee beee
"Głupie owce"-Pomyślał, po czym poczuł jak ktoś go przytula.Tym ktosiem był nie kto inny jak pewien blond włosy fan Nyanperony.
-Łaa Gareki teraz oboje jesteśmy mokrzy i wreszcie mogę cię przytulić!
-Yogi odwal się ode mnie!-Czarnowłosy krzyczał i próbował się wyrwać z uścisku, jednak zaprzestał ruchu widząc, że nie przynosi to żadnych skutków.-A tak właściwie to skąd ta owca?
-Przyszła z nami, chciała nam pomóc poszukiwaniach! -Krzyknął Nai, a "zwierzak" zabeczał na potwierdzenie jego słów.
-Nienawidzę tych  głupich istot
-Oj Gareki po prostu nie możesz się pogodzić z przegraną. Ale chyba pamiętasz naszą umowę, czyż nie?
-Chyba kpisz, to była wina tego wrednego, wyrodnego i pokracznego stworzenia.-Wymieniając epitety wskazał ręką na winowajcę.
-Jaką umowę?-Zainteresowała się Tsukumo.
-Zaraz zobaczysz, tylko czy mogłabyś mi podać rękę i pomóc wstać?-Spytał Yogi, a dziewczyna bez cienia wątpliwości wykonała prośbę swojego kolegi. Niestety, źle zrobiła. Blondyn wciągnął ją do wody.
-Yogi!, jak mogłeś?-Mruknęła i plusnęła wodą w stronę chłopaka, jednak ochlapała też czarnowłosego i tak oto rozpoczęła się wielka wojna
-Ej ja też chcę-Krzyknął białowłosy i sam wskoczył do wody, wywołując ogromną falę. Po chwili dołączył do chlapaniny.
Wszyscy wyszli  z fontanny i właśnie się suszyli.
-Musimy szybko wracać by kapitan się nie dowiedział...
-Nie dowiedział? Czego mam się nie dowiedzieć-Spytał mężczyzna w czarnym cylindrze.
-Oh pan Hirato, ale skąd się pan...
-Owca.
-Hę?
-Owce tak jak króliki są wyposażone w kamery. Mogłeś o tym nie wiedzieć bo rzadko są używane. Jednak, kiedy nie mogłem was znaleźć posłużyłem się tym.-Powiedział, a grupa "zmokłych kur" zaczęła szeptać sobie coś na ucho.-Ej co wy tam knujecie?
-Hirato-san...mamy coś dla pana.-Powiedział Yogi z uśmiechem od ucha do ucha i szeroko otwartymi oczami. Blondyn sprawiał wrażenie szalonego psychopaty.
-Cco? Stójcie..nie podchodźcie do mnie!-Grupa zbliżyła się do ciemnowłosego mężczyzny i nim ten zdążył zareagować został dokładnie obściskany. Teraz stał ociekający wodą, tak jak reszta jego towarzyszy.
-No to możemy wracać!-Krzyknął zadowolony Yogi.
-Taa chodźmy już...-Mruknął ciemnowłosy nastolatek i zaczął się kierować ku wyjściu z parku, w którym znajdowała się ta nieszczęsna fontanna.
-Ej Gareki! Nie zapomniałeś o czymś?
-Hę? O czym niby...-Spytał niezbyt rozumiejąc o co chodzi blondynowi, lecz pochwili przypomniał sobie warunki umowy i zaczął krzyczeć-O nie! Nawet się nie waż!
-Gareki już za późno-Mruknął i złapał chłopaka w zgięciu kolan i ramion, po czym uniósł go.
-Głupi jesteś...-Warknął urażony nastolatek i skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej. Był zbyt zmęczony by się kłócić. Z resztą doskonale wiedział, że jak blondyn się na coś uprze to nie ma ucieczki. Innymi słowy- opór jest bezcelowy.
-Ej ja też chcę na ręce!-Krzyknął Nai i pobiegł do swoich przyjaciół, jednak nikt nie chciał wziąć małego nijego na ręce. Dopiero po dłuższych namowach Tsukumo postanowiła sprawić dzieciakowi radość. I w ten oto sposób chłopiec siedział na plecach dziewczyny na tak zwanego "barana".


_____________________________________________________________
Skończyłam. Niezbyt ciekawe, ale cóż ... chyba ujdzie.
Mam nadzieję, że się komuś spodoba.
Jeszcze później zrobię małą korektę bo teraz nie mam czasu.
I tak oto kończymy ten one-shot, a dokładnie to two-shot. ^^

Kurde... właśnie przeczytałam polskie Yoreki, można je znaleźć na fanfiction.net
Teraz nie wiem co robić. Autorka naprawdę wspaniale wszystko opisała. Jest mi wstyd za to co do tej pory napisałam. Zauważyłam, że wszystkie moje posty  przypominają wpisy przedszkolaka.
Ja naprawdę nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić, czy wszystko usunąć łącznie , czy przepisać lub zawiesić ten blog? Może poczekać jak troszkę poćwiczę lub wyleczę się z lenistwa, gdyż szczerze mówiąc każdy oneshot był pisany przez kilkanaście minut.(z wyjątkiem wspomnień, ale tam też pisałam spontanicznie). Bez żadnego planu. Byłam zbyt leniwa by się wysilić i coś dobrze zrobić. Mam stosy zaplanowanych fanficów, lecz co z tego skoro odkładam to na potem.
Zawsze myślę, że napiszę coś spontanicznie, gdyż chcę by te zaplanowane wpisy były dobrze napisane. I potem wychodzi jedno wielkie bagno. (Użyłabym innego słowa, lecz zostańmy przy tym ładniejszym)
Proszę o poradę, czy pisać dalej czy nie. Prawdopodobnie dostosuję się do własnych potrzeb i głosu mego rozumu, lecz chcę poznać wasze opinie na ten temat. Dziękuję

niedziela, 2 czerwca 2013

Eren x Rivaille - lunatykowanie

 Jak obiecałam napisałam ten oneshot. Myślę, że może wam nie przypaść do gustu ze względy na paring, ale trudno.
 Uwaga piszę by nie było nie domówień. Rivaille= Levi (Wiadomość tak na wszelki wypadek bo w anime ma być właśnie Levi, a w mandze Rivaille i wolę tą oryginalną,"mangową" nazwę)

-------------------------------------------------------------------------------------

-O matko co ci się stało?
-Nic ci nie jest, dasz radę sam to zrobić?
-Napadli cię tytani?
Takie i inne pytania nękały Erena od samego rana, a powodem było jego zabandażowane ciało.
Chłopak właśnie wychodził z jadalni, nie mógł zjeść w spokoju. Każdy się w niego wpatrywał jak na nowo odkryty gatunek wystawiony w zoo. Szybko szedł z głową skierowaną ku ziemi. Nagle na kogoś wpadł. Jedynym co zdążył zauważyć, przed zetknięciem z twardą glebą, były czarne włosy.
Już wiedział co go czeka. Zamknął oczy i czekał na dalszy tok wydarzeń.
-Bardzo przeprasz... Eren matko co się stało?-Spytała zaniepokojona Mikasa
-A to nic takiego.-Odpowiedział wymijająco i wstał z zamiarem odejścia, lecz dziewczyna przytrzymała jego ramie uniemożliwiając mu  ucieczkę.
-Kto ci to zrobił? Walczyłeś z tytanami?
-Gorzej...-Mruknął, a na samo wspomnienie o minionych wydarzeniach jego policzki przybrały odcień czerwonego.
-Eren co ci się stało, jak ty wyglądasz? Wszystko w porządku? Walczyłeś z tytanami?-Przybiegł Armin razem z kilkoma innymi osobami.
-Już mówiłem jestem cały i zdrowy! Co do tytanów....to było o wiele straszniejsze niż spotkanie takiego potwora.
Brązowowłosy przypomniał sobie całe wczorajsze zajście.
Doskonale pamiętał jak skończył swoją kolację i pobiegł od razu trenować. Bardzo się zmęczył, dlatego od razu po powrocie padł na łóżko i zmorzył go sen. Niestety nie potrafił sobie przypomnieć powodu jaki nakłonił go do wykonania tak niebezpiecznej czynności.
Wiedział, że śnił mu się wspaniały sen. Mógł wyjść poza mury otaczające miasto ze wszystkich stron. Nie istniało ryzyko połknięcia żywcem przez olbrzyma. Nie bał się, badał całkiem nowy świat. Zaczął się kierować w stronę pięknego miejsca. Były tam zielone drzewa, orzeźwiające strumyki, strome zbocza gór, których szczyty były pokryte śniegiem, oraz małe jeziorko, nad którym wisiała tęcza. Nie daleko zobaczył swoich przyjaciół i znajomych. Nawet jego rodzice stali zapatrzeni w krajobraz. Wtedy dostrzegł niską sylwetkę pewnej znajomej mu postaci postanowił tam podbiec. Nagle wszystko zniknęło, on powrócił z krainy snów do rzeczywistości. Chłopak powoli przetarł swoje oczy i rozejrzał się po pokoju. I wtedy zrozumiał, że to nie była jego sypialnia. Nie wiedział gdzie się znajduje dopóki nie poczuł ciepła ciała leżącego koło niego. Obawiał się, lecz w końcu spojrzał w bok i ujrzał czarnowłosego chłopaka.
"Rivaille? Jak on słodko wygląda"-Rozmarzył się, jednak po chwili jego umysł przeanalizował fakty.-"O kurcze to Rivaille! Gorzej już być nie mogło....właściwie to będzie wtedy kiedy się obudzi. Muszę stąd wiać inaczej mnie zabije!"-Eren próbował wstać, ale niestety z marnym skutkiem. Nogi kaprala były owinięte wokół jego talii, przez co nie mógł się ruszyć. Właściwie to chciałby zostać w tym łóżku i przytulać kruczowłosego bez końca, lecz gdyby tak zrobił.... jego życie postawione byłoby na szali. Chłopak by mu tego nie wybaczył. Już wystarczająco go zdenerwował za dnia.
A gdyby tak poszedł normalnie spać i udawałbym idiotę....nie i tak nie uwierzy
"Chyba jestem przypięty do tego łózka....w sumie mi to nawet nie przeszkadza, ale jak on się zbudzi..."-Pomyślał przerażeniem, jednak w końcu wymyślił pewien plan. Będzie leżał i obserwował Rivailla, może uda mu się znaleźć okazję do ucieczki, a jak nie to trudno. Przynajmniej popatrzy sobie na swojego ulubionego członka zawiadowców.
Eren oglądał delikatne rysy na jego twarzy, widział każdy najmniejszy ruch klatki piersiowej przy wdechu i wydechu. W końcu niesiony dziwnym uczuciem przytulił się do czarnowłosego. Jego ciało było przyjemnie ciepłe. Nim się obejrzał usnął tuląc do siebie mniejszego chłopaka.

Rivaille zawsze potrafił wstać wcześnie bez nastawiania budzika. Umiał się obudzić, o każdej godzinie. Chciał już wstać, lecz poczuł dziwny ciężar na swoim ciele.Otworzył oczu i ujrzał Erena. Chłopak spał pogrążony w głębokim śnie. Na czole czarnowłosego pojawiła się pulsująca żyłka. Potem bez chwili namysłu wykopał swojego"nocnego towarzysza" na podłogę.  Nim chłopak zareagował i zdążył wstać, Rivaille już przy nim siedział i przygotowywał się do następnego ataku. Jednak przed uderzeniem postanowił dowiedzieć się powodu dla, którego miał okazję spędzić miłą noc z Erenem
-Oj dzień dobry, sir.
-Witam. Widzę, że nie jesteś zaskoczony moją obecnością to znaczy, że przyszedłeś tu dobrowolnie i teraz jesteś gotowy ponieść karę, czyż nie?
-Nie ! Znaczy wiedziałem, że kapral tu jest, znaczy się nie w pełni no bo nie miałem pojęcia.-Brązowowłosy zaczął się nieumiejętnie tłumaczyć.
-Hę?
-No bo ja w nocy lunatykowałem...i tak się stało, że tu mnie tak jakby nogi same przyniosły.
-Często ci się zdarza lunatykować ?
-Nigdy, sir- Odparł zgodnie z prawdą.
-Rozumiem...-Mruknął, po czym jeszcze spytał-A pamiętasz może co ci się śniło?
-No trochę. Pamiętam, że był to piękny sen, w którym tytani nie mieli prawa bytu i mogliśmy wyjść za te okropne mury. Widziałem przecudne miejsce, były tam drzewa rzeki i tęcza! A później, się obudziłem i zauważyłem twoją twarz.-Tutaj zrozumiał, że za dużo powiedział.
-Skoro wiedziałeś, że lunatykowałeś i byłeś u mnie to czemu nie poszedłeś.
 -Wyglądałeś tak spokojnie i tak jakby....słodko, że nie chciałem cię budzić.-Odpowiedział na co młodszy kapral się zarumienił, lecz szybko odwrócił wzrok by zakryć zawstydzenie.
-Rozumiem...wiesz, że kara i tak cię nie ominie.
-Spodziewałem się tego.-Mruknął i przygotował się na cios, który nie nadszedł. Zamiast tego poczuł delikatne muśnięcie swoich ust. Natychmiast otworzył oczy, które zamknął wcześniej, lecz czarnowłosy już się od niego odsunął.-To ta kara? Chyba je polub...-Nie dokończył, a został uderzony w twarz.-Auuuuu! Dlaczego mnie pocałowałeś, a teraz bijesz?
-Lunatykowałem..., a teraz się zbudziłem.-Mruknął i kolejny raz kopnął Erena.


-Haloooo! Eren słyszysz mnie?
-O nie on chyba ma jakiś uraz wewnętrzny bo nie kontaktuje!-Ktoś panikował
-Ah, co? Przepraszam zamyśliłem się...
-Powiesz nam co ci się przydarzyło?-Mikasa ponowiła pytanie.
-Ech cóż....jakby tak to ująć. Mała sprzeczka z młodszym kapralem Rivaillem.-Odpowiedział nie ujawniając szczegółów i podrapał się po tyle głowy.
"Chyba będę częściej lunatykował....może następnym razem zmieni rodzaj kary ?"

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Mam nadpiję, że do zniesienia. ^^
Bym zapomniała, wzorowałam się troszkę na pewnym doujinie, naprawdę fajny, lekki i troszkę krótki.
Oto LINK
 Warto wspomnieć, że autorka tego bloga często dodaje różne doujiny więc warto zajrzeć i się na chwilę zatrzymać.
Postanowiłam też dodać link do wszystkich komiksów, które ona dodała/zreblogowała.
LINK

sobota, 1 czerwca 2013

Shizaya-Zmienność III

 Okey króciutki rozdzialik Shizayi, nie wnosi nic nowego, lecz sami chcieliście. Myślę, że następny będzie dłuższym i ostatnim, gdyż na początku było zakładane, że to ma być oneshot. To tyle.
Dziękuję za uwagę i przepraszam za zwłokę oraz tak kiepski rozdział po taaaak dlughim czasie.

Ps 1999 wyświetleń jeszcze jeden i 2000. Nie spodziewałam się, że aż tyle tego będzie.
----------------------------------------------------------------------------------------
Czerwonooki chłopak już od dawna nie spał, zawsze był rannym ptaszkiem. Teraz leżał na brzuchu swojego wroga i przyglądał się jego pogrążonej we śnie twarzy. Było to nadzwyczaj ciekawe zjawisko, bowiem nigdy nie miał okazji by przyjrzeć się Shizuo z bliska, zresztą nie widział go jeszcze takiego spokojnego. Od zawsze uwielbiał obserwować ludzi, to było jego hobby. Kochał wymuszać skrajne emocje, jednak z Shizuo było inaczej. U niego widział tylko gniew.  I właśnie to tak go przyciągało. Nie był on kolejną marionetką, którą Izaya mógł kontrolować. On był inny....nieprzewidywalny, nieobliczalny. Nawet jego farbowane włosy i strój barmana wyróżniały się z tłumu. Ogólnie brunet uważał, że jest całkiem przystojny, właściwie bardzo, bardzo przystojny. Nie chciał przyznawać się do takich myśli. Zawsze tłumaczył ten fakt tym iż jest obserwatorem i tylko oceniał urodę oraz zachowanie ludzi bez wpływu na swoje uczucia.Nigdy nie był nieobiektywny, badał sytuację i dopiero wtedy mógł stwierdzić jakieś fakty.
Nagle z jego myśli wyrwał go pewien nikły ruch. Zawsze był uważny, dlatego z łatwością zauważył jak powieki Shizuo delikatnie drgają. Postanowił udawać, że śpi. Chciał zobaczyć co zrobi blondyn, widząc głowę informatora na swojej klatce piersiowej. Zamknął oczy i wtulił się w swój nowy "materac".
Nie widział nic z pod zamkniętych powiek, lecz wyczuł jak mężczyzna leżący pod nim podnosi rękę by przetrzeć oczy. Potem poczuł jak kładzie rękę na jego biodrach. Z emocji wstrzymał oddech i wyczekiwał następnych wydarzeń. Miał nadzieję, że złotooki z powrotem położy się i uśnie, a on w spokoju będzie mógł przeprowadzać swoje obserwacje.
Nagle został zrzucony na podłogę, zupełnie tego się nie spodziewał więc od razu zaczął krzyczeć.
-Ej co ty wyrabiasz?! Nie widziałeś, że spałem?!
-Nie kłam. Każdy głupi wie, że nie spałeś.-Opowiedział spokojnie i wstał by rozciągnąć kości.
-Niby jak ?-Spytał zdenerwowany za tak niemiłe "obudzenie go".
-Oddech...-Mruknął zaspany
-Hę?
-Ech...jesteś informatorem powinieneś wiedzieć takie podstawowe rzeczy. Zazwyczaj, gdy ktoś śpi to ma miarowy oddech, ty zaś wstrzymałeś wdech...
-Bardzo mądrze jak na ciebie, nie wiedziałem, że możesz być na tyle spostrzegawczy by zauważyć taki detal. Ale wiesz...mogę mieć pewne problemy ze spaniem...i co wtedy?-Odpowiedział posyłając swój słynny kpiący uśmieszek.
-Gdy cię zepchnąłem od razu zacząłeś krzyczeć, nie wyglądałeś na bardzo śpiącego i zaspanego. Mogę stwierdzić, że nie śpisz od..... co najmniej paru godzin. Zastanawiam się tylko czemu leżałeś na mnie. Planowałeś mnie zabić?
-Dobrze wiesz, że ciebie nie da się zabić gołymi rękoma, a ja po prostu spałem.
-Jak sobie chcesz-Westchnął i wyszedł z salonu.
Brunet natychmiast się zerwał i pobiegł za nim.
-Gdzie idziesz?
-....Do kibla, chcesz mi potowarzyszyć?
-Podziękuję.-Powiedział i odwrócił się w przeciwną stronę, by zakryć swój rumieniec.Po chwili usłyszał jak drzwi się otwierają. Od razu skierował się z blondynem do kuchni.
Złotooki podszedł do lodówki, a brunet nonszalancko oparł się o framugę drzwi.
-Co będziesz jadł ?
-Herbatę i płatki czekoladowe.-Odpowiedział i usiadł czekając na posiłek.
Śniadanie zjedli w ciszy, później postrach Ikebukuro wstał i skierował się w stronę drzwi. Oczywiście informator pobiegł za nim.
-Ej gdzie idziesz ?
-Matko jaki ty jesteś męczący. Widać, że nudzi ci się.
-Po prostu zbieram informację.
-To zbieraj, ale nie o mnie.Wychodzę do pracy-Mruknął i dodał w myślach " Pierwszy raz tak się cieszę, że idę do pracy. Przynajmniej tam odpocznę."-Dobra to idę, cześć!
-Powodzenia w pracy. No szkoda, że przeżywam okres rekonwalescencji, tak to bym cię pomęczył.
-Wystarczająco mnie męczysz w domu. A! Bym zapomniał. O piętnastej przyjdzie Shinra by cię zbadać.
-Ok! To na razie miłego dnia w pracy.Mam nadzieję, że walnie cię samolot
-Samolot?
-No taki latający metalowy ptak....nieważne może być też autobus.-Powiedział i już chciał zamknąć drzwi, lecz zobaczył, że Shizuo się lekko uśmiecha.-Coś cię bawi?
-Taa...
-Co? Powiedz!
-Może mam jakiś spaczony humor, ale wygląda to tak jakbyśmy byli jedną rodziną. Ja idę do pracy, a mój kochanek/kochanka żegna mnie przy drzwiach stojąc w samym szlafroku.-Powiedział lekko się rumieniąc.
-Głupi jesteś, nawet tak nie mów!-Oburzył się brunet, lecz i jego policzki pokrył szkarłat.
-Nie mówię, że jesteśmy razem, ale że tak to wygląda.
-No może trochę.-Pomyślał i się zaśmiał-Tylko nie zapomnij odebrać dzieci z przedszkola i nie spóźnij się na obiad!
-Od kiedy mamy dzieci? Czemu ja nic nie wiem?
-Wiem wiem, to niewdzięczne stworzenia....no to ....nie zapomnij tylko o tej kolacji !
-Kolacja? Czy przypadkiem nie miał to być obiad?
-Obiadokolacja -Chłopak wczuł się w rolę.-Dzisiaj mi obiecałeś, że spędzisz ze mną wieczór więc, żadnych wyjść na piwo z kolegami.
-Pamiętam pamiętam, ciebie też się to tyczy.-Zaśmiał się, a gra nawet mu się spodobała-No dobrze muszę iść.
-Cześć!
-A gdzie pocałunek na pożegnanie? -Zażartował i już chciał odejść, lecz poczuł jak chłopak złapał go za ramię i szybko cmoknął w usta. Oboje zaczerwienili się.-Żartowałem z tym pocałunkiem...
-Ja też. Myślisz, że to było moje marzenie? Zresztą w ogóle nie jesteś romantyczny phi!-Prychnął, lecz to też była część zabawy w "dom"
-Odezwał się aseksualny dupek...-Powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Po chwili staną w miejscu i przejechał palcem po swoich ustach, jednak szybko się poprawił, przypominając sobie o tym, że brunet może spoglądać na niego zza wizjera.

Izaya, przez chwilę obserwował swojego wroga jak odchodzi. Dopiero, gdy zniknął z jego pola widzenia odsunął się od szkiełka umieszczonego w drzwiach. Nudziło mu się i to bardzo. Dlatego postanowił nie marnować czasu i zebrać parę informacji. Usiadł na kanapie i wziął do ręki laptop, prawdopodobnie należący do Shizuo.
"Oby miał internet, mam nadzieję, że nie ma ustawionego żadnego has... oczywiście musiałem wykrakać."-Chłopak westchnął widząc miejsce na wprowadzenie hasła. Jednak postanowił spróbować i odszyfrować tą enigmę. Wpisywał frazy takie jak : Kasuka, braciszek, mleko, kaczka, Ikebukuro i nic. W końcu postanowił dla żartu wpisać "Menda Izaya" i dziwnym trafem udało mu się.
-Za tą mendę to mu przywalę...
Brunet wszedł na czat dollars'ów i jak zwykle zalogował się pod nickiem Kanra. Pogadał chwilę z Tanką tarou i dowiedział się paru ciekawych rzeczy. Już miał wyłączyć laptop, lecz postanowił poszperać w historii. Niestety nie znalazł niczego co by go zainteresowało. Jakieś sklepy elektroniczne, strony z najnowszymi wiadomościami i w sumie to wszystko. Co jakiś czas, dla urozmaicenia pokazywało się youtube, ale też jakieś filmiki ze śmiesznymi zwierzakami..
"Ech pewnie wyczyścił historię, trudno."-Czerwonooki odłożył sprzęt na miejsce i poszedł wziąć prysznic.
Nie miał zbyt wiele czasu, Shinra miał być o 15 by go zbadać więc szybko zakończył tą czynność. Wyszedł z kabiny i podszedł do wieszaka przy lustrze by wziąć ręcznik. Nagle jego uwagę przykuła dziwna rzecz.
"Co do....Kurwa! Ja go normalnie zabiję! Jak on śmiał.!"-Izaya niezwykle się wkurzył, lecz uznał, że później sobie pogada o "tym" z panem Shizuo.
Wytarł się ręcznikiem i ponownie ubrał cieplutki szlafrok.Znowu wrócił do salonu,  wcześniej parząc sobie herbatę w kuchni. Nagle usłyszał donośne pukanie.
-Wejść!-Krzyknął i zauważył, jak przez framugę przechodzi Shinra
-Witaj Izaya! Widzę, że jeszcze żyjesz, to dobrze. A jak tam zdrowie?-Od razu przystąpił do pytań.
-Wspaniale-Odparł z sarkazmem- Dobra rób co masz robić i spadaj...
-To było nie miłe.-Odparł z urazem, lecz na jego twarzy wciąż malował się uśmiech.
-Nie mam dziś nastroju.
-Ech biedactwo ....-Stwierdził i zaczął badać bruneta.
Lekarz właśnie skończył swoją prace i wracał do domu zostawiając czerwonookiego samego w domu. Jednak nie na długo, gdyż pół godziny po wyjściu lekarza wrócił Shizuo.
-Witam kochanie!
-Ledwo przeszedłem przez framugę drzwi, a ty już mnie denerwujesz. Chyba załatwię sobie jakieś nadgodziny.
-Nie marudź i chodź! Zamówiłem sushi i zostawiłem ci trochę. Wiesz to dość hojny gest z mojej stro...
-Czego mi dosypałeś-Przerwał mu w połowie zdania
-Spokojnie nie zatrujesz się. Niestety nie posiadasz w swoim mieszkaniu niczego szkodliwego.
-Jakoś ci nie wierzę. Jedz pierwszy
-Ale ja już jadłem.-Powiedział, lecz widząc nieugięty wzrok blondyna, podniósł kawałek otooro. Powoli wsadził do ust, a potem ze smakiem oblizał palce.-I widzisz, niezatrute!
-Niech ci będzie, lecz nadal ci nie wierzę.
Shizuo na początku nie pewnie spróbował, lecz nie wyczuł żadnej dziwnej przyprawy więc już bez obaw konsumował resztę dania
.Teraz siedział na kanapie koło Izayi. Był wyraźnie spięty czując na sobie namolny wzrok bruneta.
-Nie masz co robić? Cały czas za mną łazisz lub gapisz się na mnie.
-Pracuję!
-Hę?
-Zbieram informację o tobie, może mi się coś przyda podczas następnej walki.
-Jeśli natychmiast nie zaprzestaniesz tej czynności to nawet nie zauważysz kiedy następna walka się zacznie.-Zagroził mu zaciskając dłonie w pięści.
-Oj Shizuś jak zwykle pewny swoich umiejętności . Jak do tej pory twoje groźby na nic się nie zdały.-Powiedział i  by zademonstrować swoją odwagę położył głowę na kolanach blondyna.-Jesteś potulny jak baranek.
-Ty mały...-Właśnie podniósł rękę, lecz informator pokiwał mu rozkazującym palcem przed twarzą.
-A a a. Nie bije się bezbronnego.
-Kurwa ja ci dam bezbronnego...-Szykował się do ataku, lecz nagle poczuł wibrację w kieszeni. Szybko wyją telefon, a gdy na ekranie pojawił się numer osoby dzwoniącej jego oczy zrobiły się wielkie jak talerze. Szybko zrzucił bruneta z kolan. Chciał już odebrać połączenie, lecz przypomniał sobie, o pewnej wrednej osobie, która właśnie siedziała koło niego zabierając potrzebny do życia tlen. Dlatego rzucił szybko w stronę Izayi "Spróbuj tylko podsłuchiwać" i odszedł do swojej sypialni.
Oczywiście brunet od razu usiadł pod zamkniętymi drzwiami pokoju, w którym blondyn prowadził rozmowę i słuchał. Każde maleńkie słowo doszczętnie badał, drżenie głosu Shizuo lub jego ściszenie. Cała rozmowa wryła mu się w pamięci, a najbardziej ostatnie słowa "Dobranoc kochanie, kolorowych snów, będę za tobą tęsknił."
Klik
Charakterystyczny dźwięk towarzyszący przy wyłączaniu telefonu dał znać, że to najwyższy czas na ewakuację. Jednak czarnowłosy zamarł i nie mógł wykonać żadnego ruchu. Dopiero, gdy usłyszał zbliżające się kroki pobiegł do łazienki i zamknął drzwi.
-Izaya gnoju! Wiem ,że podsłuchiwa...hę?-Już zaczął krzyczeć, gdyż spodziewał się ujrzeć swojego wroga koczującego pod drzwiami. Jednak nigdzie nie widział tego kpiącego uśmiechu. Przeszło mu przez myśl, że może faktycznie chłopak postanowił dać mu spokój i siedział grzecznie na kanapie. Niestety tam też go nie był. Blondyn szybko zajrzał do kuchni, lecz gdy nie znalazł tam informatora postanowił skierować się do łazienki.Pociągnął za klamkę, jednak drzwi nie chciały się otworzyć.
-Izaya jesteś tam?-Spytał. Odpowiedziała mu głucha cisza.-Wiem, że tam jesteś!
-To po cholerę się pytasz skoro wiesz?!


------------------------------------------------------------------------------
Tym miłym akcentem zakończymy. Jak mówiłam, nie było czym się podniecać zwykły szary rozdział, nie wnoszący nic do fabuły.
Myślę, że teraz napiszę oneshot Eren x Rivaille co wy na to? (I tak na piszę :P ) Tak swoją drogą, coś duże tego paringu jest. Ciekawe co będzie, gdy dostaniemy nowy odc z Rivaillem >:P Właście trwa jego emisja, niestety dopiero w Japonii, ale już jutro powinno być przetłumaczone.
Pisać jak ktoś zauważy błędy. Jutro jeszcze raz przeczytam i może coś dopiszę lub poprawię.Może dodam jeszcze parę scen bo dziś nie dałam rady, a mi naprawdę zależało by coś napisać na dzień dziecka.
Tak teraz patrzę to faktycznie dawno dodałam poprzedni rozdział. (Dwa miesiące temu) Przepraszam!
Ah bym zapomniała! Dzięki Kisarin, że przypomniałaś o pewnej rzeczy!
Spróbujcie odgadnąć co też Izaya znalazł i czemu się zdenerwował. (Łatwo się domyślić, lecz mam dwa pomysły na to i nie wiem, który wybrać.)