środa, 12 czerwca 2013

Yogi x Gareki cz.2

Nagle ich oczom ukazała się fontanna ze skandalicznie żółtą żabą.
-Dobrze już jesteśmy.-Oznajmił blondyn- O nie to znowu ona...-Dodał patrząc prosto w oczy płaza.
-O co ci znowu cho...-Nie dokończył, gdyż jego towarzysz przerwał mu w połowie słowa.
-A może ktoś ją pomalował tak dla żartu, albo to nowy gatunek lub twórcza wizja autora czy coś. A ty co o tym myślisz, Gareki?- Spytał się i skierował wzrok w stronę nastolatka, który usiadł na brzegu fontanny.
-Muszę odpowiadać?
-Auć! Jak zwykle taki zgryźliwy, ale wciąż uroczy!- Krzyknął i zajął miejsce obok czarnowłosego, który zignorował jego słowa, gdyż obmyślał nowy plan ucieczki.-Nawet nie myśl, by mi uciec!
-Skąd możesz wiedzieć o czym myślałem!?-Zbulwersował się.
-Proszę obiecaj mi, że już nie uciekniesz.-Zignorował pytanie.-Bardzo się martwiłem. Z resztą nie tylko ja, ale wszyscy. I Nai i Tsukumo...
-O czym ty...
-Bałem się, że coś ci się stanie. Szczególnie kiedy ten mężczyzna potraktował cię paralizatorem. Myślałem, że już nie wstaniesz. Co by było gdybyś umarł!? To było straszne, naprawdę się bałem o ciebie. Na szczęście się obudziłeś i jesteś tu ze mną!-Krzyknął i owinął swoje ramiona w tali nastolatka po czym zaczął go ściskać. Tym razem Gareki go nie odepchnął, a nawet odwzajemnił uścisk. Nagle poczuł jak jego ciało lekko się przechyla. Natychmiast odskoczył od blondyna, który z wielkim pluskiem wpadł do wody.
-Chciałeś mnie tu wrzucić!
-Tt-to nie tak!-Krzyknął przemoczony Yogi.
-Kłamiesz! Wtedy też kłamałeś, to był twój podstępny plan!
-To nie prawda! Wszystko co mówiłem było szczere, tak samo jak ten uścisk, dopiero potem wpadłem na pomysł by cię tu wrzucić.-Powiedział zgodnie z prawdą.
 -To był zamach na mnie!-Ponownie oskarżył swojego towarzysza, lecz uspokoił się troszkę słysząc, że wcześniejsze słowa były prawdziwe i nie należały do części tego spontanicznego planu.
-Był, ale nieudany. To co, Gareki? Może mnie przytulisz.-Powiedział z uśmiechem i wyciągną ręce w stronę chłopaka.
-Nawet się do mnie nie zbliżaj!
-Ależ Gareki! Nie chcesz się do mnie przytulić? Boisz się odrobiny wody?
-Najpierw się wysusz.-Odpowiedział i odskoczył od fontanny, by nie stać się ofiarą tego szaleńca.
-Czyli jak będę suchy to mogę cię przytulać do woli?-Spytał z przebiegłym uśmiechem.
-Nie łap mnie za słówka, dobrze wiesz co miałem na myśli.-Mruknął rumieniąc się lekko.
-Haha, czyli to znaczy, że mogę!-Krzyknął uradowany po tym jak zinterpretował słowa swojego podopiecznego. Blondyn chciał wyjść ze zbiornika, lecz poślizgnął się na mokrych kafelkach i z powrotem wpadł do wody. Gdy się wynurzył ujrzał małego zwierzaczka.-Nai?- Futrzak "zamienił się" w chłopca.
-Yogi nic ci nie jest?-Spytał zmartwiony chłopiec.
-Nie wszystko w porząd...-Ktoś mu  przerwał w połowie zdania.
-Yogi co ty wyprawiasz!?- Krzyknęła blond-włosa dziewczyna tym samym zadziwiając innych, gdyż nigdy wcześniej nie podnosiła głosu. Ogólnie rzadko kiedy się odzywa.-Jak ty chcesz wrócić na statek, jesteś cały przemoczony!?
-Spokojnie, zaraz się wysuszę.-Odparł przestraszony. Jego koleżanka czasami jest naprawdę przerażająca.
-Idziemy już, czy nadal będziecie odstawiać cyrk?-Spytał znudzony nastolatek. Już chciał odejść od fontanny, od której dzielił go niecały metr, lecz nagle się o coś potknął.
-Co do..-Nie zdążył powiedzieć- wpadł do zbiornika wielkim pluskiem, przy okazji ochlapując wszystkich swoich przyjaciół. Chłopak wynurzył się i usłyszał pewien charakterystyczny dźwięk.
~Beee beee
"Głupie owce"-Pomyślał, po czym poczuł jak ktoś go przytula.Tym ktosiem był nie kto inny jak pewien blond włosy fan Nyanperony.
-Łaa Gareki teraz oboje jesteśmy mokrzy i wreszcie mogę cię przytulić!
-Yogi odwal się ode mnie!-Czarnowłosy krzyczał i próbował się wyrwać z uścisku, jednak zaprzestał ruchu widząc, że nie przynosi to żadnych skutków.-A tak właściwie to skąd ta owca?
-Przyszła z nami, chciała nam pomóc poszukiwaniach! -Krzyknął Nai, a "zwierzak" zabeczał na potwierdzenie jego słów.
-Nienawidzę tych  głupich istot
-Oj Gareki po prostu nie możesz się pogodzić z przegraną. Ale chyba pamiętasz naszą umowę, czyż nie?
-Chyba kpisz, to była wina tego wrednego, wyrodnego i pokracznego stworzenia.-Wymieniając epitety wskazał ręką na winowajcę.
-Jaką umowę?-Zainteresowała się Tsukumo.
-Zaraz zobaczysz, tylko czy mogłabyś mi podać rękę i pomóc wstać?-Spytał Yogi, a dziewczyna bez cienia wątpliwości wykonała prośbę swojego kolegi. Niestety, źle zrobiła. Blondyn wciągnął ją do wody.
-Yogi!, jak mogłeś?-Mruknęła i plusnęła wodą w stronę chłopaka, jednak ochlapała też czarnowłosego i tak oto rozpoczęła się wielka wojna
-Ej ja też chcę-Krzyknął białowłosy i sam wskoczył do wody, wywołując ogromną falę. Po chwili dołączył do chlapaniny.
Wszyscy wyszli  z fontanny i właśnie się suszyli.
-Musimy szybko wracać by kapitan się nie dowiedział...
-Nie dowiedział? Czego mam się nie dowiedzieć-Spytał mężczyzna w czarnym cylindrze.
-Oh pan Hirato, ale skąd się pan...
-Owca.
-Hę?
-Owce tak jak króliki są wyposażone w kamery. Mogłeś o tym nie wiedzieć bo rzadko są używane. Jednak, kiedy nie mogłem was znaleźć posłużyłem się tym.-Powiedział, a grupa "zmokłych kur" zaczęła szeptać sobie coś na ucho.-Ej co wy tam knujecie?
-Hirato-san...mamy coś dla pana.-Powiedział Yogi z uśmiechem od ucha do ucha i szeroko otwartymi oczami. Blondyn sprawiał wrażenie szalonego psychopaty.
-Cco? Stójcie..nie podchodźcie do mnie!-Grupa zbliżyła się do ciemnowłosego mężczyzny i nim ten zdążył zareagować został dokładnie obściskany. Teraz stał ociekający wodą, tak jak reszta jego towarzyszy.
-No to możemy wracać!-Krzyknął zadowolony Yogi.
-Taa chodźmy już...-Mruknął ciemnowłosy nastolatek i zaczął się kierować ku wyjściu z parku, w którym znajdowała się ta nieszczęsna fontanna.
-Ej Gareki! Nie zapomniałeś o czymś?
-Hę? O czym niby...-Spytał niezbyt rozumiejąc o co chodzi blondynowi, lecz pochwili przypomniał sobie warunki umowy i zaczął krzyczeć-O nie! Nawet się nie waż!
-Gareki już za późno-Mruknął i złapał chłopaka w zgięciu kolan i ramion, po czym uniósł go.
-Głupi jesteś...-Warknął urażony nastolatek i skrzyżował ręce na swojej klatce piersiowej. Był zbyt zmęczony by się kłócić. Z resztą doskonale wiedział, że jak blondyn się na coś uprze to nie ma ucieczki. Innymi słowy- opór jest bezcelowy.
-Ej ja też chcę na ręce!-Krzyknął Nai i pobiegł do swoich przyjaciół, jednak nikt nie chciał wziąć małego nijego na ręce. Dopiero po dłuższych namowach Tsukumo postanowiła sprawić dzieciakowi radość. I w ten oto sposób chłopiec siedział na plecach dziewczyny na tak zwanego "barana".


_____________________________________________________________
Skończyłam. Niezbyt ciekawe, ale cóż ... chyba ujdzie.
Mam nadzieję, że się komuś spodoba.
Jeszcze później zrobię małą korektę bo teraz nie mam czasu.
I tak oto kończymy ten one-shot, a dokładnie to two-shot. ^^

Kurde... właśnie przeczytałam polskie Yoreki, można je znaleźć na fanfiction.net
Teraz nie wiem co robić. Autorka naprawdę wspaniale wszystko opisała. Jest mi wstyd za to co do tej pory napisałam. Zauważyłam, że wszystkie moje posty  przypominają wpisy przedszkolaka.
Ja naprawdę nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić, czy wszystko usunąć łącznie , czy przepisać lub zawiesić ten blog? Może poczekać jak troszkę poćwiczę lub wyleczę się z lenistwa, gdyż szczerze mówiąc każdy oneshot był pisany przez kilkanaście minut.(z wyjątkiem wspomnień, ale tam też pisałam spontanicznie). Bez żadnego planu. Byłam zbyt leniwa by się wysilić i coś dobrze zrobić. Mam stosy zaplanowanych fanficów, lecz co z tego skoro odkładam to na potem.
Zawsze myślę, że napiszę coś spontanicznie, gdyż chcę by te zaplanowane wpisy były dobrze napisane. I potem wychodzi jedno wielkie bagno. (Użyłabym innego słowa, lecz zostańmy przy tym ładniejszym)
Proszę o poradę, czy pisać dalej czy nie. Prawdopodobnie dostosuję się do własnych potrzeb i głosu mego rozumu, lecz chcę poznać wasze opinie na ten temat. Dziękuję

niedziela, 2 czerwca 2013

Eren x Rivaille - lunatykowanie

 Jak obiecałam napisałam ten oneshot. Myślę, że może wam nie przypaść do gustu ze względy na paring, ale trudno.
 Uwaga piszę by nie było nie domówień. Rivaille= Levi (Wiadomość tak na wszelki wypadek bo w anime ma być właśnie Levi, a w mandze Rivaille i wolę tą oryginalną,"mangową" nazwę)

-------------------------------------------------------------------------------------

-O matko co ci się stało?
-Nic ci nie jest, dasz radę sam to zrobić?
-Napadli cię tytani?
Takie i inne pytania nękały Erena od samego rana, a powodem było jego zabandażowane ciało.
Chłopak właśnie wychodził z jadalni, nie mógł zjeść w spokoju. Każdy się w niego wpatrywał jak na nowo odkryty gatunek wystawiony w zoo. Szybko szedł z głową skierowaną ku ziemi. Nagle na kogoś wpadł. Jedynym co zdążył zauważyć, przed zetknięciem z twardą glebą, były czarne włosy.
Już wiedział co go czeka. Zamknął oczy i czekał na dalszy tok wydarzeń.
-Bardzo przeprasz... Eren matko co się stało?-Spytała zaniepokojona Mikasa
-A to nic takiego.-Odpowiedział wymijająco i wstał z zamiarem odejścia, lecz dziewczyna przytrzymała jego ramie uniemożliwiając mu  ucieczkę.
-Kto ci to zrobił? Walczyłeś z tytanami?
-Gorzej...-Mruknął, a na samo wspomnienie o minionych wydarzeniach jego policzki przybrały odcień czerwonego.
-Eren co ci się stało, jak ty wyglądasz? Wszystko w porządku? Walczyłeś z tytanami?-Przybiegł Armin razem z kilkoma innymi osobami.
-Już mówiłem jestem cały i zdrowy! Co do tytanów....to było o wiele straszniejsze niż spotkanie takiego potwora.
Brązowowłosy przypomniał sobie całe wczorajsze zajście.
Doskonale pamiętał jak skończył swoją kolację i pobiegł od razu trenować. Bardzo się zmęczył, dlatego od razu po powrocie padł na łóżko i zmorzył go sen. Niestety nie potrafił sobie przypomnieć powodu jaki nakłonił go do wykonania tak niebezpiecznej czynności.
Wiedział, że śnił mu się wspaniały sen. Mógł wyjść poza mury otaczające miasto ze wszystkich stron. Nie istniało ryzyko połknięcia żywcem przez olbrzyma. Nie bał się, badał całkiem nowy świat. Zaczął się kierować w stronę pięknego miejsca. Były tam zielone drzewa, orzeźwiające strumyki, strome zbocza gór, których szczyty były pokryte śniegiem, oraz małe jeziorko, nad którym wisiała tęcza. Nie daleko zobaczył swoich przyjaciół i znajomych. Nawet jego rodzice stali zapatrzeni w krajobraz. Wtedy dostrzegł niską sylwetkę pewnej znajomej mu postaci postanowił tam podbiec. Nagle wszystko zniknęło, on powrócił z krainy snów do rzeczywistości. Chłopak powoli przetarł swoje oczy i rozejrzał się po pokoju. I wtedy zrozumiał, że to nie była jego sypialnia. Nie wiedział gdzie się znajduje dopóki nie poczuł ciepła ciała leżącego koło niego. Obawiał się, lecz w końcu spojrzał w bok i ujrzał czarnowłosego chłopaka.
"Rivaille? Jak on słodko wygląda"-Rozmarzył się, jednak po chwili jego umysł przeanalizował fakty.-"O kurcze to Rivaille! Gorzej już być nie mogło....właściwie to będzie wtedy kiedy się obudzi. Muszę stąd wiać inaczej mnie zabije!"-Eren próbował wstać, ale niestety z marnym skutkiem. Nogi kaprala były owinięte wokół jego talii, przez co nie mógł się ruszyć. Właściwie to chciałby zostać w tym łóżku i przytulać kruczowłosego bez końca, lecz gdyby tak zrobił.... jego życie postawione byłoby na szali. Chłopak by mu tego nie wybaczył. Już wystarczająco go zdenerwował za dnia.
A gdyby tak poszedł normalnie spać i udawałbym idiotę....nie i tak nie uwierzy
"Chyba jestem przypięty do tego łózka....w sumie mi to nawet nie przeszkadza, ale jak on się zbudzi..."-Pomyślał przerażeniem, jednak w końcu wymyślił pewien plan. Będzie leżał i obserwował Rivailla, może uda mu się znaleźć okazję do ucieczki, a jak nie to trudno. Przynajmniej popatrzy sobie na swojego ulubionego członka zawiadowców.
Eren oglądał delikatne rysy na jego twarzy, widział każdy najmniejszy ruch klatki piersiowej przy wdechu i wydechu. W końcu niesiony dziwnym uczuciem przytulił się do czarnowłosego. Jego ciało było przyjemnie ciepłe. Nim się obejrzał usnął tuląc do siebie mniejszego chłopaka.

Rivaille zawsze potrafił wstać wcześnie bez nastawiania budzika. Umiał się obudzić, o każdej godzinie. Chciał już wstać, lecz poczuł dziwny ciężar na swoim ciele.Otworzył oczu i ujrzał Erena. Chłopak spał pogrążony w głębokim śnie. Na czole czarnowłosego pojawiła się pulsująca żyłka. Potem bez chwili namysłu wykopał swojego"nocnego towarzysza" na podłogę.  Nim chłopak zareagował i zdążył wstać, Rivaille już przy nim siedział i przygotowywał się do następnego ataku. Jednak przed uderzeniem postanowił dowiedzieć się powodu dla, którego miał okazję spędzić miłą noc z Erenem
-Oj dzień dobry, sir.
-Witam. Widzę, że nie jesteś zaskoczony moją obecnością to znaczy, że przyszedłeś tu dobrowolnie i teraz jesteś gotowy ponieść karę, czyż nie?
-Nie ! Znaczy wiedziałem, że kapral tu jest, znaczy się nie w pełni no bo nie miałem pojęcia.-Brązowowłosy zaczął się nieumiejętnie tłumaczyć.
-Hę?
-No bo ja w nocy lunatykowałem...i tak się stało, że tu mnie tak jakby nogi same przyniosły.
-Często ci się zdarza lunatykować ?
-Nigdy, sir- Odparł zgodnie z prawdą.
-Rozumiem...-Mruknął, po czym jeszcze spytał-A pamiętasz może co ci się śniło?
-No trochę. Pamiętam, że był to piękny sen, w którym tytani nie mieli prawa bytu i mogliśmy wyjść za te okropne mury. Widziałem przecudne miejsce, były tam drzewa rzeki i tęcza! A później, się obudziłem i zauważyłem twoją twarz.-Tutaj zrozumiał, że za dużo powiedział.
-Skoro wiedziałeś, że lunatykowałeś i byłeś u mnie to czemu nie poszedłeś.
 -Wyglądałeś tak spokojnie i tak jakby....słodko, że nie chciałem cię budzić.-Odpowiedział na co młodszy kapral się zarumienił, lecz szybko odwrócił wzrok by zakryć zawstydzenie.
-Rozumiem...wiesz, że kara i tak cię nie ominie.
-Spodziewałem się tego.-Mruknął i przygotował się na cios, który nie nadszedł. Zamiast tego poczuł delikatne muśnięcie swoich ust. Natychmiast otworzył oczy, które zamknął wcześniej, lecz czarnowłosy już się od niego odsunął.-To ta kara? Chyba je polub...-Nie dokończył, a został uderzony w twarz.-Auuuuu! Dlaczego mnie pocałowałeś, a teraz bijesz?
-Lunatykowałem..., a teraz się zbudziłem.-Mruknął i kolejny raz kopnął Erena.


-Haloooo! Eren słyszysz mnie?
-O nie on chyba ma jakiś uraz wewnętrzny bo nie kontaktuje!-Ktoś panikował
-Ah, co? Przepraszam zamyśliłem się...
-Powiesz nam co ci się przydarzyło?-Mikasa ponowiła pytanie.
-Ech cóż....jakby tak to ująć. Mała sprzeczka z młodszym kapralem Rivaillem.-Odpowiedział nie ujawniając szczegółów i podrapał się po tyle głowy.
"Chyba będę częściej lunatykował....może następnym razem zmieni rodzaj kary ?"

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Mam nadpiję, że do zniesienia. ^^
Bym zapomniała, wzorowałam się troszkę na pewnym doujinie, naprawdę fajny, lekki i troszkę krótki.
Oto LINK
 Warto wspomnieć, że autorka tego bloga często dodaje różne doujiny więc warto zajrzeć i się na chwilę zatrzymać.
Postanowiłam też dodać link do wszystkich komiksów, które ona dodała/zreblogowała.
LINK

sobota, 1 czerwca 2013

Shizaya-Zmienność III

 Okey króciutki rozdzialik Shizayi, nie wnosi nic nowego, lecz sami chcieliście. Myślę, że następny będzie dłuższym i ostatnim, gdyż na początku było zakładane, że to ma być oneshot. To tyle.
Dziękuję za uwagę i przepraszam za zwłokę oraz tak kiepski rozdział po taaaak dlughim czasie.

Ps 1999 wyświetleń jeszcze jeden i 2000. Nie spodziewałam się, że aż tyle tego będzie.
----------------------------------------------------------------------------------------
Czerwonooki chłopak już od dawna nie spał, zawsze był rannym ptaszkiem. Teraz leżał na brzuchu swojego wroga i przyglądał się jego pogrążonej we śnie twarzy. Było to nadzwyczaj ciekawe zjawisko, bowiem nigdy nie miał okazji by przyjrzeć się Shizuo z bliska, zresztą nie widział go jeszcze takiego spokojnego. Od zawsze uwielbiał obserwować ludzi, to było jego hobby. Kochał wymuszać skrajne emocje, jednak z Shizuo było inaczej. U niego widział tylko gniew.  I właśnie to tak go przyciągało. Nie był on kolejną marionetką, którą Izaya mógł kontrolować. On był inny....nieprzewidywalny, nieobliczalny. Nawet jego farbowane włosy i strój barmana wyróżniały się z tłumu. Ogólnie brunet uważał, że jest całkiem przystojny, właściwie bardzo, bardzo przystojny. Nie chciał przyznawać się do takich myśli. Zawsze tłumaczył ten fakt tym iż jest obserwatorem i tylko oceniał urodę oraz zachowanie ludzi bez wpływu na swoje uczucia.Nigdy nie był nieobiektywny, badał sytuację i dopiero wtedy mógł stwierdzić jakieś fakty.
Nagle z jego myśli wyrwał go pewien nikły ruch. Zawsze był uważny, dlatego z łatwością zauważył jak powieki Shizuo delikatnie drgają. Postanowił udawać, że śpi. Chciał zobaczyć co zrobi blondyn, widząc głowę informatora na swojej klatce piersiowej. Zamknął oczy i wtulił się w swój nowy "materac".
Nie widział nic z pod zamkniętych powiek, lecz wyczuł jak mężczyzna leżący pod nim podnosi rękę by przetrzeć oczy. Potem poczuł jak kładzie rękę na jego biodrach. Z emocji wstrzymał oddech i wyczekiwał następnych wydarzeń. Miał nadzieję, że złotooki z powrotem położy się i uśnie, a on w spokoju będzie mógł przeprowadzać swoje obserwacje.
Nagle został zrzucony na podłogę, zupełnie tego się nie spodziewał więc od razu zaczął krzyczeć.
-Ej co ty wyrabiasz?! Nie widziałeś, że spałem?!
-Nie kłam. Każdy głupi wie, że nie spałeś.-Opowiedział spokojnie i wstał by rozciągnąć kości.
-Niby jak ?-Spytał zdenerwowany za tak niemiłe "obudzenie go".
-Oddech...-Mruknął zaspany
-Hę?
-Ech...jesteś informatorem powinieneś wiedzieć takie podstawowe rzeczy. Zazwyczaj, gdy ktoś śpi to ma miarowy oddech, ty zaś wstrzymałeś wdech...
-Bardzo mądrze jak na ciebie, nie wiedziałem, że możesz być na tyle spostrzegawczy by zauważyć taki detal. Ale wiesz...mogę mieć pewne problemy ze spaniem...i co wtedy?-Odpowiedział posyłając swój słynny kpiący uśmieszek.
-Gdy cię zepchnąłem od razu zacząłeś krzyczeć, nie wyglądałeś na bardzo śpiącego i zaspanego. Mogę stwierdzić, że nie śpisz od..... co najmniej paru godzin. Zastanawiam się tylko czemu leżałeś na mnie. Planowałeś mnie zabić?
-Dobrze wiesz, że ciebie nie da się zabić gołymi rękoma, a ja po prostu spałem.
-Jak sobie chcesz-Westchnął i wyszedł z salonu.
Brunet natychmiast się zerwał i pobiegł za nim.
-Gdzie idziesz?
-....Do kibla, chcesz mi potowarzyszyć?
-Podziękuję.-Powiedział i odwrócił się w przeciwną stronę, by zakryć swój rumieniec.Po chwili usłyszał jak drzwi się otwierają. Od razu skierował się z blondynem do kuchni.
Złotooki podszedł do lodówki, a brunet nonszalancko oparł się o framugę drzwi.
-Co będziesz jadł ?
-Herbatę i płatki czekoladowe.-Odpowiedział i usiadł czekając na posiłek.
Śniadanie zjedli w ciszy, później postrach Ikebukuro wstał i skierował się w stronę drzwi. Oczywiście informator pobiegł za nim.
-Ej gdzie idziesz ?
-Matko jaki ty jesteś męczący. Widać, że nudzi ci się.
-Po prostu zbieram informację.
-To zbieraj, ale nie o mnie.Wychodzę do pracy-Mruknął i dodał w myślach " Pierwszy raz tak się cieszę, że idę do pracy. Przynajmniej tam odpocznę."-Dobra to idę, cześć!
-Powodzenia w pracy. No szkoda, że przeżywam okres rekonwalescencji, tak to bym cię pomęczył.
-Wystarczająco mnie męczysz w domu. A! Bym zapomniał. O piętnastej przyjdzie Shinra by cię zbadać.
-Ok! To na razie miłego dnia w pracy.Mam nadzieję, że walnie cię samolot
-Samolot?
-No taki latający metalowy ptak....nieważne może być też autobus.-Powiedział i już chciał zamknąć drzwi, lecz zobaczył, że Shizuo się lekko uśmiecha.-Coś cię bawi?
-Taa...
-Co? Powiedz!
-Może mam jakiś spaczony humor, ale wygląda to tak jakbyśmy byli jedną rodziną. Ja idę do pracy, a mój kochanek/kochanka żegna mnie przy drzwiach stojąc w samym szlafroku.-Powiedział lekko się rumieniąc.
-Głupi jesteś, nawet tak nie mów!-Oburzył się brunet, lecz i jego policzki pokrył szkarłat.
-Nie mówię, że jesteśmy razem, ale że tak to wygląda.
-No może trochę.-Pomyślał i się zaśmiał-Tylko nie zapomnij odebrać dzieci z przedszkola i nie spóźnij się na obiad!
-Od kiedy mamy dzieci? Czemu ja nic nie wiem?
-Wiem wiem, to niewdzięczne stworzenia....no to ....nie zapomnij tylko o tej kolacji !
-Kolacja? Czy przypadkiem nie miał to być obiad?
-Obiadokolacja -Chłopak wczuł się w rolę.-Dzisiaj mi obiecałeś, że spędzisz ze mną wieczór więc, żadnych wyjść na piwo z kolegami.
-Pamiętam pamiętam, ciebie też się to tyczy.-Zaśmiał się, a gra nawet mu się spodobała-No dobrze muszę iść.
-Cześć!
-A gdzie pocałunek na pożegnanie? -Zażartował i już chciał odejść, lecz poczuł jak chłopak złapał go za ramię i szybko cmoknął w usta. Oboje zaczerwienili się.-Żartowałem z tym pocałunkiem...
-Ja też. Myślisz, że to było moje marzenie? Zresztą w ogóle nie jesteś romantyczny phi!-Prychnął, lecz to też była część zabawy w "dom"
-Odezwał się aseksualny dupek...-Powiedział i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Po chwili staną w miejscu i przejechał palcem po swoich ustach, jednak szybko się poprawił, przypominając sobie o tym, że brunet może spoglądać na niego zza wizjera.

Izaya, przez chwilę obserwował swojego wroga jak odchodzi. Dopiero, gdy zniknął z jego pola widzenia odsunął się od szkiełka umieszczonego w drzwiach. Nudziło mu się i to bardzo. Dlatego postanowił nie marnować czasu i zebrać parę informacji. Usiadł na kanapie i wziął do ręki laptop, prawdopodobnie należący do Shizuo.
"Oby miał internet, mam nadzieję, że nie ma ustawionego żadnego has... oczywiście musiałem wykrakać."-Chłopak westchnął widząc miejsce na wprowadzenie hasła. Jednak postanowił spróbować i odszyfrować tą enigmę. Wpisywał frazy takie jak : Kasuka, braciszek, mleko, kaczka, Ikebukuro i nic. W końcu postanowił dla żartu wpisać "Menda Izaya" i dziwnym trafem udało mu się.
-Za tą mendę to mu przywalę...
Brunet wszedł na czat dollars'ów i jak zwykle zalogował się pod nickiem Kanra. Pogadał chwilę z Tanką tarou i dowiedział się paru ciekawych rzeczy. Już miał wyłączyć laptop, lecz postanowił poszperać w historii. Niestety nie znalazł niczego co by go zainteresowało. Jakieś sklepy elektroniczne, strony z najnowszymi wiadomościami i w sumie to wszystko. Co jakiś czas, dla urozmaicenia pokazywało się youtube, ale też jakieś filmiki ze śmiesznymi zwierzakami..
"Ech pewnie wyczyścił historię, trudno."-Czerwonooki odłożył sprzęt na miejsce i poszedł wziąć prysznic.
Nie miał zbyt wiele czasu, Shinra miał być o 15 by go zbadać więc szybko zakończył tą czynność. Wyszedł z kabiny i podszedł do wieszaka przy lustrze by wziąć ręcznik. Nagle jego uwagę przykuła dziwna rzecz.
"Co do....Kurwa! Ja go normalnie zabiję! Jak on śmiał.!"-Izaya niezwykle się wkurzył, lecz uznał, że później sobie pogada o "tym" z panem Shizuo.
Wytarł się ręcznikiem i ponownie ubrał cieplutki szlafrok.Znowu wrócił do salonu,  wcześniej parząc sobie herbatę w kuchni. Nagle usłyszał donośne pukanie.
-Wejść!-Krzyknął i zauważył, jak przez framugę przechodzi Shinra
-Witaj Izaya! Widzę, że jeszcze żyjesz, to dobrze. A jak tam zdrowie?-Od razu przystąpił do pytań.
-Wspaniale-Odparł z sarkazmem- Dobra rób co masz robić i spadaj...
-To było nie miłe.-Odparł z urazem, lecz na jego twarzy wciąż malował się uśmiech.
-Nie mam dziś nastroju.
-Ech biedactwo ....-Stwierdził i zaczął badać bruneta.
Lekarz właśnie skończył swoją prace i wracał do domu zostawiając czerwonookiego samego w domu. Jednak nie na długo, gdyż pół godziny po wyjściu lekarza wrócił Shizuo.
-Witam kochanie!
-Ledwo przeszedłem przez framugę drzwi, a ty już mnie denerwujesz. Chyba załatwię sobie jakieś nadgodziny.
-Nie marudź i chodź! Zamówiłem sushi i zostawiłem ci trochę. Wiesz to dość hojny gest z mojej stro...
-Czego mi dosypałeś-Przerwał mu w połowie zdania
-Spokojnie nie zatrujesz się. Niestety nie posiadasz w swoim mieszkaniu niczego szkodliwego.
-Jakoś ci nie wierzę. Jedz pierwszy
-Ale ja już jadłem.-Powiedział, lecz widząc nieugięty wzrok blondyna, podniósł kawałek otooro. Powoli wsadził do ust, a potem ze smakiem oblizał palce.-I widzisz, niezatrute!
-Niech ci będzie, lecz nadal ci nie wierzę.
Shizuo na początku nie pewnie spróbował, lecz nie wyczuł żadnej dziwnej przyprawy więc już bez obaw konsumował resztę dania
.Teraz siedział na kanapie koło Izayi. Był wyraźnie spięty czując na sobie namolny wzrok bruneta.
-Nie masz co robić? Cały czas za mną łazisz lub gapisz się na mnie.
-Pracuję!
-Hę?
-Zbieram informację o tobie, może mi się coś przyda podczas następnej walki.
-Jeśli natychmiast nie zaprzestaniesz tej czynności to nawet nie zauważysz kiedy następna walka się zacznie.-Zagroził mu zaciskając dłonie w pięści.
-Oj Shizuś jak zwykle pewny swoich umiejętności . Jak do tej pory twoje groźby na nic się nie zdały.-Powiedział i  by zademonstrować swoją odwagę położył głowę na kolanach blondyna.-Jesteś potulny jak baranek.
-Ty mały...-Właśnie podniósł rękę, lecz informator pokiwał mu rozkazującym palcem przed twarzą.
-A a a. Nie bije się bezbronnego.
-Kurwa ja ci dam bezbronnego...-Szykował się do ataku, lecz nagle poczuł wibrację w kieszeni. Szybko wyją telefon, a gdy na ekranie pojawił się numer osoby dzwoniącej jego oczy zrobiły się wielkie jak talerze. Szybko zrzucił bruneta z kolan. Chciał już odebrać połączenie, lecz przypomniał sobie, o pewnej wrednej osobie, która właśnie siedziała koło niego zabierając potrzebny do życia tlen. Dlatego rzucił szybko w stronę Izayi "Spróbuj tylko podsłuchiwać" i odszedł do swojej sypialni.
Oczywiście brunet od razu usiadł pod zamkniętymi drzwiami pokoju, w którym blondyn prowadził rozmowę i słuchał. Każde maleńkie słowo doszczętnie badał, drżenie głosu Shizuo lub jego ściszenie. Cała rozmowa wryła mu się w pamięci, a najbardziej ostatnie słowa "Dobranoc kochanie, kolorowych snów, będę za tobą tęsknił."
Klik
Charakterystyczny dźwięk towarzyszący przy wyłączaniu telefonu dał znać, że to najwyższy czas na ewakuację. Jednak czarnowłosy zamarł i nie mógł wykonać żadnego ruchu. Dopiero, gdy usłyszał zbliżające się kroki pobiegł do łazienki i zamknął drzwi.
-Izaya gnoju! Wiem ,że podsłuchiwa...hę?-Już zaczął krzyczeć, gdyż spodziewał się ujrzeć swojego wroga koczującego pod drzwiami. Jednak nigdzie nie widział tego kpiącego uśmiechu. Przeszło mu przez myśl, że może faktycznie chłopak postanowił dać mu spokój i siedział grzecznie na kanapie. Niestety tam też go nie był. Blondyn szybko zajrzał do kuchni, lecz gdy nie znalazł tam informatora postanowił skierować się do łazienki.Pociągnął za klamkę, jednak drzwi nie chciały się otworzyć.
-Izaya jesteś tam?-Spytał. Odpowiedziała mu głucha cisza.-Wiem, że tam jesteś!
-To po cholerę się pytasz skoro wiesz?!


------------------------------------------------------------------------------
Tym miłym akcentem zakończymy. Jak mówiłam, nie było czym się podniecać zwykły szary rozdział, nie wnoszący nic do fabuły.
Myślę, że teraz napiszę oneshot Eren x Rivaille co wy na to? (I tak na piszę :P ) Tak swoją drogą, coś duże tego paringu jest. Ciekawe co będzie, gdy dostaniemy nowy odc z Rivaillem >:P Właście trwa jego emisja, niestety dopiero w Japonii, ale już jutro powinno być przetłumaczone.
Pisać jak ktoś zauważy błędy. Jutro jeszcze raz przeczytam i może coś dopiszę lub poprawię.Może dodam jeszcze parę scen bo dziś nie dałam rady, a mi naprawdę zależało by coś napisać na dzień dziecka.
Tak teraz patrzę to faktycznie dawno dodałam poprzedni rozdział. (Dwa miesiące temu) Przepraszam!
Ah bym zapomniała! Dzięki Kisarin, że przypomniałaś o pewnej rzeczy!
Spróbujcie odgadnąć co też Izaya znalazł i czemu się zdenerwował. (Łatwo się domyślić, lecz mam dwa pomysły na to i nie wiem, który wybrać.)