piątek, 26 lipca 2013

shizaya IIII

-Izaya nie rób scen. No wyłaź!-Krzyknął zdenerwowany
-Dasz mi się w końcu umyć czy nie?-Warknął i otworzył drzwi.
-Przestań udawać, to nie twój interes!
-...em..o co ci chodzi?
-Dobrze wiesz-Mężczyzna przestał krzyczeć.
-Nie bardzo...a już rozumiem! Tak, wybacz mi. Przyznaję się, użyłem wczoraj trochę twojego mydła. Jak chcesz to ci odkupie. Ale wiesz, że tu mieszkam, muszę mieć jakiś żel pod prysznic. W ogóle nie rozumiem czemu się tak denerwujesz. Trzeba było powiedzieć czy coś, a nie....-Burczał pod nosem.
-Emm wybacz...coś sobie ubzdurałem i ten... no nieważne.-Rzekł blondyn i podrapał się po karku w geście zakłopotania.
-Widzisz nawet umyć się człowiekowi nie dasz. Potem się dziwisz, że w nocy ci nie daję spać. Dlatego jeśli pozwolisz udam się z powrotem do łazienki.
-Taaa idź już.
-Smutno ci? Czyżbyś chciał się ze mną umyć? Heh jak zwykle masz brudne myśli.
-Zamknij się!
-Ja? Przecież to ty mi kazałeś wyjść z łazienki. Pewnie miałeś nadzieję, że zobaczysz mnie nago, co? Albo to mydło tak cię martwi.
-Spadaj zanim stracę cierpliwość.-Mruknął zdenerwowany i poszedł do salonu, gdzie zapalił papierosa.
Czarnowłosy zamknął drzwi i uśmiechnął się  pod nosem.
"Wreszcie odszedł.... Tak idź do swojej ukochanej, za którą tak tęsknisz. Idź i wyżal się, rozpal swe serce, i spal me nadzieje..."


Blondyn siedział na kanapie i oglądał komedię w telewizji. Jednak w cale nie było mu do śmiechu. Był zdenerwowany, a zarazem rozczarowany. Tylko czym? Powinien się cieszyć, że ta menda dała mu spokój. Nie rozumiał swojego zachowania.
"Jak mogłem myśleć, że on się tak zachowa...przecież mogłem się spodziewać tego. Sam przyznał, nie obchodzi go moje życie, ale czy to prawda? Czy to były moje nadzieje, marzenia i chore fantazje?  Jak to możliwe, czy ja naprawdę chciałem, by on siedział i podsłuchiwał rozmowę. Czy pragnąłem, by poczuł smutek i zamknął się w łazience. Co bym zrobił gdyby to było prawdą? Czy chcę, by on coś do mnie czuł?"- Rozmyślał o niedawnej "sprzeczce", lecz z każdą sekundą jego umysł błądził, a on sam nie umiał znaleźć odpowiedzi. Nagle szum wody, który dochodził z łazienki, ustał. Izaya skończył się myć. Serce Shizuo zabiło mocniej.
"Co teraz?"
Informator ponownie ubrał się w granatowy szlafrok i wyszedł z toalety. Spojrzał w stronę salonu i ujrzał twarz swojego wroga. Skierował się do tego pokoju i usiadł na kanapie obok złotookiego. Atmosfera była ciężka, napięcie rosło.
-Co oglądasz?
-Jakąś komedię.
-Aha... Jak chcesz się umyć to łazienka jest wolna.-Mruknął i skierował swój wzrok w stronę telewizora.
Shizuo bez słowa poszedł i wziął szybki prysznic. Po chwili wrócił do salonu.
-Ej Izaya nie wiem jak ty, ale ja idę już spać.-Powiedział i przeniósł pościel na podłogę.
-Co ty robisz?!
-Chcę posłać łóżko...znaczy się podłogę. No wiesz tak jak dziś w nocy spaliśmy...
-Wiesz, myślę, że twoja sypialnia się przewietrzyła. Chyba tam będę spał. No chyba, że ty wolisz.
-Yhmmm-Blondyn na chwilę zaniemówił, lecz zaraz odpowiedział-Dobrze jak chcesz to idź, ja śpię na kanapie.
Brunet nic nie odpowiedział tylko zabrał swoją poduszkę i pomaszerował do pokoju. Od razu wskoczył na dwuosobowe łóżko i zakopał się pod ciepłą kołdrą.
"W gruncie rzeczy oboje możemy tu spać. To łóżko dla dwóch osób, ale....Nie! Nie będę spał z Shizusiem w końcu ma ukochaną. Nie chce robić sobie złudnych nadziei, ale i tak za późno..."-Jeszcze długo bił się z myślami, aż w końcu zasnął.
Rano powoli i niechętnie wstał, po czym udał się do salonu.
-Cześć...-Mruknął blondyn, który jadł kanapki i popijał je szklanką mleka.
-Witam, witam.-Odpowiedział cicho, tym samym martwiąc złotookiego.
-Coś się stało? Zawsze się wydzierasz, a teraz jakiś przymulony jesteś.
-Co miało się stać? Z tego co wiem wolisz ciszę i spokój, dlatego nie będę jak to ująłeś "wydzierał się".
-Jak sobie chcesz...Ej masz coś na szyi.
-Ja mam coś na szyi? Ciekawe co to i skąd się wzięło? Jak myślisz co to jest...
-Nie wiem...ugryzienie komara?
-Kurwa malinka, jełopie! Jedynym komarem to jesteś tu ty! Jak śmiałeś zniszczyć me piękne ciało.
-To nie ja! Kiedy miałbym to zrobić, co? Pamięta się takie rzeczy, szczególnie jeśli chodzi o ciebie.
-Masz bardzo twardy sen więc nie dziw się, że nie pamiętasz. Tak, dokładnie, zrobiłeś mi to podczas snu, wczoraj jak spaliśmy razem. Dlatego dzisiaj poszedłem do twojej sypialni. Zapewne twoja dziewczyna nie ma nic przeciwko takim czułością, ale trzeba czasem powstrzymać swe żądze. Co by było, gdyby nagle zachciało ci się kogoś przelecieć, hę?-Mówił zdenerwowany, lecz po chwili zmienił ton głosu.-Ale spokojnie...już wyzdrowiałem, dlatego dziś jak stąd wyjdę możesz zaprosić tą swoją ukochaną i wtedy będziecie mogli się zabawić! Heh wreszcie się mnie pozbędziesz, a jutro od nowa możemy rozpocząć naszą zabawę w kotka i myszkę!-Zaśmiał się, a następnie poszedł do łazienki i z hukiem zamknął drzwi.
Shizuo zaniemówił, lecz po chwili pobiegł za chłopakiem i spróbował otworzyć drzwi z marnym skutkiem.
-Izaya! O co ci chodzi wytłumacz mi! Skąd masz takie pomysły?! Podsłuchiwałeś?!
-Nie podsłuchiwałem, po prostu przez przypadek usłyszałem kawałek waszej rozmowy. Przygotuj mi jakieś ubrania, a ja w tym czasie się umyję i spadam do siebie.
Słychać było tylko szum wody.

Blondyn zastanawiał się czy Izaya mówił prawdę. Czy on rzeczywiście chce już wrócić do domu? Teoretycznie to jest bardziej niż wskazane. Przecież jeszcze niedawno byli wrogami. Jednak dobrze powiedziane "byli". Kim teraz są dla siebie? Tego jeszcze sami nie wiedzą.
Nagle drzwi od łazienki się otworzyły, z pomieszczenia wymaszerował pewien jegomość w granatowym szlafroku.
-Ej Shizuś prosiłem cię o coś!-Mruknął nie zadowolony, lecz nie uzyskał żadnej odpowiedzi.-Jak sobie chcesz, sam wezmę jakieś ubrania. A właśnie, zabieram ten szlafrok ze sobą! Bardzo mi się spodobał.
Brunet ubrał jakieś ciuchy, które były trochę na niego za duże, lecz nie miał wielkiego wyboru. Szafa blondyna, była zapełniona strojami od jego brata - Kasuki.
"Można by pożyczyć takie wdzianko....Zawsze się przyda do zbierania informacji i szantażowania Shizusia..."-Pomyślał, lecz ostatecznie porzucił tą ideę. Chłopak szybko się spakował. Praktycznie nie miał wielu rzeczy do zabrania. Jedynie telefon, leki od Shinry i szlafrok, z którym nie mógł się rozstać.
-Dobra to ja już się zbieram, jeszcze się napiję wody, ok?-Spytał nie oczekując odpowiedzi od blondyna, który od dłuższej chwili siedział cicho.

Izaya napił się i wrócił do salonu, gdzie zastał "bestię Ikebukuro" ubraną i gotową do wyjścia.
-To cześć! Idę do pracy!-Mruknął Heijwajima, po czym skierował się w stronę wyjścia.
Informator zamarł i chwile trawił słowa blondyna. Zdziwił się, ale po chwili ponownie ruszył do swojego celu - drzwi. Już chciał wyjść, lecz te zamkneły się tuż przed czubkiem jego nosa.
-Ej uważaj! Mogłeś mi złamać nos!-Krzyknął zbulwersowany, lecz nagle jego uwagę przykuł pewien dźwięk. A dokładnie dźwięk przekręcanego kluczyka.-Cc-co ty wyprawiasz?-Spytał i natychmiast nacisnął klamkę, lecz nie drzwi się nie otworzyły.-Ty mnie zamknąłeś? Aż tak mnie nienawidzisz, by zamknąć w swoim mieszkaniu, a może wręcz odwrotnie...dobra to już nie jest zabawne. Otwórz te drzwi...Otwieraj!-Shizuo mu nie odpowiedział, czyżby już poszedł do pracy?- Jeśli tego nie zrobisz zadzwonię na policję...Kasuka będzie zawiedziony słysząc o tym jak jego braciszek się stacza!
-Jak zadzwonisz to sam wpadniesz, doskonale znasz swoje położenie i wiesz, że ciebie też zamkną.-Mruknął blondyn.
"A jednak, jest tam. Pewnie mnie zaraz wypuści."-Pomyślał brunet i dalej próbował przekonać exbarmana, by go wypuścił z tego pomieszczenia.
-Mam świetne znajomości, nie ma mowy by mnie zapuszkowali!
-Mam siłę, nie ma mowy bym poszedł do pierdla.-Odpowiedział, zapalił papierosa i odszedł.
Izaya usłyszał oddalające się dźwięki kroków.
-Shizuś! Puść mnie! Mam klaustrofobie. Co pomyślą o tobie sąsiedzi. Tak nie można!-Chłopak jeszcze chwilę krzyczał i uderzał w drzwi. W końcu się poddał wiedząc, że nic mu to nie da.


---------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za przerwę i za tak krótki rozdział. Ogólnie tu powinien nastąpić tak zwany "The End", ale byłam zbyt leniwa.
Następny rozdział będzie już, na pewno (?) zakończeniem.
To tyle. Krótki wpis i krótka notka ode mnie ^^


wtorek, 16 lipca 2013

Eren x Rivaille cz.II

Tak to jest cz II.
Nie szukać cz. I bo jej jeszcze nie ma. Dlaczego zaczynam od środka? Dobre pytanie, chciałam to wyjaśnić w pierwszej części, lecz uznałam, że teraz będzie odpowiedni moment.
Po prostu postanowiłam się pobawić w słynnego Adama Mickiewicza.Oczywiście moje prace na pewno nie będą tak dobre jak jego, w końcu jest on jednym z polskich noblistów. Jedyna rzecz, która nas połączy to to iż nie będę dodawała części po kolei. Czyli tak jak on to zrobił w "Dziadach".
Mam nadzieję, że nie pomieszałam niczego. W razie problemów pytać.
Tak więc zapraszam na część drugą...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rivaille w końcu odnalazł trochę wolnego czasu, teraz siedział w pokoju swojego chłopaka i wypatrywał jego przyjścia. Wiedział, że Eren ma nocną wartę przy murze, dlatego uzbroił się w cierpliwość. Zegarek wskazywał 5:12.
"Jeszcze pół godziny..."-Pomyślał i zamknął oczy, by odciągnąć swój wzrok od "wszechobecnego bałaganu", goszczącego w owym pomieszczeniu.
Pokój Erena w żadnym wypadku nie był zagracony i brudny. Chłopak dbał o porządek tym bardziej, że jego ukochany był maniakiem czystości. Nie chciał, by Rivaille czuł się zgorszony, dlatego wszystko dokładnie wycierał, zamiatał i układał zanim czarnowłosy wstąpił do jego azylu. Jednak czasami kapral nie zawiadamiał o swoim przybyciu, tak jak teraz. Tym razem Rivaille był obrzydzony faktem, który dopiero zauważył. Mianowicie, na stole leżała zużyta chusteczka. Całkowicie psuła wygląd tego pokoju. Czarnowłosy mógł sprzątnąć ten śmieć, lecz nie miał zamiaru tego dotykać. Przecież Eren mógł wysmarkać się w tą chusteczkę, wytrzeć nią biurko lub użyć do innych- imntywnych celów.
Dlatego zamknął oczy i pogrążył się w swoich myślach. Niestety zmęczenie dało się we znaki więc po chwili usnął. Ciągłe walki z tytanami, treningi i misje pochłonęły jego całą energię.

"Uff na dziś koniec, jestem taki zmęczony...Nie! Muszę przestać o tym myśleć, nie chcę robić za zbędny bagaż. Muszę być silny, by wspierać bliskich mi ludzi."-Chłopak natychmiast zyskał nową siłę. Podbiegł do swoich przyjaciół.
-Mikasa, Eren! Wszystko w porządku? Nie wystrzeliliście pocisków więc raczej nie spotkaliście żadnych problemów, ale i tak postanowiłem się upewnić czy wszystko....gra.-Blondyn zaciął się widząc jak dwie postacie się kłócą.
-Mam cię dość!-Brązowowłosy krzyknął, po czym zauważył swojego przyjaciela- ... Oh Armin...hehehe...
-Dziękuję ci Arminie, że się martwiłeś, ale jak widzisz nic nam nie jest. A u ciebie wszystko ok?-Powiedziała Mikasa zupełnie zapominając o "małej" sprzeczce.
-Hm...tak. Dzięki.-Odpowiedział i dodał.-No to wracajmy... mamy kilka godzin, by się przespać.
-Racja, chodźmy
Trójka nastolatków zaczekała chwilę na resztę kompanów i wszyscy razem wrócili. Każdy był na swój sposób zmęczony, lecz mimo tego żołnierze nie tracili dobrego humoru, rozmawiali, śmiali się i żartowali. Mieli chwilę na odpoczynek. Jedynie wśród pewnej grupki panowała cisza i ciężka atmosfera. Eren wyraźnie był zdenerwowany na swoją przyrodnią siostrę. Szedł od niej jak najdalej. Armin nie wiedział co robić. W końcu pierwszy raz widział, by ta dwójka aż tak się kłóciła. Na początku próbował rozpocząć rozmowę i ich rozchmurzyć, lecz poddał się widząc, że nie przynosi to oczekiwanych rezultatów. Mikasa szła z twarzą wypraną z emocji. Po jakimś czasie podeszła do brązowowłosego, lecz nic nie mówiła. Chłopak natychmiast odsunął się. Dziewczyna z powrotem przysunęła się do niego. Eren ponowił próbę ucieczki,
 niestety na marne, czarnowłosa zaraz stąpała koło niego.
-Zostaw mnie!
-O co ci chodzi?
-Przestań za mną łazić!
-Muszę być przy tobie, by nic ci się nie stało.-Odpowiedziała ze spokojem
-Skąd ci takie bzdury przyszły do głowy?! Mam swój rozum i sam umiem o siebie zadbać, zresztą już ci to mówiłem.
-Nie zachowuj się jak dzieciak.
-Ja? Ja się tak zachowuję? To ty bez przerwy za mną łazisz!
-Zamknijcie się w końcu!!!-Krzyknął blondyn, nie miał zamiaru wysłuchiwać kłótni.-Jesteście najlepszymi przyjaciółmi. Eren zrozum, Mikasa chce tylko twego dobra. Nie odtrącaj jej. A ty Mikasa, zobacz...Eren nie jest taki mały i bezbronny. Racja jesteś silniejsza, ale on jest dorosły i sam za siebie odpowiada. Zauważcie to i przestańcie się kłócić! Kłótnia w niczym nie pomoże...
-Armin...-Oboje powiedzieli w tym samym czasie.
-Masz rację, wybacz. Dziękuję, że nadal się mną opiekujesz, ale Armin ma rację. Proszę spasuj trochę i przestań mnie kontrolować.
-Wybacz. Nie chciałam być twoim prześladowcą.
-W tym świecie jest wystarczająco dużo przemocy. Dlatego zbierajcie energię i walczcie z tytanami, a nie ze sobą.
-No w końcu dobrze gadasz. Muszę ich zniszczyć, chcę zabić je wszystkie. Te podłe kreatury już nigdy nie zabiorą mi bliskich!
-Wszyscy ich zniszczymy. Tytani zginą!-Nagle do rozmowy dołączyli się inni żołnierze.
-Razem ich zabijemy, macie rację!
-Teraz nastała nowa era, koniec życia w strachu!
-Już nie mogę się do czekać, by urwać takiemu chu*owi głowę!
-Ludzkość przetrwa!
I tak cała drużyna wróciła z nocnej warty całkowicie orzeźwiona, z nowymi siłami do walki.
-Dobra to widzimy się na śniadaniu, nie?
-Tak, dobranoc!
-Chyba dobry dzień.-Zauważył blondyn
-Heh no tak. No to dzień dobry! Idę spać...-Powiedział i skierował się do pokoju.
"Mam dwie godziny...opłaca się w ogóle iść spać?...-Chłopak otworzył powoli drzwi, skierował się w stronę łóżka-może odwiedzę Rivaille'a...,ale najpierw powinien się um..."-Nie dokończył myśli, gdyż zauważył pewną czarną czuprynę.
"Heh o wilku mowa...No to chyba się jednak zdrzemnę i odwiedzę Rivaille'a"
Eren po cichu  wszedł do łóżka.
"Czyżby czekał na mnie? Biedny zasnął ze zmęczenia..."
Delikatnie przytulił mniejszego chłopaka do siebie. Wziął głęboki wdech rozkoszując się zapachem swojego ukochanego.
-hmm Eren?-Zapytał zaspany kapral.
-Tak, wszystko w porządku, mamy jeszcze trochę czasu śpij.-Mruknął i odszedł w ramiona morfeusza.

Ciemnowłosy obudził się. Niechętnie wyszedł z objęcia swojego chłopaka i udał się po ciepłą kawę.Wrócił po chwili z dwoma kubkami pełnymi parującego napoju. Postawił je na etażerce, stojącej koło łóżka i zaczął budzić brązowowłosego.
-Eren...wstawaj.-Powiedział cicho do ucha swojego partnera
Zero reakcji.
-Już świt.-Tym razem głośniej rzekł.
Ponownie...zero reakcji.
-Wstawaj leniu śmierdzący!-Krzyknął
W dalszym ciągu zero reakcji...., a nie pomyłka Eren się przekręcił na drugi bok.
Rivaille zdenerwował się, dlatego przystąpił do ostatecznego ataku.Wszedł na łóżko i skopał nastolatka krzycząc:
-Pobudka!
-Auuu! Czemuż ty musisz być taki ostry?-Zapytał, lecz czując zapach świeżej kawy od razu wstał i ponownie zadał pytanie-To dla mnie?
-Dwóch przecież nie wypiję, aż tyle energii to mi nie potrzeba...
-Dziękuję! Kocham cię, kocham!-Krzyknął i przytulił chłopaka
-Pij bo wystygnie... -Mruknął, po czym sam sięgnął po swój kubek. Oboje wypili w ciszy, lecz nie była ona niezręczna. Mogli w spokoju cieszyć się swoją bliskością, nie potrzebowali słów.
-Eren, idź się umyć. Spotkamy się na dole.-Kapral rzekł. Wstał i chciał odejść, lecz ktoś go zatrzymał.-Puść mnie.
-Nie idź! Chodź ze mną pod prysznic.-Poprosił, jednak nie dostał odpowiedzi. Dlatego wstał i szczelniej objął swojego chłopaka.- Rivaille, proszę.
-Nie.
-Czemu?!
-Dobrze wiesz, że na samym prysznicu się nie skończy.-Mruknął i skierował wzrok w stronę łózka, znajdującego się za plecami Erena.
-Ale minęły aż dwa dni!-Krzyknął nastolatek, a Rivaille poczuł jak jego policzki czerwienieją. Na samą myśl o  minionych wydarzeniach robiło mu się gorąco.
-Czyli mam rozumieć, że dwa dni to tak długo?!
-Jak na libido nastolatka to tak...
-Ach dobrze, jesteśmy ze sobą aż dwa dni, to taki szmat czasu! Zerwijmy ze sobą! Przecież się zamęczysz tak długim związkiem! Albo mam lepszy pomysł. Odetnę ci głowę, by skrócić twe męki. Czeka cię jeszcze tyle dni. Chyba, że padniesz ofiarą jakiegoś żądnego krwi tytana...
-C-cco? Nie, nie o to mi chodziło! Ja chciałem tylko-Nie dokończył zdania bo czarnowłosy mu przerwał.
-Wiem co chciałeś, ale mi się "tego" nie chce robić. Wystarczająco mnie wymęczyłeś ostatnim razem. Dobra teraz idź mamy mało czasu.
-Dobrze wybacz mi.-Powiedział i zetknął usta z odpowiednikami swojego chłopaka. Jednak nie widząc sprzeciwu pogłębił pocałunek i teraz badał jego ciepłe podniebienie. Po chwili odłączyli się od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Eren korzystając z okazji zjechał ustami na białą szyję Rivaille'a, obsypał ją pocałunkami. Czarnowłosy jedynie westchnął na tą pieszczotę. Nagle przez jego głowę przebiegła pewna myśl. Natychmiast chciał się oderwać od nastolatka, lecz ten jedynie przycisnął go mocniej do siebie, przyssał się do jego skóry, a następnie zacisnął na niej zęby.
"Cholera! Pieprzony dzieciak"
Eren poluźnił uścisk i czekał na atak. Jak się spodziewał, został ukarany. Kapral kopnął go, a następnie usiadł na jego biodrach.
-Co ty wyprawiasz?!
-Tylko cię pocałowałem...-Spróbował się wymigać. Jednak napotkawszy zimny wzrok swojego partnera dodał.-I zrobiłem jedną mała taką tyci tyci malinkę...
-No właśnie! Jesteś głupi!-Krzyknął, wstał z chłopaka i szybkim krokiem ruszył do łazienki.
"Nosz ja go zamorduję!"
Po chwili do pomieszczenia wszedł sprawca zbrodni. Ponownie objął czarnowłosego i spojrzał w odbicie lustrzane.
-Przecież nic nie widać...-Odezwał się i jak na zawołanie został ponownie uderzony, tym razem w policzek.
-Nic nie widać? Przyjrzyj się!
-Kurde po tym twoim uderzeniu będę mieć ślad...-Mruknął, po czym zaśmiał się na porównanie jakie dokonał w myślach.
-I z czego się cieszysz?
-Ja cię oznaczyłem, a ty mnie i jesteśmy kwita.
-Ehh idę się umyć, ty zrób to samo.
-Dobrze już idę.-Rzekł i poszedł do swojego pokoju.

-Gdzie młodszy Kapral Rivaille?-Spytała zmartwiona Petra
-Nie wiem, może coś mu się stało? Zawsze był punktualny.-Odpowiedział Auruo
-To przez Erena! To jego wina!
-Haha spokojnie! Pewnie coś sprząta. Znacie go.-Zaśmiała się dziewczyna w okularach, a widząc jak zespół westchnął dodała-Albo leży teraz pod Erenem i...
-Hanji! Przestań wymyślać nie stworzone historie!-Krzyknął czarnowłosy, który wszedł dopiero do pomieszczenia i już chciał ukarać dziewczynę, lecz się powstrzymał.-Co się tak gapicie?-Spytał widząc jak każdy wlepia w niego swoje oczy.
-Ekhm...Kapralu po co ci ...ten szalik? Jest ciepło.-Jako pierwsza odezwała się Petra.
-Ale mi jest zimno...
-Jesteś pewien? Kłamiesz, zaraz się przegrzejesz i nam zemdlejesz tu.-Powiedział Erd
-No faktycznie troszkę ciepło mi.-Mruknął, czując kroplę potu zbierającą się na jego czole, szybko ją otarł.
-To zdejmij go po co aż tak się nim opatuliłeś, co?
-Hmmm...to taka moda.-Odpowiedział, na co reszta załogi spojrzała na niego ze zdziwieniem.-No nawet Mikasa nosi szalik.
-Kapralu proszę nie pierniczyć i zdjąć ten szalik!-Odezwała się Hanji-Dobrze wiemy, że to kłamstwo, a więc...-Skróciła zdanie i złapała za zwisający koniec szalika. Tym sposobem pozbawiła czarnowłosego okrycia szyi.-No no, ładny znaczek tu mamy-Zagwizdała.-To też taka moda? Mikasa zdejmuj swój szalik i pokaż nam swój tatuaż!
-Co to ?
-...Tytan mnie ugryzł-Rivaille podał najgłupszą wymówkę jaką wymyślił.
-No coś mały ten tytan...Wiesz co, jestem przekonana, że to Eren jest tym owym tytanem i to on podarował ci taki ładny prezent. Hahaha-Brązowowłosa roześmiała się, a reszta załogi widząc wzrok kaprala, odsuneła się na bezpieczną odległość.
Rivaille zabrał dziewczynie okulary, a następnie kopnął ją.
-No cóż, potrzebowałaś małej lekcji dyscypliny. Dobrze to zacznijmy od...-Nie dokończył, bo przerwał mu czyiś głos.
-Ehmm kapralu wybacz mi za spóźnienie.-Powiedział chłopak.
-Eren co ty do cholery masz na głowie!-Krzyknęła Mikasa
-Ach to...to jest worek na ziemniaki. Wiesz słyszałem, że jest to ostatnio bardzo modne. Patrz ma nawet otwór na oczy!-Zaśmiał się i nerwowo podrapał po głowie skrytej pod "czapką".
"Idiota"-Pomyślał Rivaille i westchnął.

____________________________________________________________________________
Jak zwykle, na koniec notka ode mnie. Już w czerwcu wyjechałam na wakacje i doipiero teraz wróciłam. Tak więc nie miałam czasu na napisanie czegoś. Ogólnie zaczęłam Shizayę oraz Narusasu i miałam to wstawić podczas mojej nieobecności. Jednak nie zdołałam zrealizować tych planów. Przepraszam za zwłokę.
A jeszcze jedno, nie jestem na bieżąco z anime dlatego bohaterzy mają "troszkę" zmieniony charakter.(Mówiąc troszkę miałam na myśli bardzo) No, ale może to ooc przypadnie wam do gustu.