czwartek, 30 maja 2013

Kakairu-przyjaciele

 Oczywiście przepraszam za tak długą nie obecność, ale nie miałam czasu nawet na porządny sen. Zresztą wciąż mam parę spraw do załatwienie. Dlatego notki na chwilę będą pojawiać się bardzo rzadko, ale w tą przerwę postaram się nadrobić zaległości. Z resztą mam nową klawiaturę, do której się nie przyzwyczaiłam i troszkę trudno mi się na niej pisze. To chyba tyle na obecną chwilę więc zapraszam do lektury.
Uwaga! Jest to bardzo bardzo lekki shounen-ai. Ogłaszam by nikt nie oczekiwał cudów łóżkowych.
Być może nastąpi druga część, ale nie teraz bo tak obiecuję i potem nie dokańczam.
Byłabym szczęśliwa jeśli będziecie poprawiać moje błędy. Gdyby ktoś coś zobaczył to pisać w komentarzu.

-----------------------------------------------
Mały, siedmioletni chłopiec bawił się na polanie ze swoim pluszakiem-Panem Misiem.Był uśmiechnięty od ucha do ucha, wszystkie jego troski i zmartwienia odleciały w podróż do dalekiej przyszłości.
Dzień był ciepły, słoneczko grzało, a niebo było nieskalane ani jedną chmurką, wydawać się mogło, że cały świat jest jednym wielkim źródłem szczęścia.Niestety to nie jest prawdą....Nawet taka młoda osoba jak Iruka to wie. Gdy był jeszcze niemowlakiem stracił swoich rodziców. Byli oni dzielnymi i odważnymi wojownikami, gdyż zginęli poświęcając życie dla dobra ojczyzny. Chłopiec nie pamięta swoich rodziców, lecz mimo to jest z nich dumny, jednak marzy o rodzinnym cieple, którego nigdy nie doznał.
(Emmm przepraszam, lecz troszkę mi się wdarła mała paranoja.Bohater raz jest szczęśliwy raz nie. No cóż zwalmy to na trudny okres dojrzewania...w wieku siedmiu lat)
Mimo trudu jakiego doznał w swoim życiu, zawsze stara się myśleć pozytywnie i znajdować same zalety sytuacji w której się znajduje.Nawet teraz mimo panującej wojny domowej odnalazł małe zacisze, swój azyl.
Właśnie przyglądał się razem ze swoim misiem, motylkowi, który fruwał z kwiatka na kwiatek.Owad był piękny, jego fioletowe skrzydła usiane były białymi kropkami. Brązowooki pierwszy raz widział takiego motyla, dlatego był bardzo zafascynowany owym stworzeniem.
Nagle na skraju polany, tam gdzie zaczynał się gęsty las, ujrzał grupę ludzi. Na początku przestraszył się obcych, lecz po chwili zobaczył widniejące na ich głowie opaski z symbolem wioski, w której się urodził-Konoha. Lęk minął tak szybko jak przybył. Iruka dalej wpatrywał się w ninje, aż w końcu dostrzegł, że grupa składa się z jednego dorosłego osobnika i 3 dzieci-dwóch chłopców i jednej dziewczynki. Z początku nie wywarło to na nim żadnego wrażenia bo sam miał niedługo iść do akademii. Dlatego powrócił do swojego poprzedniego zajęcia, jakim była obserwacja motyla.
Kontem oka dojrzał, że grupa się oddaliła, a potem całkowicie zniknęła w lesie.
Chłopiec jeszcze chwilę oglądał motylka, lecz ten odleciał.Brązowooki nie zastanawiając się pobiegł za owym okazem zostawiają swojego przyjaciela-Pana Misia. Niestety mały, zwinny owad znikną w głębi lasu tym samym kończąc zabawę.
-Papa motylku!-Iruka krzyknął za swoim nowym przyjacielem i skierował się w stronę domu. Nagle ujrzał znajome postaci- to była ta sama grupa ninja, którą wcześniej widział! Jednak coś się zmieniło.
Chłopiec dostrzegł, że brakuje w niej jednej osoby, a mianowicie chłopaka w goglach.
'Czyby go zostawili w lesie?Może poszedł do domu....'-Rozmyślał, gdy uderzyła go jeszcze jedna myśl-'A mo... może zg-gin-ną....'-Szybko pokręcił głową celu wyrzucenia tego pomysłu, przecież niedawno go widział całego zdrowego i zadowolonego. To nie możliwe by umarł! Pewnie mama wzywała go na obiad i musiał szybciej wrócić do domu, tak... tak pewnie było.
Następną rzeczą jaką ujrzał był pewien szaro-włosy osobnik. Postać ta trzymała się za oko, a z pod jego ręki ciekła krew. Obok stąpała młoda kunoichi i podtrzymywała kolegę za ramię, a za nimi kulał blond-włosy mężczyzna. Wszyscy mieli ogromny smutek wypisany na twarzy. Nikt nic nie mówił, szli w ciszy.


Iruka doszedł do swojego domu i od razu położył się zmęczony do łóżka, lecz wtedy zauważył, że czegoś mu brakuje. Nagle przypomniał sobie o Panu Misiu. Szybko wyskoczył z pod kołdry, by przeszukać pościel. Później pobiegł do salonu i spojrzał pod kanapę, wszystkie krzesła oraz stół, tam go nie było. Zajrzał do dużej szafy, najmniejszych szufladek, lecz z każdym przeszukanym miejscem czuł coraz większy smutek, w kocu postanowił zajrzeć pod poduszkę, jednak tam też go nie odnalazł. Poczuł, jak  do jego oczu napływają słone łzy, lecz szybko je starł wmawiają sobie, że jego miś na pewno się znajdzie jutro rano.
Gdy się obudził od razu przystąpił do szukania swojego przyjaciela. Jeszcze raz przeszukał mieszkanie, po czym wyszedł do miasta. Odwiedził swój ulubiony sklepik z cukierkami, mały park, w którym często przebywał, w końcu postanowił udać się do hokage. Zebrał wszystkie pieniążki, schował do sakiewki i ruszył w drogę.
Strażnicy mieli chyba przerwę bo bez problemu przeszedł przez drzwi i wtargną do gabinetu najsilniejszej osoby w wiosce. Jak przewidział, hokage siedział przed biurkiem i palił swoją fajkę.
-Dzień dobry czcigodny hokage.
-O witam! Iruka coś się stało, że przyszedłeś?-Spytał Sarutobi zdziwiony swoim młodym gościem.
-Chciałem poprosić o misję poszukiwawczą!-Odrzekł zdeterminowany chłopczyk.
-Misję?
-Tak misję! Wczoraj mój najlepszy, a zarazem jedyny przyjaciel zniknął i być  może został uprowadzony! Dlatego chcę by pan wysłał ekipę poszukiwawczą.
-Ale...
-Mam nawet pieniądze-Krzyknął i rzucił sakiewkę na stół.
-Nie o to chodziło...-Odrzekł hokage-'Co robić, przecież nie wyślę ekipy by szukała jakiegoś pluszaka...'
Iruka już chciał się kłócić, lecz drzwi do gabinetu się rozchyliły. Po chwili do pokoju wszedł siwowłosy chłopak z bandażem na oku.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale podobno wzywał mnie pan bym zdał raport o śmierci Obito...-Rzekł głosem wypranym z emocji.
" zdał raport o śmierci Obito..."-Te słowa krążyły po głowie młodego Umino.
'Może Obito to jego rybka, lub inne zwierzątko...'-Próbował sobie wmówić, lecz jego instynkt mówił inaczej.
-Ech dobrze, Iruka!Znajdziemy Pana Misia, dobrze?-Westchnął Sarutobi, czuł się źle wiedząc, że musi okłamać chłopca, lecz nie może wysłać nikogo na taką zbędną misję. Będzie musiał powiedzieć, że zginął lub kupi mu nowego pluszaka.
-Naprawdę?! Dziękuję!-Krzyknął i uściskał mężczyznę.-To sakiewkę kładę na...
-Nie musisz nic płacić.W końcu to twój przyjaciel.-Powiedział z uśmiechem, a ranny chłopak tylko się przysłuchiwał ich rozmowie.
-Jeszcze raz dziękuję, do widzenia!-Krzyknął i wybiegł radosny z gabinetu.-'Nie martw się misiu, na pewno cię znajdą'

-Jego przyjaciel zaginą?-Spytał szaro-włosy.
-Tak, ale jego przyjacielem jest pluszak.
-Pluszak?-Zdziwił się.
-Tak, nazywa się Pan Miś.
-Planuje pan go szukać-Dopytywał się
-Wiesz...nie możemy pozwolić sobie na takie poszukiwania....
-Rozumiem. Jednak ta zabawka to jego przyjaciel......Odnajdę tego misia.
-Ale Kakashi!Jesteś ranny i...
- przyjaciół się nie zostawia.-Powiedział i już chciał odejść, lecz przypomniał sobie o celu swojego pobytu tutaj.

Iruka przemierzał miasto, rozglądając się na wszystkie strony w celu odnalezienia misia.Wierzył, że hokage odnajdzie go, lecz sam nie mógł siedzieć bezczynnie.Nagle ujrzał na ławce misia. Już chciał do niego podbiec i przytulić. lecz powstrzymał się. To nie był jego przyjaciel....
Owy pluszak był biały, a  na jego głowie widniała różowa czapeczka.
-Tutaj jesteś Fergusonie!-Usłyszał, czyjś głosik. Odwrócił się w stronę, z której dochodził dźwięk i ujrzał małą dziewczynkę, która tuliła swojego misia.
-Koishi! Zostaw już tego misia, jesteś za duża na takie zabawki-Powiedział mężczyzna, który prawdopodobnie był ojcem dziewczynki,
-Ale to mój przyjaciel!
-To zwykła nic nie warta maskotka!-Krzyknął mężczyzna, lecz widząc łzy zbierające się w kącikach oczu swojej córki, zmienił ton.-Za chwilę masz lekcje, musimy iść. Twój miś byłby dumny widząc jak potężną kunoichi się staniesz. Wtedy będziesz mogła go chronić, by żadna krzywda mu się nie stała.Chodźmy już.-Powiedział spokojnie, a dziecko tylko kiwnęło główką. Ojciec zabrał misia, schował go do torby po czym złapał dziewczynkę za rączkę. Odeszli.
Chłopiec widząc ową scenę rozpłakał się. Po chwili zauważył, że przygląda mu się spora grupa ludzi, którzy patrzyli i śmiali się z niego.W tłumie dojrzał pewnego szaro-włosego ninje ze swoją przyjaciółką. Z jakiegoś powodu nie chciał ukazywać mu swoich łez, nie chciał okazać słabości. Uciekł.

-Hej Kakashi spójrz! Jakiś dzieciak płacze za swoim pluszakiem. Haha onoć zaraz idzie do akademii, a nadal bawi się zabawkami. Najlepsze w tym jest to, że nazywa go swoim przyjacielem, co za debil! Hahaha-Śmiała się dziewczyna
-Rin!
-Tak?
-Zamknij się! Dobrze wiesz jak to jest stracić przyjaciela. Nie ważne czy to pies kot, człowiek czy pluszak.-Odrzekł.
-...Masz rację, wybacz mi...-Powiedziała ze skruchą.-Ej Kakashi gdzie ty...-Spytała widząc, że jej towarzysz się oddala.
-Mam pewną misję do spełnienia.

Iruka przytłoczony minionymi wydarzeniami pobiegł w kierunku małego lasku.Wdrapał się i usiadł na jednej z gałęzi szerokiego drzewa. Podkulił pod siebie nogi po czym zaczął po cichu szlochać. Jego głos odbijał się po puszczy, tworząc zjawisko zwane echem.
"Misiu dlaczego się zgubiłeś i mnie opuściłeś? Jesteś moim najlepszym przyjacielem....jedynym przyjacielem....nikt mnie tu nie lubi ani nie szanuje...."-Chłopiec był tak zamyślony, że nie zauważył jak ktoś się do niego zbliża. Nagle usłyszał obcy dźwięk.
-Ej ty! Czy to nie należy przypadkiem do ciebie?
Brązowooki podniósł głowę i spojrzał w ciemne oko osobnika(Przypominam drugie ma zabandażowane). Przed nim stał ten sam szaro-włosy chłopak, którego już parę razy spotkał. Stał on na tej samej gałęzi, prawdopodobnie używając czakry by nie spaść z  niej.W jego ręce tkwił pewien przedmiot, a był nim pluszak należący do Umino.
-To twoje, zgadza się?-Ponownie spytał i skierował rękę w stronę chłopca.
-Ttaaak ską-skąd wiedziałeś? Hokage cie przysłał na misję poszukiwawczą?- Wyjąkał, powstrzymując spazmy szlochu.Wytarł swoje łzy i pochwycił zabawkę, po czym ją przytulił.
-Niezupełnie....
- To jak ty....
-Wiesz powiem ci coś."W świecie ninja, ci którzy nie przestrzegają zasad to śmiecie. Ale Ci, którzy nie dbają o swoich przyjaciół, są gorsi od śmieci" To są słowa mojego Św. pamięci przyjaciela, Obito. Niestety zginął on ostatnio na misji. Był wspaniałym ninją.
-Przykro mi.
-Mi też. Był moim najlepszym przyjacielem, zupełnie tak samo jak ten miś. On też jest twoim przyjacielem, nie ważne czy jest człowiek czy zwierzakiem. Liczy się to, że jest dla ciebie bliski. Zapamiętaj.


 "W świecie ninja, ci którzy nie przestrzegają zasad to śmiecie. Ale Ci, którzy nie dbają o swoich przyjaciół, są gorsi od śmieci"

-Nigdy tego nie zapomnę...-Powiedział do siebie dwudziestoletni mężczyzna. Wciąż pamiętał swoje pierwsze spotkanie z szaro-włosym. Minęło tyle lat, a on dalej trzyma swojego misia. Pan Miś jest już w podeszłym wieku, jedno z jego oczu mu wypadło, stracił swój dawny blask, lecz wciąż jest jego przyjacielem.
-Coś mówiłeś?-Usłyszał czyjś głos, doskonale wiedział do kogo należy.
-Nie, nic. Śpij Kakashi.-Opowiedział i ponownie położył się na łóżku, tuląc się do piersi jounina, i przytulając swoją ulubioną i jedyną zabawkę.
 Od zdarzenia za misiem Iruka i Kakashi zostali przyjaciółmi, lecz wkrótce ich uczucie wzrosło.
-Delfinku, kiedy wyrzucisz tego starego pluszaka? Ciągle wyłazi mu futro, a jego twarz jest przerażająca.
-"W świecie ninja, ci którzy nie przestrzegają zasad to śmiecie. Ale Ci, którzy nie dbają o swoich przyjaciół, są gorsi od śmieci" Zapomniałeś już jak brzmi twoje motto?-Zaśmiał się, po czym pogrążył się w długim, głębokim i wspaniałym śnie.

czwartek, 9 maja 2013

Gra

Zagrajmy w grę...
Zasady są proste wystarczy jeden w miarę sensowny komentarz pod poprzednią notką.
Czekam tydzień (Może 2) jeśli nikt nie skomentuje, kasuje jeden oneshot. Po każdym tygodniu będzie co raz mniej wpisów.To wy decydujecie czy zależy wam na tym blogu.
W ten sposób przekonam się czy ktoś jest zainteresowany moimi wpisami, jeśli usunę wszystko kończę i nie piszę. Nie wiem czy kogoś to ruszy, ale dzięki temu dowiem się.
Wystarczy jeden komentarz pod wpisem z paringiem Yogi x Gareki.
Czemu?
Zależy mi na tym by coś się tam znalazło...
A więc zasady znacie. Brak jednego komentarz i uśmiercę tego bloga.
Komentarz= Koniec gry + nowy wpis (A mam sporo pomysłów)
Jestem dobrej myśli i mam nadzieję, że kogoś to zainteresuje.
A więc zacznijmy! Gra zaczyna się...
Teraz

Koniec!

 Doczekałam się tego komentarza, dlatego uważam tą grę za skończoną.
Cieszę się, że nie musiałam niczego kasować, jednak myślałam iż trochę dłużej pogramy...byłoby ciekawiej.
Tak trochę zdecydowanie za dużo piły, ale przynajmniej mam nowy pomysł na kolejny oneshot!

wtorek, 7 maja 2013

Yogi x gareki

-Yogi! Tsukumo!-Krzyknął mężczyzna w czarnym kapeluszu.-Mam dla was zadanie. Jak zauważyliście, albo i nie...-Tu spojrzał na blondyna, który z zainteresowaniem bawił się swoimi włosami.-Kafka jest ostatnio bardzo aktywna, a Varugi co raz częściej atakują. Dlatego chcę abyście zajęli się Nai'em i Garekim.
-Mamy ich pilnować, tak?-Upewniła się dziewczyna.
-Tak. Jednak Nai nie powinien stanowić większych problemów, w przeciwieństwie do tego drugiego.
-Dobrze, rozumiemy.-Odparła po czym wyszła z pokoju.
-Ej ej! Zaczekaj-Krzyknął chłopak widząc, że jego koleżanka odeszła.
Szybko wstał i pobiegł w kierunku Tsukumo.

-------------------------------------------------------------
-Gdzie idziesz?-Spytał chłopiec, widząc, że jego przyjaciel ubiera się w swój płaszcz.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru tu siedzieć. Ciągle ktoś nas atakuje, musimy uciekać i kryć się....to nie dla mnie.-Odpowiedział ciemnowłosy i wyszedł z pokoju.
-Ale Gareki!-Krzyknął, lecz usłyszał tylko huk zamykanych drzwi. Nie wiedział czy próbować go powstrzymać czy siedzieć spokojnie. Jednak po chwili namysłu postanowił, że nie będzie się mieszał, jego celem jest odnalezienie Karoku. Musi zostać na pokładzie by się czegoś dowiedzieć. Poza tym członkowie cyrku z pewnością nie pozwolą Garekiemu na opuszczenie statku, złapią go, a jak będzie potrzeba to zwiążą i wsadzą do szafy.
 Nagle drzwi się otworzyły.
-Cześć Nai!-Krzyknął od progu blondyn, i wbiegł do pokoju by przytulić swoich "podopiecznych". Jednak gdy ujrzał, że brakuje jednej osoby zaczął panikować.
-Aaa! Gdzie jest Gareki? Uciekł? Gdzie on jest?-Bardzo szybko zadawał pytania, trzymając biało-włosego chłopca za ramiona i potrząsając nim we wszystkie strony.
-Yogi, uspokój się. Nai wiesz gdzie on jest?-Spytała spokojnie blondynka, lecz chłopiec pokręcił głową.
-Powiedział, że nie ma zamiaru tu siedzieć i...wyszedł tak po prostu.
-Może zadzwonimy po Hirato....-Zasugerowała, sięgając po swój telefon.
-NIE! Dostaniemy ochrzan, dopiero tu przyszliśmy, a już zgubiliśmy dzieciaka! Biegnijmy trzeba go jak najprędzej odnaleźć!-Krzyknął i wybiegł z pokoju. Reszta pognała za nim i po chwili wyszli ze statku.

----------------------------------------------------------------------------
Ciemnowłosy chłopak maszerował uliczkami pewnego miasta. Nie wiedział co ze sobą zrobić. W końcu szuka go słynny "cyrk", nie wspominając już o organach bezpieczeństwa.
'Ech....chyba muszę sobie znaleźć nową ofiarę"-Pomyślał i skręcił w boczną alejkę. Chłopak zawsze okradał bogatych i nieuczciwych ludzi. Liczył, że sprzeda bransoletkę Naia za wysoką sumę, lecz nic z tego nie wyszło. Nie może po niego wrócić, bo znowu go złapią. Nie wiedział ile wytrzyma wśród tych wszystkich popaprańców. Jednak najbardziej obawiał się pewnego blondyna. Za każdym razem gdy go widział zostawał dokładnie wyściskany. Na samo wspomnienie jego osoby poczuł dreszcz przechodzący po plecach. Nie był osobą otwartą i zdecydowanie nie lubił gdy ktoś naruszał jego przestrzeń osobistą, a Yogi robił to nadzwyczaj często.
"Normalnie cyrk na kółkach, a nie profesjonalna organizacja....taa "cyrk" i co ja się dziwię"-Rozmyślał nad swoim losem, lecz jego myśli zostały przerwane gdy ujrzał znajomą twarz.
"...Nai! Co on tu robi?"-Pomyślał i zaczął się cofać powoli do tyłu. Nagle zauważył Tsukumo, która szła koło biało-włosego.Wiedział, że musi czym prędzej uciec bo z jej zdolnościami to szybko go znajdą. Przypomniał sobie grę w chowanego. Niby został odkryty, ale....
"To wszystko przez te głupie owce!"
No właśnie, wszystkiemu winne owce.
-Gareki! Halo Gareki, jesteś tu?!-Ponownie przeszedł go dreszcz, gdy usłyszał tak dobrze znany głos, a potem dostrzegł blond czuprynę należącą do Yogiego.
"Robi się niebezpiecznie, muszę czym prędzej stąd uciec, przynajmniej nie zakładał tego głupiego przebrania..."-Chłopak szybko się wycofał i zaczął biec. Im bardziej się oddalał od "cyrkowców" tym czuł się bezpieczniej. Nagle wpadł na kogoś.
-Oh przepra...-Nie dokończył słowa, gdyż poczuł jak przez jego ciało przepływa prąd. Zrobiło mu się ciemno przed oczyma i upadł na ziemie. Usłyszał jeszcze czyiś głos, lecz nie potrafił wyłapać żadnych słów. Zemdlał.

---------------------------------------------------------------------------------------

-Gareki! Halo Gareki, jesteś tu?!-Krzyczał co sił, podczas gdy przedzierał się przez otaczający go tłum ludzi.
"Chyba spodobała mu się gra w chowanego..."
-Widzę go!-Krzyknęła dziewczyna i razem z Naiem skierowała się w stronę zakrętu. Niestety po chwili zgubili czarnowłosego. Musieli od nowa rozpocząć poszukiwania.
~Dryń! ~Dryń! -Rozległ się dzwonek telefonu.
Yogi wyją swoją komórkę i spojrzał na wyświetlacz.
"Cholera to Hirato!"-Zastanawiał się chwilę czy odebrać czy nie, lecz uznał, że lepiej nie ignorować kapitana
-Halooo?
-Yogi? Gdzie wy się podziewacie? Szukam was od czterdziestu minut!
-A no bo my poszliśmy na spacer, wiesz...dzieciaki nie są przystosowane do bezczynnego siedzenia więc razem z Tsukumo zdecydowaliśmy, że pójdziemy do parku.
-Strasznie głośno tam jest....
-A! No bo byliśmy w parku, ale teraz jesteśmy w mieście...
-Dobrze to daj mi na chwilkę Garekiego, muszę go o coś spytać.
-Ale go tu nie ma...-Mruknął cicho.
-Jak to nie ma? To gdzie on jest?
-No bo my ...gramy w ten tego chowanego! Wybacz muszę kończyć bo Tsukumo zaraz skończy liczyć, a ja nie mam jeszcze kryjówki. Z resztą...słaby zasięg mam! Pa!-Krzyknął, po czym rozłączył się nie dając mężczyźnie dojść do głosu.
-Ufff-Westchnął i chciał chwilkę odsapnąć, lecz zauważył, że jego przyjaciele zniknęli.-O nie! Tsukumo! Nai! Nie zostawiajcie mnie!-Krzyknął i pognał przed siebie.
 Niestety nie posiadał żadnych informacji o mieście, w którym przebywał, przez co szybko się zgubił. Kolejny raz mijał te same sklepy i domki. Przystanął na chwilę pod pomnikiem żaby, który bardzo go zainteresował.
"Czemu ta żaba jest żółta? To nienormalne! Żaby są zielone, chyba że to jakiś egzotyczny gatunek....Aaa! Powinienem szukać Garekiego, albo Tsukumo. Co ja mam teraz zrobić?! Ech chyba została mi jedna opcja..."-Rozmyślał o tym by zadzwonić do swojego kapitana i powiedzieć mu prawdę, albo kłamstwo. Prędzej by skłamał, że szukając swojej kryjówki zgubił się. Już miał zamiar wcielić swój plan w życie, lecz wtedy ujrzał znany niebieski płaszcz.
"Gareki?..."
Ruszył za chłopakiem, który go nie zauważył. Właśnie chciał zawołać nastolatka i złapać, a potem przytulić, lecz powstrzymał się, gdy zauważył pewną podejrzaną postać. Widział jak wyjmuje z kieszeni jakiś przedmiot i kieruje się w stronę ciemnowłosego, który był zbyt zmęczony ucieczką by uniknąć zderzenia z facetem. Tak jak Yogi przypuszczał, przedmiot okazał się być paralizatorem. Niestety nie zdążył zainterweniować, nim Gareki padł nieprzytomny na ziemię.
Blondyn bez chwili wahania wyciągnął swoje ostrza i ruszył na mężczyznę, który gdzieś dzwonił. Prawdopodobnie do swoich przełożonych by pochwalić się zdobyczą. Członek organizacji "Cyrk" nie wygłosił swojej mowy, lecz od razu zaczął atakować. Właściciel paralizatora nie zdążył uniknąć szybkiego ciosu w brzuch, upadł na ziemię i dopiero po chwili zauważył, że stoi przed nim fan Nyanperony.
Yogi nie lubił walczyć jednak , widząc jak ktoś atakuje jego podopiecznego nie mógł zignorować napastnika. Już chciał ponownie zaatakować, lecz mężczyzna w porę uniknął ciosu. Wstał z ziemi i szybko uciekł w stronę czarnego samochodu, który stał za rogiem .
-"Jak dobrze, że nie muszę walczyć....podczas bitew zawsze się denerwuję."-Westchnął po czym podszedł do swojego podopiecznego. Przyłożył ucho do klatki piersiowej i sprawdził jego puls.
"Uff żyje"-Uśmiechnął się i z łatwością podniósł nieprzytomnego chłopaka. Teraz musi go zanieść do statku, który jest...no właśnie. I tu się pojawia problem. Kluczyki zostawił w pokoju więc nie może "przywołać" tego giganta. Dlatego postanowił zadzwonić do swojej koleżanki.
-Tsukumo i jak znaleźliście go?-Spytał smutnym głosem.
-Nie, nigdzie go nie ma. A co jeśli Kafka go dorwała?-Mówiła zmartwiona.
-Wiesz co...myślę, że jedynym problemem może być....pewien blond-włosy fan Nyanperony.-Rzekł i zaśmiał się do słuchawki
-Ej! Czemu nie mówiłeś od początku!?-Zdenerwowała się.-Dobrze, gdzie jesteście?
-Nie wiem....
 Członkowie cyrku uzgodnili, że spotkają się przy pomniku żółtej żaby, którą Yogi zapamiętał i wiedział jak do niej dojść. Martwiło go to, że Gareki nadal był nieprzytomny.
"Kurcze...jaką to miało moc, czemu on się nie budzi? Ech trzeba było iść na medycynę, wtedy bym wiedział  co mu dolega. A może to było wysuwane ostrze z trucizną?"-Niestety chłopak wpadł na pomysł, głupi pomysł.
"Ale krwi nie widać...może wsiąkła w koszulę, trzeba to sprawdzić!"-Pomyślał i począł realizować swe idee. Położył nastolatka na ławce i rozpiął jego kurtkę.
"Sucho...może on wbił mu igłę i dlatego nie ma krwi, trzeba sprawdzić!"-Tak...nic go nie powstrzyma.
Włożył dłonie pod koszulkę i zaczął nimi jeździć po klatce, po chwili uznał, że w ten sposób nic nie zrobi. Dlatego podwinął bluzkę, odsłaniając jasną skórę.

Gareki poczuł coś zimnego na swojej klatce piersiowej. Powoli otworzył oczy, lecz widok Yogiego wcale go nie zachwycił, wręcz przeciwnie.
-Yogi! Co ty do cholery wyprawiasz?! Odsuń się ode mnie! Ty kretynie-Zaczął krzyczeć i wiercić się pod starszym chłopakiem, próbując go z siebie zrzucić.
Blondyn przyjrzał się badawczo zdenerwowanemu nastolatkowi po czym rzucił się na niego.
-Gareki! Żyjesz, ty żyjesz! Tak się martwiłem-Mówił ściskając z całej siły sylwetkę ciemnowłosego.
-Auu puść mnie ty pokrako jedna!
-Myślałem, że umrzesz!-Wydawał się nie słyszeć protestu mniejszego chłopaka.
-Ty ośle, baranie! Zaraz mnie udusisz i wtedy umrę! Puszczaj bo cię pogryzę!
-Łaaa jesteś taki słodki!-Ignorował Gareckiego póki ten nie sięgnął po swój pistolet, który przyłożył mu do czoła.
-Nadal jestem słodki?-Spytał, lecz widząc, że Yogiego to nie zraziło dodał-Jeszcze raz tak o mnie powiesz, a dostaniesz kulką w łeb.
-Nie zrobisz tego, zbyt mnie lubisz!
-Chcesz się przekonać?-I tym argumentem wygrał. Blondyn puścił jego sylwetkę i oddalił się z podniesionymi rękoma do góry. Zadowolony nastolatek podniósł się z ziemi i otrzepał ubrania z kurzu. Był gotowy do drogi, zaczął odchodzić w swoją stronę.
-Ej ej! A ty gdzie?
-Tam gdzie ciebie nie ma.-Mruknął, nawet się nie zatrzymując. Jednak nie dane mu było dalej iść, gdyż poczuł jak jego ciało zostaje podniesione.-A ty co? Puszczaj mnie, sam mogę iść!
-Po pierwsze to idziemy w drugą stronę, po drugie....zostałeś ranny, byłeś nieprzytomny więc w każdej chwili możesz się przewrócić.-Powiedział spokojnie i ruszył w stronę pomnika żaby. Po chwili poczuł jak ciemnowłosy szarpie się.-Przestań, albo cię upuszczę.
-O to mi właśnie chodzi, chcę byś mnie puścił! Jestem cały zdrowy!
-Ech..ok! Mam pewien pomysł!
Yogi postawił swojego podopiecznego na ziemi, ale dał warunek. Dokładnie to dwa. Nastolatek ma bez żadnych problemów wrócić z nim na statek cyrku. Jednak jeśli straci równowagę lub upadnie to znowu ląduje w ramionach blondyna. Gareki z początku nie chciał przystać na te warunki i przez chwilę targował się ze starszym, lecz w końcu zgodził się. Teraz szedł na własnych nogach uważając na najmniejszy krok. Miał wspaniały zmysł równowagi, jednak wolał nie ryzykować i iść powoli. Naprawdę, nie chciał być niesiony.
Z każdym krokiem zbliżali się do miejsca, w którym mieli spotkać się z Tsukumo i Naiem.  Dlatego jasnowłosy wymyślił pewien podstępny plan. Jak zauważył, Gareki czuł się dobrze i mimo wcześniejszego omdlenia nie miał problemów z poruszaniem się. Musiał sprawić by nastolatek się wywrócił, tak bardzo chciał go do siebie przytulić. Postanowił wcielić plan w życie, co chwilę popychał chłopaka lub podkładał mu nogi. Niestety na nic to się nie zdało. Czarnowłosy miał za dobrą kondycję i był bardzo zwinny. Plan legł w gruzach.
__________________________________________________________________________________
Jestem taka dumna z siebie! Jako jedna z pierwszych osób w polskim fandomie napisałam Yoreki!(Yogi x Gareki) Chciałabym być pierwszą autorką, która to napisała w naszym rodowitym języku, lecz pewnie już ktoś mnie prześcignął, no cóż mówi się trudno.
Szczerze powiedziawszy to ...jest to okropne. Myślę, że za jakiś czas poprawię lub usunę ten wpis.(No chyba, że nielicznym się spodoba)
Oczywiście dialogi, dialogi wszędzie dialogi! Jeszcze raz użyję tyle dialogów na tak krótki tekst....i chyba będę musiała ponieść jakąś karę. :/
Co do Karnavel...bardzo podoba mi się anime(Obejrzałam dopiero 2 odc, ale wspaniale się zapowiada.Zresztą czekałam na to anime od stycznia.), a z mangą miałam do czynienia przez kilka krótkich chwil w 2010r. więc nie jestem doświadczona z treścią.
A jeszcze jedno te cosie w statku to owce czy króliki? Na początku myślałam, że króliki, ale teraz przypomina mi to owce....
A i czy ten kot to Nyanperona czy Nyanperowna? Często słyszę te dwa różne tłumaczenia.
Ech koniec-komentarz długością dorównuje wpisowi.:P
Trochę bezsensu bo spieszyłam się by to dzisiaj skonczyć, ale się udało.
Dobranoc do widzenia. Później dodam tytuł! ^^I będzie II część!
 PS:. Czy tylko mi się wydaje, że Karoku jest jakiś...dziwny, zły, podstępny? Jakoś źle mu patrzy z oczu, nie lubię go.
Byłabym zadowolona gdyby ktoś to skomentował!!!

poniedziałek, 6 maja 2013

Shizaya-urodziny Izayi 2013

Dzień jak co dzień.W Ikebukuro wszystko po staremu.
Legenda miasta właśnie skończyła swoją pracę, dostarczyła ostatnią paczkę i pędem jechała do domu. Pragnęła spędzić czas ze swoim ukochanym. Gdy znalazła się w mieszkaniu, ujrzała Shinre, lecz chłopak myślał nad czymś tak intensywnie, że nawet nie zauważył jej przybycia.Dopiero głośnie trzaśnięcie drzwiami i ugięcie się kanapy- na której siedział- pod ciężarem Celty, otrzeźwiło go.Jednak lekarz nie rzucił się na swoją ukochaną, jako to miał w zwyczaju, posłał jej szybkiego buziaka i wrócił do swoich myśli.
"Coś się stało, Shinra?"Napisała na komórce zmartwiona kobieta.
-Nic, nic, wszystko w porządku! Po prostu muszę coś wymyślić...
 "Co wymyślić?Mogę ci pomóc!"
-Ech...Izaya ma jutro urodziny.
"Rozumiem, pewnie zastanawiasz się nad prezentem dla niego."-Stwierdziła znając swojego chłopaka.
-Tak, ale nic mi nie przychodzi do głowy.Może wystarczy mu tylko kilogram Otooro?
"Shinra, czemu ty w ogóle się nad tym głowisz.Wiesz jaki on jest: egoistyczny, samolubny i ogólnie okropny. Dlaczego więc chcesz mu zrobić przyjemność skoro i tak tego nie doceni?!"
-Oj Celty Celty, nie znasz go tak długo jak ja...Masz racje jest dupkiem, ale jest również samotny.Myślę, że drobny prezent nie zaszkodzi, ba!Może nawet go uszczęśliwi!
"Nie jestem przekonana"
-Hmmm...to masz jaki pomysł na prezent?-Spytał ignorując odpowiedź Celty.
"Słuchaj co się do ciebie mówi!"
 -Ale ty nie możesz mówić.-Powiedział z uśmieszkiem godnym Izayi.-Dobrze, to jak z tym pomysłem?
"Nie wiem, może faktycznie porcja tłustego tuńczyka będzie dobra..."
-Nie to musi być coś lepszego...O! I czym więcej osób w to zaangażujemy tym lepiej!-Krzyknął i zaczął wymachiwać energicznie rękoma, tak jak ma to w swoim zwyczaju.
'Ożył'-Pomyślał bezgłowy jeździec i zaczął się zastanawiać nad prezentem...
"Może kolekcje noży, albo piłę łańcuchową...wiesz lubi takie rzeczy."
-Faktycznie, ale wyobraź sobie co się stanie, gdy takie cudo trafi w jego ręce.
"Masz rację....A nie możemy zrobić zwykłego przyjęcia? W ten sposób wielu naszych znajomych weźmie w tym udział i każdy da jakiś wspaniały prezent."
-To jest genialne! Już idę sporządzić listę gości, a ty leć po dekoracje! Nie mamy czasu, to już jutro.-Krzyknął uradowany lekarz.
'Nie wpadł na to?'-Pomyślała, ale wzruszyła ramionami i z powrotem wskoczyła na swój motor.

-------------------------------------------lkelekardzrzdoktor-----------------------------------------------------------
Blond włosy mężczyzna wracał właśnie z pracy, gdy poczuł, jak jego telefon wibruje.Nie patrząc kto dzwoni odebrał połączenie.
-Słucham-Mruknął do komórki.
-Och....cze-ść Shizuooo..-Usłyszał jąkający się głos po drugiej stronie.
-Co chcesz Shinra?
-No bo wiesz jaki mamy jutro dzień?
-czwarty maja...-Odpowiedział niepewnie.
-Właśnie i jutro są urodzinki Izayi!
-A co mnie to obchodzi?-Warknął lekko poddenerwowany domyślając się co też jego przyjaciel może od niego chcieć.-Nie!Nie biorę udziału w żadnym głupim przyjęciu. Część-Powiedział i rozłączył się.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
-Ale Shizuo!-Nie zdążył nic powiedzieć ponieważ usłyszał sygnał oznaczający zakończenie połączenia.-Nawet mnie nie wysłuchał...
Lekarz już zadzwonił do znajomych.Nikt nie chciał iść na te przyjęcie, lecz po namowach brązowookiego postanowili sprawić Izayi trochę radości.Każdy przyniósł jakiś ciekawy prezent.
Simon zrobił ogromną porcję dania, które Izaya tak uwielbia, Mikado kupił ciepły szalik,Anri zrobiła tort czekoladowy, Shinra kupił zestaw noży, jak widać każdy miał coś wspaniałego.
Doktorek zadzwonił do informatora, prosząc go o szybkie przybycie. Chłopak trochę się zdziwił, lecz postanowił odwiedzić Kishitaniego.
-Dobra ludzie! Izaya zaraz będzie więc schowajcie się i jak otworzą się drzwi to wyskakujemy i krzyczymy niespodzianka!-Poinformował lekarz i ukrył się za sofą.
Goście czekali w ciszy na przybycie solenizanta.Niestety drzwi nie otwierały się.
'Kurcze już powinien tu być...'-Pomyślał i wychylił głowę z nad kanapy by zobaczyć co się dzieje.Wtedy napotkał wzrok czerwonych tęczówek, które bacznie się w niego wpatrywały.
-Shinra...Co wy wszyscy wyprawiacie?Chowacie się przed kimś czy co?-Spytał czarnowłosy.
-Oh Izaya!Ale jak ty tu...
-Normalnie przez okno-Powiedział i wskazał dłonią na otwarte okno.
'Kurcze...Można było przewidzieć, że nie wejdzie drzwiami...'-Pomyślał chłopak.
-Jak długo tu siedzisz?
-Jakieś...-Spojrzał na swój telefon-pół godziny.
-Acha...no to NIESPODZIANKA!-Krzyknął razem z resztą gości, jednak Izaya się tym nie wzruszył, siedział i oglądał swoje paznokcie.
-Och naprawdę nie spodziewałem się...-Powiedział z kpiną w głosie.-A właściwie z jakiej to okazji?
"Ty nie wiesz?"-Napisała Celty.
-No nie
-Matko Izaya, jesteś najlepszym informatorem i nie wiesz jaki dziś dzień?-Spytał Shinra-Dziś są twoje urodziny!
-Serio?A więc to jest moje przyjęcie urodzinowe?-Spytał i już chciał coś dodać, ale Celty go złapała za rękę i wyprowadziła za drzwi.
"Izaya, zapewne masz gdzieś to przyjęcie, lecz niektórzy się namęczyli by to wszystko przygotować więc chociaż udawaj, że się cieszysz!"
-Po co ? Nie prosiłem nikogo o prezenty.-Wzruszył ramionami i już miał zamiar odejść, lecz kobieta złapała go za szyję i przycisnęła do ściany.
"Posłuchaj, wiesz jaki jest Shinra.To był jego pomysł chciał sprawić ci przyjemność! Nie wiem jak on może nazywać ciebie swoim przyjacielem i wolę tego nie wiedzieć, ale teraz musisz jakoś przeżyć i udawać szczęśliwego, inaczej ja się tobą zajmę i urwę ci ten łeb!"-Napisała i puściła szyję chłopaka, po czym odeszła do salonu gdzie przebywali wszyscy goście.
Izaya rozmasował obolałe miejsce i uznał, że może trochę posiedzieć.Co mu szkodzi, jakaś nowość, a nie ciągłe siedzenie przed komputerem w celu odnalezienia informacji.Zresztą wolał nie ryzykować kolejnego starcia z dullahanem.
Wrócił do salonu i przywitał się z każdym.W głębi serca cieszył się, że Shinra o nim pamiętał.Pierwszy raz świętował swoje urodziny w taki sposób.Zawsze siedział w samotności, aż w końcu przestał świętować dzień swoich narodzin.
Po dłuższej chwili odprężył się i brał czynny udział w imprezie.Rozmawiał z każdym, żartował sobie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.Chłopak świetnie się bawił, jednak nagle przypomniał sobie o czymś, a raczej o kimś.Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu pewnej osoby, lecz nigdzie nie widział sylwetki owej postaci.Impreza znowu wydała mu się nudna.Usiadł na kanapie i siedział wywiercając swoim natarczywym wzrokiem dziurę w drzwiach. Nagle zobaczył jak klamka się porusza.Chłopak już nabrał nadziei, gdy ujrzał Toma, teraz czekał na jego ochroniarza. Niestety komornik wszedł i zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł do Izayi.
-Wszystkiego najlepszego!-Powiedział, przywitał się i dał prezent.
-Tak, tak.Dzięki tom....-Odparł smutnym głosem.
-Coś się stało?
-Nie tak tylko, o czymś myślałem...Tak się cieszę, że nie ma tu tego neandertalczyka!Hahaha najlepszy prezent jaki dostałem, to to że przyszedłeś sam bez swojej ochrony, taki narażony na napad.-Izaya postanowił grać.
-Heh dobrze...to ja pójdę się czegoś napić
Informator z powrotem usiadł na kanapie i wrócił do swojego poprzedniego zajęcia.Dalej wpatrywał się-z uporem maniaka-w drzwi wejściowe.Tym czasem pewna para stała w rogu i przyglądała mu się ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.
"Myślisz, że na kogoś czeka? "-Napisała Celty
- Wiesz co...chyba wiem co się stało
-''Co? Co? Powiedz mi!'
-Wybacz, jednak zachowam to dla siebie, ale podpowiem ci.Rozejrzyj się i zobacz kogo nie ma z naszego wspólnego grona znajomych.-Powiedział z tajemniczą nutką po czym ruszył w kierunku Izayi.Bezgłowa kobieta rozejrzała się po pomieszczeniu.
'Shinra,ja, grupa Kadoty i Togusy, Mikado, Anri, Kida...Simon....Ech to jest za trudne, jak mam niby to zrobić skoro każdy biega i tańczy.Głupi Shinra! Czemu mi nie chciał powiedzieć!'-Celty się zdenerwowała, ale dalej przeszukiwała tłum, była zbyt zaciekawiona tą sytuacją by przerwać.
-I jak się bawisz Izaya?-Podszedł do swojego "przyjaciela"
-Wspaniale, dzięki za zorganizowanie takiej imprezy i  w ogóle...
-Czekasz na kogoś-Zapytał od razu.
-Ja?Nie no co ty skąd taki pomysł!
-Wiesz...Shizuo miał coś ważnego do załatwienia i nie mógł tu przyjść...
-Co ma wspólnego z tym Shizuo, nienawidzę tego idioty.Z resztą wiesz.... chyba będę musiał się zbierać, głowa mnie boli i mam jeszcze sporo pracy.
-Dobrze jak chcesz-Odparł doktorek i zostawił chłopaka w spokoju.Wiedział, że miał rację co do Shizuo, wystarczająco znał bruneta i jego zachowanie.
Izaya opuścił przyjęcie, które nadal trwało.
'Heh nawet jak mnie nie ma to impreza dalej trwa.Wiedziałem. Każda wymówka jest dobra by się schlać!'-Pomyślał i odszedł w kierunku swojego mieszkania.Spokojnie przemierzał ulice Ikebukuro, zadowolony, że nie napotkał żadnych przeszkód na swojej drodze. Jednak dopiero w Sinjuku poczuł się bezpiecznie.
Wrzeszczcie znalazł się w budynku, w którym mieściło się jego mieszkanie, wjechał winda i właśnie przekręcał kluczyk w drzwiach.Wszedł do ciemnego pokoju, od razu wykrył dziwny zapach.
Odłożył prezenty na ziemi i nie zapalając światła przeszedł do salonu.Nagle dojrzał czyjąś sylwetkę.
Postać była skierowana w stronę okna więc chłopak wykorzystał to i wyjął swój scyzoryk.Podszedł do ofiary i przyłożył nóż do gardła.Był pewien, że włamywacz się podda i w najlepszym wypadku ucieknie.Dlatego zdziwił się, gdy postać z wielką siłą wyrwała mu nóż z ręki.Oboje zastygli w miejscu, Orihara już wiedział z kim ma do czynienia.W końcu jego "gość" się odwrócił.Chłopak ujrzał twarz swojego wroga, na którego tak długo dzisiaj czekał.
-Czym sobie zawdzięczam to spotkanie, Shizu-chan?
Blondyn nic nie odpowiedział, wyjął papieros z ust i zapalił świeczkę na małym torcie, który trzymał w swojej dłoni.
-Co to?-Spytał zdziwiony.
-Słyszałem, że świętujesz dzisiaj swoje urodziny...Dlatego przyszedłem ci złożyć, życzenia.-Mruknął cicho
-Jak miło z twojej strony, rozumiem, że to ciasto dla mnie tak-Zapytał podejrzliwie, a złotooki tylko mu kiwną głową na potwierdzenie słów.-Chcesz mnie otruć?
-Nie, zdecydowanie wolę inne metody uśmiercania więc możesz spokojnie zjeść.
-Uznajmy, że ci wierzę, a teraz siadaj na kanapie.
-Co?
-No jesteś moim gościem, po za tym powiedziałem "uznajmy" dlatego będziesz testerem-Zaśmiał się i odszedł w stronę swojej kuchni. Tam pokroił ciasto na kawałeczki, jednak zanim to zrobił zdążył jeszcze zdmuchnąć świeczkę i pomyśleć życzenie.
'Przecież to jest głupie, wiadomo, że takie życzenie się nigdy nie spełni....'
Izaya zaniósł pokrojone ciasto i zabrał jeszcze butelkę wina i wody.Oboje usiedli przy stole i zaczęli po cichu jeść.Atmosfera była ciężka, dlatego czarnowłosy postanowił rozpocząć konwersacje.
-Ej Shizuś!Nie złożyłeś mi życzeń!
-I co z tego wynika?
-To, że nie złożyłeś mi życzeń!-Powtórzył chłopak-Powiedz chcę je usłyszeć!
-Ech....No to... Wszystkiego najlepszego z okazji 21 urodzin!-Powiedział po czym dodał-Może być?
-Nie wysiliłeś się zbytnio, ale za te 21 dostajesz plusa.-Rzucił z uśmiechem i zaczął jeść swój tort.
Kiedy skończyli ucztę była już za pięć dwunasta.
-no to będę się zbierał-Rzekł blondyn
-Ej ej! Stój!Nie dostałem od ciebie prezentu!-Mruknął oburzony.
-Przyszedłem do ciebie i złożyłem życzenia, a ty jeszcze chcesz prezent!?Powinieneś się cieszyć, że w ogóle pamiętałem.
-Tak, tak.Skaczę z radości, ale teraz czekam na swój prezent.Możesz mi dać coś od siebie.
-A jak dam ci w zęby to będzie się liczyło?
-A co z tego będę miał?
-No wiesz będziesz mógł sobie kupić złote zęby.
-Nie dziękuję, wolę coś specjalnego.Coś czego nikt od ciebie nie dostał, wiesz co to?-Mruknął i przybliżył się do blondyna.-Chcę byś spełnił me najskrytsze marzenie.
-A skąd mam wiedzieć jakie jest twoje marznie?!Może mi powiesz.W ten sposób będzie dużo prościej.
-Nie mogę ci wyjawić bo się nie spełni...ale mogę cię trochę nakierować.-Mruknął mu do ucha po czym musnął lekko jego usta-Już wiesz o co mi chodzi?
-Nie wiem, musisz mi pokazać-Rzucił z uśmiechem.
-Jakiś ty perwersyjny się zrobił.-Powiedział i wtulił się w klatkę Shizuo.
-Ja? To tym masz jakieś zbereźne myśli!-Rzekł i głęboko pocałował chłopaka.
-Heh wyrobiłeś się w czasie, właśnie wybiła dwunasta.-Mruknął patrząc na zegarek.-Masz ochotę na więcej, czy spadasz do domu?-Zapytał.
-Znasz odpowiedź.-Powiedział i wpił się w usta chłopaka. Izaya odwzajemnił pocałunek i wczepił dłonie w włosy Shizuo.Złotooki położył swoje ręce na pośladkach chłopaka masując je i co jakiś czas ściskając delikatnie, co wywoływało ciche pomruki przyjemności.Izaya przerwał pocałunek.
-Chodźmy na górę.-Wydyszał i pociągnął blondyna za muszkę.
'To były najlepsze urodziny."-Zdążył pomyśleć nim jego ciało zostało popchnięte na miękki materac, a jego umysł przyćmiło pożądanie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Shinra i Celty właśnie sprzątali bałagan pozostawiony po imprezie.Nagle kobieta przypomniała sobie o czymś ważnym i pobiegła po laptop.
-Ej Celty!Gdzie idziesz?Co ty...
"Shinra już wiem o co ci chodziło"-Pisała szybko nie przejmując się interpunkcją.Lekarz ledwo zdążył przeczytać, a ona już dalej pisała.-"A raczej o kogo...wiesz wtedy na przyjęciu urodzinowym Izayi"
 -Wiesz?
"Tak!Przypomniałam sobie, że brakowało Shizuo!To o niego chodziło prawda?
-Tak, zgadłaś.-Zaśmiał się, a potem złapał ją w objęcia.

________________________________________________________________
No tak trochę się spóźniłam, temat oklepany i znowu dużo dialogów.(Trzeba było walnąć komiks, byłoby lepiej -.-) Szybko pisałam by zdążyć i wyszło jak wyszło.
Miałam zrobić przerwę od pisania tego paringu, no ale były urodzinki Izayi, jak mogłabym je przegapić.^^

sobota, 4 maja 2013

Urodziny Izayi 2013!

Sto lat, sto lat niechaj żyje nam!
Wszystkiego najlepszego Izayaaa!
Tak, dziś są urodziny naszej kochanej mendy. Z tej okazji chciałam przygotować mały oneshot, który zaczęłam dziś pisać, ale nie skończyłam bo pojechałam do Zoo, a wieczorem oglądałam pokaz fontann.
Chciałam też narysować jakiegoś fanarta z tortem, lecz zapomniałam o jego urodzinach i nie wyrobiłabym się z tym. Planuję dziś dokończyć i jutro wstawię ten wpisik, ok?
Ech przykro mi, Izaya.Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Na pocieszenie daję parę ciekawych linków:
http://pelissa.deviantart.com/art/Happy-Birthday-Izaya-299945944

 http://pelissa.deviantart.com/art/Drrr-What-does-it-look-like-288574955
 z da, bardzo lubię autorkę i jej prace, szkoda, że już dawno nie dodawała niczego z drrr.

http://pelissa.deviantart.com/art/Love-and-Hate-ANIMATED-290517090?q=gallery%3Apelissa%2F36815170&qo=6  To animacja tej samej autorki.

http://kira-lightning.deviantart.com/art/Roppi-350774361?q=favby%3Ayorutsukianosora%2F49647022&qo=6 Tutaj podobizna Roppiego

http://kuroi-rima.deviantart.com/art/Wallpaper-Shizaya-294454705?q=favby%3Ayorutsukianosora%2F49647022&qo=52 Shizuo, Izaya & Tsugaru, Psyche

http://rioko-uchiha.deviantart.com/art/P420-x-V138-347484019?q=favby%3Ayorutsukianosora%2F49647022&qo=42 A tu mamy Psychodelic420 & Virus138 (Znam tą atorkę, lecz dopiero teraz zobaczyłam, że zrobiła ich fanart o.O)

http://ada20.deviantart.com/art/izaya-x-shizuo-X-197023785?q=favby%3Ayorutsukianosora%2F49647022&qo=51 Shizuo i Izaya w uniformach *.*

http://ryuuspade.deviantart.com/art/Shizaya-By-RyuuSpade-
354405550?q=favby%3Ayorutsukianosora%2F49647022&qo=64 bardzo podoba mi się ta proca, Izaya tak słodko wyszedł :3

http://teddybearshooter.deviantart.com/art/Just-Hold-Me-271804463?q=favby%3Ayorutsukianosora%2F49647022&qo=33 A tu bardzo, ależ to bardzo podoba mi się styl.

http://multipettan.deviantart.com/art/Dat-Dancing-Shizou-DEMOTIVATIONAL-329963331?q=favby%3Ayorutsukianosora%2F49647022&qo=59 No i na koniec coś co mnie zwaliło z krzesła.
No tak wszystko z Deviantu, ale byłam zbyt leniwa i wybrałam parę moich ulubionych. ^^ (Jakby, któryś link nie działał to pisać)
I jeszcze jeden, który wprost kocham, autorem jest UNAP!, którą ubóstwiam.Uwielbiam wszystkie jej prace. ^^

http://www.pixiv.net/member_illust.php?mode=medium&illust_id=35436178

No mam nadzieję, że choć trochę odpokutowałam.